Abigail - recenzja spoilerowa
2024-04-24 08:32:18UWAGA: Recenzja filmu zdradza kluczowe elementy fabuły.
19 kwietnia 2024 roku do repertuarów polskich kin wszedł horror „Abigail” w reżyserii duetu Matt Bettinelli-Olpin - Tyler Gillett, który dał nam wcześniej nowe „Krzyki”, ale też naprawdę udaną „Zabawę w pochowanego”. Właśnie do tej drugiej produkcji bliżej jest opowieści o 12-nastoletniej baletnicy-wampirzycy. Fakt, że to pozornie niewinna dziewczyna będzie tu brutalnym mordercą nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem. Czy jednak sama fabuła jest interesująca, a „Abigail” godna waszej uwagi? Przeczytajcie recenzję!
Pozory mylą
Podobnie jak w przypadku „Zabawy w pochowanego”, film „Abigail” niemal w całości (poza krótkim wstępem) rozgrywa się na terenie pokaźnych rozmiarów domu, gdzie grupa porywaczy ma spędzić noc z uprowadzoną na samym początku córką jakiegoś bogacza. Zadanie z pozoru banalne dość szybko okazuje się śmiertelną pułapką, gdy to dziewczynka staje się łowcą, a bandyci jej ofiarami. Dom zostaje całkowicie zamknięty, a wystraszona nastolatka ujawnia swe prawdziwe oblicze – chce pobawić się swoim jedzeniem, zanim rozszarpie je na strzępy!
Kilkusetletnia nastolatka
Pomijając naprawdę mało satysfakcjonujący sposób, w jaki twórcy ujawniają nam prawdziwe oblicze „Abigail”, trzeba przyznać, że tytułowa postać została solidnie napisana przez scenarzystów (Guy Busick i Stephen Shields) oraz zagrana przez 14-letnią Alishę Weir. Motyw tańca nie służy tu niczemu więcej niż tiktokowym inspiracjom, ale miło, że postać ta ma więcej niż jedną cechę charakteru. Jest nie tylko miłośniczką baletu, ale też doświadczoną i przebiegłą morderczynią, świetnie igrającą z grupą porywaczy. W scenach dialogowych można wyczuć, że nawet jeśli jej plan się sypie, to i tak ostatecznie ta kilkusetletnia nastolatka postawi na swoim.
Wystarczy zaznaczyć, że jako filmowy potwór, co teoretycznie powinien zginać w finale, nasza Abigail nie tylko wygrywa, ale nawet zaczynamy jej kibicować. Nie dlatego, że reszta bohaterów to idioci, bo i oni zostali prosto, ale fajnie napisani i każdy ma jakieś motywacje, choć tutaj akurat scenarzyści poszli po linii najmniejszego oporu, a kolejni bohaterowie strzelają w nas ekspozycją w dialogach na lewo i prawo.
Krwawy ten taniec
Oczywiście fakt, że nie zabito Abigail może wynikać z przesadnej pewności twórców, co do powstania kontynuacji, ale my stawiamy raczej na to, że nawet w horrorze nie chciano pokazywać śmierci osoby, która wygląda jak dziecko. A śmierci (i to wyjątkowo krwawej) jest tu od groma! Reżyserzy nie oszczędzali na sztucznej krwi, a w drugiej części seansu niemal wszystkie postacie chodzą nią umazani od stóp do głów. Także same sceny zgonów są niesamowicie obrazowe, a ciała nie raz wybuchają od kontaktu ze słońcem albo wbicia „osikowych” ułamanych kijów bilardowych.
Co ważne, każda śmierć na serio nas obchodzi, bo wspomniane zbudowanie postaci dobrze współgra z imponującą obsadą. Zdecydowanie najlepiej gra Dan Stevens, ale główna rola przypadła aktorce znanej z nowej serii „Krzyk”. Melissa Barrera sprawdza się jako ta dobra, za która będziemy trzymać kciuki, a im bardziej jest ubrudzona krwią, tym seksownej wygląda na ekranie. Swoje „5 minut” dostają także wyjątkowo przesłodzona tutaj Kathryn Newton, uroczy Kevin Durand, a nawet charyzmatyczny w epizodzie Giancarlo Esposito. Jeśli zatem macie ochotę na dobrą rozrywkę, odrobinę czarnego humoru i makabryczny taniec z gwiazdami, to „Abigail” sprawdzi się zaskakująco dobrze.
Ocena końcowa: 7/10
Michał Derkacz
Film zobaczyłem w Multikinie Pasaż Grunwaldzki we Wrocławiu.
Fot. materiały prasowe