W strefie wojny - recenzja
2021-01-18 11:38:37"W strefie wojny" to nowy film akcji w ofercie platformy Netflix. Gwiazdą obsady jest Anthony Mackie, a fabuła łączy poważne i ciekawe tematy z dość naiwnymi i źle poprowadzonymi wątkami bohaterów. Czy ostatecznie warto to zobaczyć? Przeczytajcie recenzję filmu "W strefie wojny"!
Głównym bohaterem filmu jest młody, ale już bardzo doświadczony pilot dronów, Harp (Damson Idris), który podczas jednej z akcji podejmuje własną decyzję, sprzeczną z odgórnymi rozkazami. Choć przez niektórych może być uznany za bohatera, to jednak dowództwo karze go za niesubordynację i wysyła do tytułowej strefy wojny. Tam, pod okiem ekscentrycznego oficera, który jak to mówią "jest inny niż wszyscy", Harp ma zobaczyć skutki swoich działań z bliska i poznać, że wojna widziana z kamerki drona to coś innego niż walka z karabinem, oko w oko z wrogiem.
Strefa zmilitaryzowana, gdzie ma służyć bohater jest miejscem walk, toczonych nie tylko przez ludzi, ale także roboty, które mają pomagać w walce. Natomiast sam przełożony Harpa - wspomniany Leo (Anthony Mackie) szybko okazuje się szczytowym osiągnieciem w dziedzinie sztucznej inteligencji, androidem, łączącym w sobie cechy super-żołnierza oraz człowieka.
Właśnie ta jego ludzka strona jest kwestią, która nie każdemu przypadnie do gustu. Twórcy nie byli w stanie jasno określić, jak w zasadzie funkcjonuje ta postać. Z jednej strony jest robotem, nad którym ktoś powinien mieć kontrolę, a z drugiej strony jego charakter i samodzielne podejmowanie decyzji sprzecznych z wytycznymi temu przeczy. Zdaje się, że to kolejny fajny pomysł, który zupełnie nie sprawdził się w praktyce, wprowadzając widza w konsternację i mnożąc głupotki logiczne w fabule.
Natomiast jeśli chodzi o sceny akcji, to "W strefie wojny" jest produkcją kompetentną, bo na ekranie dzieje się dużo ciekawych rzeczy, a przy tym twórcy pokusili się o zaznaczenie mrocznej strony konfliktów zbrojnych. Widzimy jak umierają cywile, widzimy jak bezwzględne są obie strony konfliktu, a nie tylko "ci źli" i widzimy jak ułomne potrafią być maszyny, które pewnie kiedyś zastąpią ludzi na frontach wojen.
"W strefie wojny" spokojnie może się sprawdzić jako średni akcyjniak na popołudnie, ale nie spodziewajcie się, że zachwycą was efekty specjalne, rozmach albo świetna rola ulubionego aktora. Wszystko jest tu po prostu takie sobie...
Ocena końcowa: 5/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Netflix