The Highwaymen - recenzja
2019-04-01 11:35:30Film „The Highwaymen”, który 29 marca zadebiutował na platformie Netflix, to historia dwóch byłych funkcjonariuszy policji, ścigających Bonnie i Clyde'a. Podstarzali, bez formy i bez większego wsparcia zostają wysłani w pogoń za nieuchwytną parą legendarnej pary bandytów. Produkcja z 1967 roku pokazuje nam wydarzenia z punktu widzenia wyjętych spod prawa przestępców. Natomiast dzieło z 2019 roku przedstawia wszystko z drugiego punktu widzenia. Czy twórcom udało się ciekawie to wszystko przedstawić? Przeczytajcie recenzję filmu „The Highwaymen”!
Bonnie i Clyde w filmie „The Highwaymen” to zabójczy duet, który dla opinii publicznej jest jak uwielbiana, romantyczna para celebrytów, okradająca „złodziejskie banki”. Tymczasem Bonnie i Clyde zostawiają za sobą szlak krwi martwych policjantów, co sprawia, że w pogoń za nimi ruszają setki funkcjonariuszy. Niestety – bezskutecznie. Bezsilność władz sprawia, że potrzebni stają się dwaj emerytowani strażnicy Teksasu, których metody może są staromodne, ale okazują się wyjątkowo skuteczne. Bohaterowie, działając na skraju prawa i bez wsparcia, stają się jedynymi osobami potrafiącymi zrozumieć i przewidzieć działania Bonnie i Clyde'a.
Opowieść w „The Highwaymen” skupia się na pościgu, który prowadzą Frank Hamer oraz Maney Gault. Bonnie i Clyde'a widzimy jedynie w kilku ujęciach, a z bliska dosłownie w ostatniej scenie. Tym razem to postacie, w które wcielają się Kevin Costner i Woody Harrelson są na pierwszym planie i trzeba przyznać, że stworzyli oni znakomitą parę protagonistów. Obaj aktorzy świetnie przedstawili swych bohaterów, jako gości, którym jeszcze nie jest wszystko jedno, ale których bieganie za bandytami już po prostu przerasta. Tylko doświadczenie, spryt i radykalne metody pozwolą im stoczyć równą walkę z młodzieńczą brawurą pary przestępców.
Twórcy bardzo poprawnie przedstawili relacje między głównymi bohaterami, jednak zabrakło tu trochę więcej pikanterii, konfliktu czy mocniejszych kontrastów. Co prawda, Hamer i Gault prowadzą niezłe dialogi, ale przez cały seans można odnosić wrażenie, że brakuje tu emocji, których oczekujemy – choćby jednej sceny, jednego dialogu, który zbudowałby niezapomnianą ekranową parę. Jeden rewelacyjny dialog jest, ale nie miedzy nimi, a między Hamerem a ojcem Clyde'a, który stara się brać syna w obronę, choć doskonale rozumie, że ten nie wyjdzie żywy z obławy, którą planują główni bohaterowie.
No właśnie – obława, a raczej finałowa zasadzka, pułapka na drodze, w którą wpadają Bonnie i Clyde, nie jest większym zaskoczeniem, bo losy tej dwójki znane są większości z nas. Istotą filmu jest zatem nie punkt docelowy, a sama podróż i kolejne wydarzenia, sploty wątków i osoby, które doprowadziły do unicestwienia Bonnie Parker i Clyde'a Barrowa. W filmie nie zobaczymy dużej ilości strzelanin oraz pościgów, choć i sceny akcji się tu trafiają. Większość scen jest jednak oparta na dialogach i podróży, którą odbywają bohaterowie, śladami martwych policjantów i zrabowanych banków, stacji paliw itd.
Warto zaznaczyć, że twórcom dobrze udało się oddać ducha tamtych lat. Lata 30’ XX wieku oddano w scenografii, kostiumach, rekwizytach i zachowaniu postaci, a Costner i Harrelson ze swoją charyzmą idealnie wpisują się w wizerunek twardych strażników Teksasu – w kapeluszach i z bronią w ręku. To głównie dla tej pary warto zobaczyć ten film, choć uczciwie przyznajemy, że „The Highwaymen” jest solidną odpowiedzią na klasyczny tytuł „Bonnie i Clyde”. W 1967 roku kibicowaliśmy bandytom, a teraz trzymamy kciuki za policjantów. To chyba jest remis, prawda? Nawet jeśli drwiący z prawa kochankowie w końcu przegrali.
Michał Derkacz
fot. Netflix