Człowiek, który zabił Don Kichota - recenzja
2018-08-14 10:56:32"Człowiek, który zabił Don Kichota" to jeden z najważniejszych projektów w filmografii Terry'ego Gilliama. Wydawało się do niedawna, że nad tym tytułem ciąży fatum. Przez mniej więcej ćwierć wieku reżyser bezskutecznie próbował zrealizować historię o błędnym rycerzu. Wielokrotnie zmieniała się koncepcja, obsada... W końcu, po wielu próbach udało się dokończyć prace nad "Człowiekiem, który zabił Don Kichota". Z jakim rezultatem? Przeczytaj recenzję filmu!
Osoby, które dość dobrze znają twórczość najbardziej tajemniczego z Pythonów, od razu będą wiedziały, z jaką materią mamy do czynienia. "Człowiek, który zabił Don Kichota" to obraz idealnie wpasowujący się w twórczość Gilliama. Tony (Adam Driver) i Javier (Jonathan Pryce) to postaci, które idealnie pasują do świata reżysera. Bohaterów tych można spokojnie zestawić z protagonistami z innych filmów Gilliama, m.in. Parrym (Robin Williams) z "Fisher Kinga", Qohenem Lethem (Christoph Waltz) z "Teorii wszystkiego", czy Baronem von Munchausenem (John Neville) z "Przygód barona Munchausena". Główne postaci z najnowszego obrazu reżysera to ponownie osoby, które mają problem z dopasowaniem się do rzeczywistości. Gilliam po raz kolejny poddaje wątpliwość pojęcie "normalności". Być może idealnym wyjściem jest dezercja, świadome odizolowanie się od "szalonego" społeczeństwa, ucieczka w alternatywny świat. Wydaje się, że w "Człowieku, który zabił Don Kichota" problematyka ta jest obecna nawet mocniej niż do tej pory.
Ale o czym konkretnie jest najnowsze dzieło twórcy "Krainy traw"? "Człowiek, który zabił Don Kichota" to wariacja na temat motywów ze słynnej powieści Miguela Cervantesa. Głównym bohaterem jest Toby, czyli grany przez Adama Drivera reżyser reklam. Bohater ma poważny kryzys twórczy i nie potrafi doprowadzić do końca jednego z projektów. W poszukiwaniu natchnienia protagonista przypadkowo trafia na starszego człowieka, uważającego siebie za Don Kichota (w tej roli rewelacyjny Jonathan Pryce). W tym momencie rozpoczyna się seria przygód osobliwego duetu.
Film obfituje w momenty humorystyczne. Najzabawniejsze są sceny z Driverem i Pryce'm. Komizm wynika głównie z tego, że bohaterowie nie tylko pochodzą z różnych światów, ale zachowują się, jakby funkcjonowali w zupełnie innych rzeczywistościach. Javier, czyli starszy pan uważający się za Don Kichota traktuje Toby'ego jako giermka, Sancho Pansę. W pewnym momencie postać grana przez Drivera zaczyna mieć problemy z odróżnieniem tego, co rzeczywiste od urojeń towarzysza.
Najnowszy film Terry'ego Gilliama zawiera też kilka świetnych występów aktorskich. Rewelacyjny jest Jonathan Pryce jako Javier/Don Kichot. Aktor udowodnił nie tylko wielki talent komediowy, ale także to, że potrafi stworzyć postać z krwi i kości, której losem naprawdę się przejmujemy. Zadowoleni powinni być także fani Adama Drivera. Odtwórca roli Toby'ego pokazał, że potrafi na swoich barkach utrzymać ciężar filmu. Bardzo dobry jest także Stellan Skarsgård w mniejszej roli. Pochodzący ze Szwecji aktor gra szefa Toby'ego – bezwzględnego biznesmena, dla którego najważniejsze są korzyści finansowe. Prawdziwą perełką jest z pewnością rola Angeliki. W młodą Hiszpankę wcieliła się Joana Ribeiro i wydaje mi się, że warto zapamiętać to nazwisko.
"Człowiek, który zabił Don Kichota" to film, który na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Dzieło Gilliama to obraz, który niezwykle trudno zaklasyfikować do jakiejś konkretnej kategorii. Mamy elementy komedii, dramatu, filmu przygodowego, a nawet kina drogi. Pochodzący ze Stanów Zjednoczonych reżyser znakomicie odnajduje się jednak w takiej mieszance gatunkowej, co udowodnił wielokrotnie w poprzednich filmach. Miłosnicy dobego kina i osoby, które oczekują czegoś więcej niż dwóch godzin niewymagającej rozrywki powinny zatem z pewnością docenić najnowsze dzieło twórcy "Brazil".
Kacper Jasztal
Człowiek, który zabił Don Kichota, reż. Terry Gilliam, prod. Hiszpania, Portugalia, Wielka Brytania, czas trwania 132 min., dystr. Gutek Film, polska premiera 10 sierpnia 2018
Film zobaczyłem w Dolnośląskim Centrum Filmowym we Wrocławiu.
Przeczytaj także inne recenzje filmów z Adamem Driverem:
Czarne bractwo. BlacKkKlansman - recenzja festiwalowa>>
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi - recenzja spoilerowa>>
Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy - Trafione w punkt [RECENZJA bez spoilerów]>>
fot. materiały prasowe