Wiedźmin: 3. sezon - recenzja odcinków 1-5
2023-06-30 10:02:30Na platformie Netflix pojawiła się pierwsza część 3. sezonu serialu „Wiedźmin”. Od 29 czerwca 2023 roku można oglądać 5 nowych odcinków i już wiemy, czy twórcy nadal mają czas pogardy dla książek Andrzeja Sapkowskiego, czy jednak poprawili swoje błędy i odpowiedzieli pozytywnie na krytykę fanów pierwowzoru. Przeczytajcie recenzję!
Już od pierwszych chwil epizodu 1. zdajemy sobie sprawę, że scenarzyści z platformy Netflix kontynuują swoją fanfikową historię, czerpiąc czasem tylko z tego co wymyślił Sapkowski, a co gorsze – robią to bez chwili namysłu, bez kontekstu, byle mrugnąć okiem w stronę fanów, którzy w ich mniemaniu uśmiechną się słysząc w narracji „Drogi przyjacielu”. Jednak listy, które zaczynając się tym zwrotem doprowadzały w książce Yennefer do szału były uzasadnione rozłąką z Geraltem i skrajnymi emocjami względem niego. W 3. sezonie serialu trójka głównych bohaterów prawie zawsze jest razem, zatem przybijane do drzwi listy, powodowane zwyczajnym fochem, są absurdalne. Ten przykład bezsensownego przeinaczania wątków i opowieści idealnie oddaje nam sytuację na przestrzeni tych 5 odcinków.
Powiedziawszy to, uczciwie musimy zaznaczyć, że i tak jest znaczna poprawa względem koszmarnego i obraźliwego dla wszystkich 2. sezonu, gdzie racji bytu nie miało prawie wszystko i to bez znaczenia, czy jesteście znawcami książek na wyrywki, czy patrzycie na „Wiedźmina” pierwszy raz. Nowe odcinki mają wewnętrzny sens, pokazują banalną, ale zrozumiałą fabułę i jeśli nie doprowadzają nas do szału zmiany (100% przypadków na gorsze) względem słynnej prozy, to da się to oglądać bez żenady.
Gigantycznym rozczarowaniem są m. in. sceny nauki magii młodej wiedźminki pod okiem Yennefer, wypad na jarmark Ciri i Fabio wraz z późniejszą walką z „bazyliszkiem”, wielki bal czarodziejów czy wizyta w przybytku Codringhera i Fenna. Jednak i tu trafiają się pojedyncze kwestie czy całe dialogi bezpośrednio zaczerpnięte z książek. Słabiej, że ogólnie fabuła jest naprawdę nudna, a wszystko sprowadza się do tego, że każdy szuka Ciri. Sceny bez trójki głównych bohaterów kompletnie nie wywołują emocji i przewijanie ich odbywa się bez straty na czymkolwiek, bo postacie drugoplanowe to pozbawione wyrazu figury, których dialogi mają wyłącznie funkcję ekspozycyjną. Policzkiem dla fanów jest też zmieniona orientacja seksualna Jaskra, który nadal lubi panie, ale zaczyna miewać ciągoty do przedstawiciela tej samej płci.
Jeśli chodzi o sceny akcji, to dostaliśmy kawał fajnej choreografii z efekciarskimi ujęciami w połączeniu z fatalnie wyglądającą krwią w CGI. Czasem trafiają się świetnie wyglądające potwory (ten z 2. odcinka to chyba ukłon w stronę Johna Carpentera), ale są też słabe jak to coś z labiryntu czy na łodzi. Dobrze jednak, że twórcy pamiętają w czym dobry ma być wiedźmin, a pochwała należy się za uwzględnienie rozterek Ciri w sprawie wyboru drogi życiowej między magią a fachem wiedźmińskim. Teraz pozostaje mieć cień nadziei, że dalsza część 3. sezonu „Wiedźmina” przyniesie ciekawszą fabułę. Jeśli twórcy będą blisko „Czasu pogardy” to możemy być pewni emocji. Jeśli…
Michał Derkacz
Polecamy przeczytać też: "Wiedźmin: 3. sezon" - recenzja odcinków 6-8
fot. materiały prasowe Netflix