"Step up" - banalny film o niebanalnym tle
2006-10-12 12:25:49Banalna i przewidywalna od początku aż do samego historia, dobra muzyka i doskonałe układy choreograficzne - tak w jednym zdaniu można opisać "Step up" w reżyserii Anne Fletcher. Ten film jest ucztą, bynajmniej nie intelektualną, lecz - estetyczną.
Wychowany w rodzinie zastępczej na przedmieściach San Francisco Tyler, wraz z dwoma ciemnoskórymi przyjaciółmi - Mac'iem i Skinny'm nie tracą czasu w szkole - kradną auta, chodzą na imprezy i tańczą. Pewnego dnia w przypływie nagłej agresji wdzierają się do Akademii Sztuk Pięknych, gdzie demolują scenę, tłuką pomniki i niszczą rekwizyty. Tyler zostaje skazany na 200 godzin prac społecznych, które ma odrobić pracując jako woźny w tejże akademii.
Tymczasem Nora przygotowuje swój maturalny występ taneczny. W ostatniej chwili jej partner skręca kostkę. Dziewczyna urządza casting, by znaleźć nowego tancerza. Najlepszy okazuje się oczywiście... pan woźny.
"Step up" to powtórka "Dirty Dancing" w nowej, hip-hopowej rzeczywistości. Różnica polega na tym, że zarówno Tyler, jak i Nora potrafią tańczyć, pochodzą jednak z dwóch odrębnych światów - ona jest panienką z dobrego domu, która, jak mówi jej matka "wcześniej zaczęła tańczyć, niż chodzić", nauczycielką w szkole baletowej dla maluchów, on zaś - adoptowanym, białym chłopakiem, który tańczy hiphop. Zderzenie tych dwóch szkół tańca - snobistycznego baletu i ulicznego hiphopu, jest motywem przewodnim całego filmu.
Ponieważ "Step up" to amerykańska produkcja skierowana do młodych ludzi, nie obejdzie się bez kilku umoralniających lekcji - że najważniejsze są marzenia (Tyler, mimo swojej nie najlepszej sytuacji materialnej w końcu zostaje przyjęty do akademii), a do ich spełnenia dochodzi się dzięki wytwałości i ciężkiej pracy; że prowadzenie niemoralnego życia ma mało tragiczne skutki (młody Skinny umiera od postrzału miejscowego gangstera PJ-a, ponieważ kradnie mu samochód); że trzeba określić w swoim życiu cele i do nich dążyć.
Banalną treść scenariusza wynagradza choreografia i ścieżka dźwiękowa. Film wykorzystuje piosenki Seana Paula, Kelis i Ciary, muzyczny klimat oscyluje między hip-hopem, soulem i r&b. Choreografią zajęła się natomiast sama pani reżyser - efekt jest porywający, szczególnie, że w "Step up" to właśnie taniec jest ogniwem łączącym wszystkie etapy historii Tylora i Nory, towarzyszy im w chwilach słabości, hartuje ich charaktery, w końcu - jest spełnieniem marzeń.
Mój lubiący ambitne filmy kolega, gdy dowiedział się, że wybieram się na "Step up", zrobił pełną wyższości minę i spytał pogardliwie "Na tę chałę?". Mi się jednak wydaje, że czasem warto opuścić świat ambitnych, niekomercyjnych filmów i obejrzeć obraz o banalnej wprawdzie treści, lecz porywający, pełen radości tańca i energii.
Małgorzata Kaczmar
(malgorzata.kaczmar@dlastudenta.pl)