Sonic. Szybki jak błyskawica - recenzja
2020-03-03 12:41:46Mogłoby się wydawać, że Sonic to gwiazda, która nieco przygasła. Jedna z najbardziej rozpoznawalnych maskotek firmy SEGA przez jakiś czas była nieco w cieniu, gdy jednak z niego wyszła… to była kompletna tragedia. Internauci dosłownie zmasakrowali stary design Sonica w nadchodzącym filmie, nad którym zebrały się przez to czarne chmury, ale też i bardzo duży rozgłos. Ostatecznie jego postać zmieniono przez to na model znacznie bardziej przypominający oryginalny projekt niebieskiego jeża, a film "Sonic. Szybki jak błyskawica" szczęśliwie doczekał się swojej premiery. Czy warto było czekać?
Zobacz też: Jak narysować Sonica? [WIDEO]
"Sonic. The Hedgehog" - opis filmu
Zasadniczo chyba każdy idąc na seans może zgadnąć, czego się spodziewać. Film opowiada nam historię oderwaną od innych wcieleń niebieskiego jeża, starając się od zera budować swój świat i opowieść. Nie ma z resztą się co dziwić, ponieważ o ile sam Sonic znany jest wśród graczy, o tyle najbardziej pamiętają o nim osoby nieco starsze, a sama produkcja to jednak film dla dzieci.
Zaczynamy więc od poznania Sonica w wieku dziecięcym. Na skutek pewnych tarapatów w jakie wpada jeż, zostaje on wysłany ze swojego świata na naszą Ziemię, by ukryć się na niej przed tymi, którzy chcieliby go ograbić z jego specjalnych zdolności. Sonic zadomawia się więc w naszym świecie - okupuje norkę w pobliżu niedużego miasteczka, podgląda mieszkających w okolicy ludzi i ma się całkiem dobrze.
Coraz bardziej doskwiera mu jednak samotność. Ostatecznie, prowadzi go ona do popełnienia dosyć spektakularnego błędu, który sprawia, że rząd USA postanawia (z pewną niechęcią) wysłać do zbadania sprawy niejakiego Doktora Robotnika (Jim Carrey).
Czy "Sonic. Szybki jak błyskawica" to dobry film?
Punkt wyjścia i założenia filmu są dosyć proste - mamy się dobrze bawić. Co tutaj dużo mówić - cel został osiągnięty. Film o Sonicu od początku do końca jest angażujący, a akcja ma bardzo dobre tempo. Produkcja ani przez chwilę się nie nuży, a wolniejsze momenty na złapanie oddechu między kolejnymi atrakcjami się nie dłużą i same w sobie również są bardzo przyjemne i niekiedy nawet rozczulające.
O ile jednak "Sonic. The Hedgehog" potrafi wzbudzić emocje, to są one niestety bardzo płytkie. Drobne rozczulenie widza tu i ówdzie nie przykrywa tego, że ten film jest obdarty z jakiegokolwiek ambitniejszego morału. Bohaterowie, nawet kiedy mają jakieś rozterki, to od samego początku wiemy, dokąd ich one zaprowadzą. Oczywiście, mówimy tutaj o kinie rozrywkowym, skierowanym dodatkowo dosyć wyraźnie do dzieci, ale chociażby Spiderman: Uniwersum pokazało, że jest możliwe znalezienie złotego środka i opowiedzenie historii przystępnej, zabawnej, ale też i mądrej. Sonic niestety zatrzymał się na pierwszych dwóch elementach, rezygnując też m.in. z jakiejkolwiek logiki w postępowaniu swoich ludzkich bohaterów.
Nie oznacza to jednak, że film o niebieskim jeżu jest zły. Chemia między Soniciem a drugim głównym bohaterem Tomem Wachowskim (James Marsden) jest mocnym punktem tego filmu i sprawia, że robi się z niego trochę buddy movie, prezentujący wygłupy dwójki dobrych kumpli. Sam Tom jest dosyć standardowy, a pierwsze skrzypce gra tutaj Sonic, który w filmie został wykreowany na nieco zwariowanego i mocno dziecinnego cwaniaka. Mieszanka ciekawa, ale do produkcji o tym charakterze jak najbardziej pasująca.
Skoro już mowa o postaciach w filmie, to najbardziej oprócz Sonica w pamięć zapada przyszły Doctor Eggman, czyli Jim Carrey jako dr Robotnik. Jest to kreacja do bólu wręcz ekscentryczna. Genialny naukowiec, wywyższający się ponad wszystkich, brutalny… dziwaczny… ciężko stwierdzić, czy Carrey dobrze się bawił w tej roli, czy też jego występ to jakaś specyficzna próba sabotażu, ale jest on na tyle konsekwentny w tym co zagrał w Sonicu, że chyba możemy uznać, że właśnie o to mu chodziło. Jako postać - dziwnie-solidnie. Jako antagonista w bajce dla dzieci - bardzo dobrze.
Wypada też coś napisać o modelu 3D Sonica, który dosyć mocno się różni od swojej pierwszej wersji. To jak prezentuje się niebieski jeż, sprawia, że aż chce się uwierzyć w teorie spiskowe mówiące o tym, że pierwszy projekt Sonica został pokazany światu tylko po to, by narobić szumu wokół filmu. Oglądając film, czasami ciężko powstrzymać śmiech na myśl o tym, jakby wyglądały niektóre sceny z Soniciem z pierwszego zwiastuna. Ogólnie, efekty specjalne robią wrażenie, zwłaszcza w kilku sekwencjach, gdzie pojawia się dosyć specyficzne very slow motion.
"Sonic. Szybki jak błyskawica" - opinia
Podsumowując - "Sonic. Szybki jak błyskawica" to po prostu film… fajny. Cały świat chce by unikać tego kolokwializmu, ale ciężko znaleźć tutaj inne słowo - bo taka właśnie jest ta produkcja. Nie mamy tutaj do czynienia z ambitnym tworem, który zostanie z nami na dłużej. To po prostu bardzo fajny (fajowy?) film, którego seansom towarzyszą zarówno śmiechy dzieci jak i uśmiechy dorosłych (związane niekiedy z politowaniem, czy niedowierzaniem, ale jednak).
Jest to więc świetny film familijny, w swojej kategorii osiągający całkiem wysoki poziom, choć niestety - pozbawiony jakiejkolwiek ambicji i bez jakiegokolwiek ciekawego przekazu, którego nie ignorują najlepsze produkcje tego typu. Bawić na Sonicu można się świetnie, trzeba tylko pamiętać, by nie spodziewać się za wiele, tylko po prostu - trochę się odmóżdżyć.
Ocena końcowa: 8/10
Film obejrzałem w kinie Cinema City Wroclavia.
Kamil Suyon Kenig
fot. materiały prasowe
Zwiastun filmu o Sonicu