Tyler Rake 2 - recenzja
2023-06-19 11:54:48„Tyler Rake 2” to bezpośrednia kontynuacja filmu „Tyler Rake: Ocalenie” z 2020 roku, w której Chris Hemsworth powraca jako najemnik specjalizujący się w tajnych misjach ratowania zakładników. Czy twórcy dali radę zaprezentować nam ciekawe i widowiskowe sceny akcji z rozmachem, czy raczej zeszli do poziomu przeciętnych sensacyjnych produkcji, jakich pełno jest na platformie Netflix? Przeczytajcie recenzję filmu „Tyler Rake 2”!
W filmie „Tyler Rake 2” główny bohater powraca niemal z zaświatów. Był postrzelony, nieprzytomny, spadł z mostu i poszedł pod wodę jak kamień… a jednak przeżył, wyrzucony na brzeg, gdzie czekała na niego ekipa ratunkowa (i leniwi scenarzyści), aby po kilkumiesięcznej śpiączce i krótkim wprowadzeniu z montażem treningowym (rodem z serii „Rocky”), wepchnąć go w objęcia kolejnych niebezpieczeństw.
Tym razem Rake musi uwolnić z więzienia udręczoną rodzinę bezwzględnego gruzińskiego gangstera, a żeby zechciał się zgodzić, mocno przyspieszając swoją fizjoterapię, okazuje się, że w opałach jest siostra byłej żony głównego bohatera. Kobieta wpakowała się w małżeństwo z jednym z braci kierujących organizacją przestępczą, mającą do dyspozycji istną armię wiernych „członków rodziny” (mafijnej).
Pierwsze 40 minut seansu to w większości sekwencja odbijania z więzienia wspomnianej kobiety oraz dwójki jej dzieci i absolutnie jest to najlepsza część filmu. Reżyser Sam Hargrave funduje nam kapitalne sceny akcji, w których imponujące jest po prostu wszystko – od ruchów kamery i zdjęć, przez choreografię walk i strzelanin, emocjonujące zwroty akcji i dynamiczną muzykę, aż po godną podziwu grę Chrisa Hemswortha, dającego sobie radę w bardzo trudnych zadaniach razem z niesamowitymi kaskaderami. Scena walki na spacerniaku bliska jest geniuszowi bliźniaczej akcji z „The Raid 2: Infiltracja”, a późniejszy pościg samochodowy oraz rozwałka w (i na) pociągu to zapierający dech majstersztyk.
Niestety, później na pierwszy plan zaczynają wychodzić mankamenty tej produkcji, zupełnie jakby twórcom starczyło „pary”, pomysłów, kreatywności i budżetu na dwie godziny tej samej jakości. Fabuła zaczyna ujawniać mniejsze i większe głupoty, a scenariusz zaczyna pogłębiać klisze i schematy, pozwalające na przewidywanie wszystkiego ze sporym wyprzedzeniem.
W sumie nie przeszkadza to w dalszym oglądaniu, bo nie ma tu mowy o żenadzie czy nudzie, jednak mamy wrażenie, że poziom zabawy spada raptownie od „ekstra, wybitnego” do „takiego sobie przeciętniaka”. Nawet sceny akcji nie są już fajne, bo obserwujemy głównie strzelaninę w wieżowcu i jego okolicach, a sam finał to tylko trochę nocnej wymiany ognia i mordobicie w remontowanym kościele.
Protagonista z pewnością powróci w trzeciej części i cieszy nas to, bo „Tyler Rake” to po dwóch filmach udana seria, ale liczymy, że Netflix bardziej zadba o najwyższą jakość nie tylko na zachętę, ale i w dalszej fazie seansu. Natomiast warto zaznaczyć na koniec (aby nie było tak pesymistycznie), że Sam Hargrave nie stroni od naprawdę krwawych i brutalnych walk wręcz, co ponownie przywołuje na myśl „The Raid” czy „Johna Wicka”, a to już wyśmienite towarzystwo.
Film „Tyler Rake 2” świetnie pokazuje również, że Chris Hemsworth nawet jak ma bezbarwnego przeciwnika (z motywacjami sztucznie budowanymi poprzez nudne retrospekcje), to potrafi przyciągać naszą uwagę wielką charyzmą i ekranową prezencją. Młot Thora nie jest mu teraz do niczego potrzebny.
Ocena końcowa: 6,5/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Netflix