Sully - superbohater taki jak my [RECENZJA]
2016-12-05 12:47:27Chesley "Sully" Sullenberger to kapitan, który 15 stycznia 2009 roku posadził uszkodzony samolot na rzece Hudson, ratując życie 155 osobom znajdującym się na pokładzie. Zdarzenie to błyskawicznie określono "Cudem na rzece Hudson", a sam Sully został bohaterem w oczach pasażerów feralnego lotu i telewidzów z całego świata.
Mimo to, Sullenberger musiał zmierzyć się z zarzutami komisji badającej katastrofy lotnicze, która ujawniała fakty, mogące zrujnować jego karierę. Właśnie na tym wątku skupia się Clint Eastwood w filmie pt. "Sully". Była to bardzo dobra decyzja, dzięki której opowieść, choć powszechnie znana, jest emocjonująca od początku do końca. Pomaga w tym także nielinearny, nieoczywisty montaż, który pokazuje wypadki niechronologicznie.
Sully'ego poznajemy, kiedy zbudzony sennym koszmarem, siedzi w pokoju hotelowym, oczekując na spotkanie z komisją, badającą katastrofy lotnicze. Jednak jak później powie sam bohater, nie była to katastrofa, tylko wodowanie samolotu, który nie znalazł się w wodzie, lecz na niej. Takie niuanse będą bardzo istotne w sprawie o jego dobre imię, szacunek i dalsze losy kariery.
Twórcy, gdy w końcu pokazują nam przebieg całego zdarzenia, skupiają się na tzw. czynniku ludzkim, który ostatecznie będzie decydujący w sprawie awaryjnego lądowania Sullenbergera. Jego ponad 40-letnie doświadczenie pilota pozwoliło, jak sam to określił, "na oko" ocenić, że wbrew zaleceniom z wieży kontroli lotów, posadzić samolot z niedziałającymi silnikami, na odpowiednio szerokiej i długiej rzece Hudson. Ta spontaniczna decyzja uratowała 155 osób i jak się później okazało, była jedyną opcją, w której samolot nie rozbija się.
Jednak czynnik ludzki, to także drugi pilot, stewardessy i wszystkie załogi ratunkowe, które pomagały pasażerom, wydostać się z tonącego samolotu. W tym momencie trzeba podkreślić bardzo dobre, choć pozbawione fajerwerków, aktorstwo. Tom Hanks jako Sully doskonale oddaje emocje i stany, z którymi musi mierzyć się zwykły facet, postawiony w tak niezwykłej sytuacji. Abstrahując już od czynu, jakiego dokonał, to nagle stał się rozpoznawalny, w mediach mówiono tylko o nim i nazywano go bohaterem. Z drugiej strony, nadal miał swoje prywatne problemy, jak każdy z nas. Świetnie gra też Aaron Eckhart, któremu przypadła rola drugiego pilota - Jeffa Skilesa. Ten wspierał Sully'ego zarówno w samolocie, jak i na długo po lądowaniu i w czasie rozprawy.
Twórcy efektów specjalnych także nie mają się czego wstydzić. Wszystko stoi na bardzo wysokim poziomie. "Sully" nie jest arcydziełem. To solidnie przedstawiona, dobrze wyreżyserowana, ciekawa historia prawdziwego człowieka, która powinna zainteresować nie tylko miłośników kina katastroficznego. To film, który udowadnia, że nie trzeba iść na produkcje Marvela, by poznać superbohatera!
Michał Derkacz
Sully, reż. Clint Eastwood, prod. USA, czas trwania 96 min, dystr. Warner Bros. Entertainment Polska, polska premiera 2 grudnia 2016
Film zobaczyłem w Dolnośląskim Centrum Filmowym we Wrocławiu.