West Side Story - recenzja

Steven Spielberg za ponad 100 milionów dolarów zrobił remake słynnego, broadwayowskiego musicalu "West Side Story". Za zdjęcia odpowiedzialny był Janusz Kamiński, wieloletni współpracownik reżysera, który jest niemal gwarancją sukcesu i wysokiej jakości dzieła. Czy tym razem jest tak samo? Przeczytajcie recenzję filmu "West Side Story" z 2021 roku!

Klasyka w nowych szatach

Akcja filmu przenosi nas do roku 1957, gdzie trwa wojna nowojorskich gangów ulicznych. Biali chłopcy z osiedla toczą spory o terytorium z portorykańskimi imigrantami, a kompletnie karykaturalni stróże prawa są tak nieporadni, że od początku wiadomo, że tego konfliktu nie da się pokojowo wygasić.

W całym tym zamieszaniu udział bierze także para głównych bohaterów – Tony’ego, o którym wiemy, że ma za sobą odsiadkę, po tym jak prawie pobił na śmierć jakiegoś chłopaka w bójce, a także Marię, 18-letnia siostra przywódcy gangu Latynosów, dla której rodzina właśnie szuka odpowiedniego partnera. Naturalnie Tony jako „biały gringo” nie może być jej wybrankiem, ale wiemy, że serce nie sługa, więc dziewczyna całuje go już przy pierwszym spotkaniu! To początek wielkiej miłości i wielkiego problemu - zakazanej miłości wśród członków zwaśnionych rodzin.

Historia zaczerpnięta prosto z „Romea i Julii” jest tu pokazana w bardzo typowy, klasyczny sposób, a twórcy zdecydowali, że nowa wersja nagrodzonego 10-cioma Oscarami „West Side Story” z 1961 roku nie odbiega od oryginału tak bardzo, jak niektórzy mogli się spodziewać. To jest klasyka w nowych szatach, które są przepiękne, ale nie dodają efektu świeżości. Film Spielberga ma piękne zdjęcia, imponujące scenografie czy kostiumy, jednak może sprawiać takie samo wrażenie, jak aktorskie wersje bajek Disneya – czegoś, co wizualnie zachwyca, bawi, wzrusza, ale jest niepotrzebne.

Oczywiście, twórcy nowej wersji przygotowali doskonałe, efektowne choreografie, a poszczególne piosenki w 2021 roku wpadają w ucho, jednocześnie komentując i popychając akcję do przodu, jak na solidy musical przystało. Wiadomo, że konwencja wymaga od widza, że przymknie oko na sceny, w których uliczne gangi tańczą n środku ruchliwej ulicy, a kierowcy samochodów z przyjemnością zatrzymują się, by popatrzeć na popisy grup, solistów oraz par. Prawie wszystko jest tu tak naiwne i umowne, że wchodząc na seans musimy nastawić się właśnie jak na wspomniane produkcje Disneya dla dzieci.

Uwierzyć w tę miłość

Dotyczy to przede wszystkim naszej zakochanej pary. Tony i Maria są młodzi, piękni i utalentowani, jednak na ekranie ich „chemia” nie jest tak widoczna, by widzowie szybko uwierzyli w miłość pędzącą takim tempem, że na pierwszej randce para przysięga sobie różne rzeczy podczas udawanego ślubu! Co więcej, dramatyczne wydarzenia z udziałem Tony’ego nie zmieniają uczuć dziewczyny i jej opinii na jego temat. Wszystko po to, by finał filmu poruszył nas i doprowadził do łez ale… tak się nie stało.

Większe emocje niż te wynikające z fabuły, budziły się gdy debiutująca w kinie Rachel Zegler oraz jej bardziej doświadczony kolega Ansel Elgort (m. in. „Baby Driver” i „Szczygieł”) śpiewali solo oraz w duetach. Młoda aktorka, odkrycie Stevena Spielberga, pokazuje swoje wokalne możliwości i wielki urok, co może być początkiem kariery w Hollywood. Natomiast Elgort śpiewa zauważalnie słabej, nadrabiając ekranową prezencją, charyzmą i sprawnością fizyczną w tanecznych choreografiach (świetna scena z pistoletem).

Czy to nadal działa?

„West Side Story” to film, który w 2021 roku stara się na nowo pokazać problemy mniejszości i biedoty w wielkich miastach, osadzając historię skazanej na porażkę miłości na tym tle. Silnie zaznaczono też postać drugoplanowej dziewczyny, która identyfikuje jako chłopak, ale jeśli chodzi o wątki choć trochę współczesne, to tylko tyle. Czy to jest wada tej produkcji? Jeśli tak, to jedyna wyraźna, bo w kontekście wyrwanego z kontekstu dzieła filmowego, mamy do czynienia z produktem bardzo dobrym, który jak pierwowzór, może dostać kilka prestiżowych nagród.

Ocena końcowa: 8/10

Michał Derkacz

Film zobaczyłem w Kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu.

fot. materiały prasowe Disney