Dom z papieru, 3. sezon - recenzja serialu
2019-07-23 09:48:25UWAGA: Recenzja może zdradzać szczegóły fabuły serialu.
Premiera trzeciego sezonu "Domu z papieru" za nami, a wraz z nią pojawiło się mnóstwo kontrowersji - czy producenci postąpili słusznie, zabierając się za kontynuację tak dobrego serialu? Poprzednie dwie części stanowiły zamkniętą całość, która uzyskała bardzo wysokie oceny, plasując się na podium najpopularniejszych produkcji nieanglojęzycznych na Netflixie. Tym razem oczekiwania widzów były o wiele wyższe. Być może to właśnie ta presja sprawiła, że wielki napad zakończył się wielkim rozczarowaniem.
Przereklamowana fabuła
Kiedy w 2017 roku "Domu z papieru" zadebiutował w hiszpańskiej telewizji nikt nie spodziewał się, że serial odbije się tak szerokim echem. Zaledwie pół roku po premierze został umieszczony na Netflixie, gdzie - mimo braku jakichkolwiek kampanii reklamowych - przyciągnął widzów z całego świata. Trzeci sezon już od samego początku był promowany z rozmachem. Rzeźba maski Salvadora Dalego na Rynku Głównym w Krakowie, reklama w przerwie finału Ligi Mistrzów z udziałem Krzysztofa Piątka czy trailer z nawiązaniem do "Stranger Things" faktycznie zwróciły uwagę publiczności, udowadniając po raz kolejny, że Netflix w promocji jest świetny. Szkoda tylko, że w najnowszej odsłonie forma przerasta treść.
A treść jest dość znajoma, bowiem w trzecim sezonie grupa przestępców łączy siły, by ponownie wskoczyć w czerwony kombinezon i zrobić napad - tym razem na Bank Hiszpanii. Plan Profesora, który w rzeczywistości jest dziełem powracającego w retrospekcjach Berlina, stanowi wypowiedzenie wojny systemowi. Już nie chodzi o pieniądze, lecz o walkę z rządem, do której bohaterowie zostali zmuszeni zaistniałą sytuacją z Rio. Partner Tokio przez swoją nieostrożność został schwytany przez policję i torturowany, a jego ukochana zwróciła się do Profesora o pomoc. W zaledwie 8 odcinkach mamy więc mix przeplatających się scen z rajskich wakacji po napadzie na Mennicę Hiszpańską, przygotowań do skoku, akcji z Banku i jeszcze na dodatek wspomnień Profesora.
Błędy scenarzystów
Pomijając doskonale nam znajomą konstrukcję nauki w szkolnych ławkach uzupełniającej bieżące wydarzenia, to całość stanowi przez to jeden wielki bałagan. Co gorsza, mimo natłoku nieklejących się ze sobą scen, liczba wątków jest bardzo ograniczona, wręcz znikoma. Nawet jeśli producenci jakiś zaczynają, to zostaje on nieskończony albo potraktowany bardzo powierzchownie. Zabieg skupienia się tylko na napadzie na Bank może dałoby się jeszcze wybronić, gdyby został on faktycznie dopracowany. Już w poprzednich sezonach mogliśmy przecież zauważyć drobne nieścisłości, a producenci naciągali niektóre kwestie, by ułatwić sobie budowanie fabuły. Było to jednak wybaczalne, bo widzowi podczas oglądania towarzyszyła ekscytacja, a dynamika i zwroty akcji odwracały od tego uwagę. Tymczasem teraz - być może przez duże podobieństwo do napadu na Mennicę - włącza się kolejne odcinki bez większych emocji, a niedociągnięcia i absurdy wyraźnie rzucają się w oczy.
Producenci nie do końca poradzili sobie także z uzupełnieniem luk w obsadzie. Jak dobrze pamiętamy, ekipa straciła w Mennicy kilku członków, dlatego w trzecim sezonie "Domu z papieru" pojawiają się nowi bohaterowie. Wśród nich jest między innymi dowódca akcji - Palermo i Inspektor Alicia Sierra. Jeżeli do tej pory nie mogliście znieść Arturito, to właśnie zyskał on godnych przeciwników w walce o tytuł o najbardziej irytującej postaci.
Muzyka w 3. sezonie
Na koniec warto jeszcze poruszyć kwestię muzyki. Wszyscy bowiem doskonale kojarzymy słynne "Bella Ciao" czy "My life is going on" z czołówki. Fani tych utworów z pewnością będą zadowoleni, bowiem w trzecim sezonie nie raz usłyszą je w odświeżonej wersji. W końcu producenci wyjątkowo lubią trzymać się utartych schematów i podążać wydeptanymi już ścieżkami.
Użycie dobrze znanych piosenek wynagradza rozbudowana ścieżka dźwiękowa, która niejednokrotnie buduje napięcie lepiej niż sama akcja. Być może producenci próbowali nią ratować sytuację i przypominać widzowi, że to te momenty, kiedy powinien się stresować fabułą, bo bez muzyki byłoby ciężko je zauważyć.
3. sezon "Domu z papieru" od początku był niepotrzebny i może w dużej mierze przez to jest tak nieudany. Brak dobrego pomysłu na scenariusz i próba ukrycia powtarzania całej akcji pod nową nazwą, kończy się bałaganem, w którym widz nie może się odnaleźć. Co gorsza, wraz z kolejnymi odcinkami przestaje odczuwać jakąkolwiek radość płynącą z oglądania i pozostaje znudzony do ostatnich 20 minut ósmego odcinka. Jeżeli więc chcemy zwrotów akcji oraz emocji, jak przy pierwszym sezonie, lepiej od razu przejść do końcówki.
Zobacz też: "Dom z papieru" - tego o nim nie wiesz >>
Dżesika Dominiak
fot. materiały Netflix