Zostaw świat za sobą - recenzja

„Zostaw świat za sobą” (w oryg. "Leave the World Behind") to ekranizacja książki Rumaan Alam, którą od 8 grudnia 2023 roku można oglądać na platformie Netflix. W obsadzie są takie gwiazdy jak Mahershala Ali, Ethan Hawke, Kevin Bacon i Julia Roberts, a opowieść skupia się na przebywających w oddalonej od dużych miast posiadłości w czasie iście apokaliptycznych wydarzeń. Czy faktycznie, kiedy pada Internet, telewizja i telefony, jesteśmy skazani na zagładę? Czy cyberataki to idealny sposób na uruchomienie lawiny, doprowadzającej ludzkość do samozniszczenia?

Pytania bez odpowiedzi?

Takie pytania stawia przed nami film Sama Esmaila (scenariusz i reżyseria), który stosuje klasyczny zabieg pokazania globalnych problemów w mikroskali. Na podstawie zachowania kilkorga bohaterów widzimy, jak mogłyby wyglądać relacje mas, szczególnie gdy spokój wypoczynku w willi z basenem zakłóca przybycie nieznajomych. Czy i komu można zaufać? Czy wierzymy w słowa czy w czyny? Jak przetrwać kiedy nasze losy zależą od kogoś wrogo nastawionego?

„Zostaw świat za sobą” stawia sporo pytań, ale niestety stara się łopatologicznie odpowiadać na to najważniejsze – co się stało? Cały seans opiera się na tym niezwykle niepokojącym poczuciu trudnego do opisania zagrożeniu. Zdarzenia niezwykłe łączą się z niemal nadprzyrodzonymi, a jako widzowie wiemy tyle samo co główni bohaterowie, czyli prawie nic. Główna zabawa polega zatem na próbach samodzielnego dojścia do sedna i połączenia kropek, więc trochę głupio, że w finale ktoś robi to za nas, nawet jeśli to tylko teoria. Tego typu opowieść po prostu powinna zostawić nas ze znakami zapytania.

Taka piękna apokalipsa

Nie zmienia to jednak faktu, że mamy tu do czynienia z produkcją naprawdę wciągającą, pełną niesłychanie pomysłowych ujęć i ruchów kamery, jeszcze mocniej potęgujących wrażenie, że coś jest nie tak. Gdy otwarcie pokazuje się nam sceny apokaliptyczne (statek na plaży, rozbite samochody elektryczne, zwariowany dron, spadające samoloty, ale też stado jeleni, podchodzące zbyt blisko ludzi), to seans nabiera dodatkowego kolorytu, a emocje są jeszcze większe, niż kiedy obserwujemy „ciszę przed burzą”. Kolosalne wrażenie robi także fenomenalna muzyka, podbijająca siłę odbioru niemal każdej sceny.

"Przyjaciele" kiedy wali się świat

Nie zawiodła również gwiazdorska obsada, o której wspominamy na wstępie, a w rolach drugoplanowych nieźle pokazała się młodzież - Myha'la Herrold, Charlie Evans i Farrah Mackenzie. Właśnie postaci najmłodszej córki w wykonaniu tej ostatniej aktorki dotyczy też zaskakująco często powracający wątek poświęcony serialowi „Przyjaciele”. Twórcy robią tej kultowej produkcji istny hołd, sugerując, że opowieść o perypetiach tytułowych przyjaciół uszczęśliwia wiele pokoleń odbiorców - aż do tego stopnia, że w czasie kiedy dosłownie wali się świat, najważniejszą sprawą pozostaje obejrzenie ostatniego odcinka.

Ocena końcowa: 7/10

Michał Derkacz

fot. materiały prasowe