Arcane - recenzja odcinków 1-3
2021-11-09 11:23:15„Arcane” to serial animowany od twórców szalenie popularnej gry wideo „League of Legends”. Produkcja zadebiutowała z trzema pierwszymi odcinkami na platformie Netflix, a do końca listopada 2021 roku mamy dostać jeszcze kilka kolejnych. Czy jednak warto sprawdzić ten tytuł? Przeczytajcie spoilerową recenzję odcinków 1-3!
„Arcane” przedstawia historię dwóch kultowych bohaterek gry, ale spokojnie - nie trzeba znać LoL, aby zrozumieć kto jest kin i na czym polega konflikt. Osierocone siostry - starsza Vi oraz młodsza Jinx (w pierwszych odcinkach Powder) trafiają pod opiekę szefa biednej społeczności, mieszkającej pod Piltover - bogatym i dobrze prosperującym, postępowym miastem.
Już w pierwszym odcinku dziewczyny (oraz ich koledzy) włamują się do pracowni z różnymi magicznymi artefaktami, co w konsekwencji wywołuje nieprzewidziane konsekwencje zarówno dla nich, jak i całego miasta, zarówno tego na górze jak i na dole. W późniejszych dwóch odcinkach, kolejne wypadki doprowadzają do tragedii, a bezpośrednio odpowiedzialna za nią Powder zostaje odtrącona przez Vi, co oczywiście rysuje nam idealne wyjście do późniejszych wydarzeń, gdy twórcy zafundują nam przeskok w czasie i pokażą główne bohaterki w takich postaciach, jakie znać można z gry.
Wbrew pozorom, „Arcane” to serial z bardzo interesującą fabułą. Jeśli adaptacja gry nie brzmi dla was zachęcająco, to uspokajamy – ta produkcja pokazuje interesujący świat oraz postacie, za które będziemy trzymać kciuki, cieszyć się, gdy coś im się uda i martwić, gdy popadną w tarapaty. Relacje między nimi są świetnie zarysowane i bez wątpienia zakończenie trzeciego odcinka sprawia, że mamy ogromną ochotę zobaczyć, co stanie dalej.
Nie fabuła jednak, a oszałamiająca oprawa audio-wizualna jest największą zaletą tego serialu. „Arcane” wygląda zjawiskowo pięknie! Sprawiająca wrażenie malowanej animacja jest nie tylko płynna, ale też bardzo oryginalna, stylowa i przykuwająca uwagę. Najwyższy, światowy poziom animacji jest uzupełniany przez kapitalną pracę (wirtualnej) kamery i pomysłowymi, wyszukanymi, artystycznymi kadrami, które po zatrzymaniu nadają się na tapetę czy wydrukowany obrazek na ścianę.
W tle nie zostaje także muzyka i wszelkie inne udźwiękowienie. Kolejne utwory potęguję ekranowe emocje, a dubbing jest doskonały, zarówno w wykonaniu hollywoodzkich gwiazd (m.in. Hailee Steinfeld, Katie Leung, Ella Purnell), jak i Polaków, w rodzimej wersji głosowej. To wszystko sprawia, że animacja w uniwersum „League of Legends” jest na teraz niemal produkcją bez wad, która jeśli utrzyma obecny poziom, będzie murowanym kandydatem do tytułu najlepszego serialu roku 2021.
Michał Derkacz
Polecamy przeczytać też recenzję odcinków 4-6 >>
fot. materiały prasowe Netflix