Słabo-znakomita hybryda
2009-06-12 10:06:05Tony Gilroy jest bez wątpienia jednym z najbardziej utalentowanych scenarzystów Hollywood. Dwa lata temu swoim debiutem - „Michaelem Claytonem" - zasygnalizował aspiracje dołączenia do czołówki reżyserów. Jego najnowszy film, kolejna kolaboracja z jednym z najwybitniejszych żyjących aktorów Tomem Wilkinsonem, „Gra dla dwojga" jest, mimo wielu dobrych sekwencji i świetnego aktorstwa, wyraźnym krokiem wstecz.
Ray i Claire prywatnie są parą. On jest byłym agentem brytyjskiego wywiadu MI6, ona odeszła z Centralnej Agencji Wywiadowczej. Aktualnie pracują dla jednej z najważniejszych firm kosmetycznych w kraju jako agenci korporacyjni. Mają za zadanie wykraść recepturę nowego produktu konkurencji. Operacja to tyleż skomplikowana, co bardzo czasochłonna i wprowadzająca wiele napięcia między kochankami. Na dokładkę Richard Garsik (błyskotliwy jak zawsze Paul Giamatti), szef korporacji, niecierpliwi się...
„Michaelem Claytonem" Tony Gilroy udowodnił, że nawet najbardziej wytartemu schematowi jest w stanie nadać nową jakość. Niestety drugi raz ta sztuka nie do końca się udała. „Gra dla dwojga" jest filmem z bardzo ciekawym zawiązaniem akcji, które jednak prowadzi do rozwleczonego i rozpadającego się na dwa odrębne filmy środka. Z jednej strony mamy bowiem na dużym tempie realizowaną intrygę związaną z walką dwóch korporacji kosmetycznych. Z drugiej monotonne, niewciągające i na siłę przedłużane sekwencje, w których poznajemy losy pary kochanków. Gilroyowi wyraźnie zabrakło lekkiej ręki do wykreowania tej potencjalnej romantycznej, humorystycznej historii. Niestety nie pomogli mu także aktorzy, którzy nie współpracowali ze sobą dobrze. Powodem takiej sytuacji jest wyjątkowo przeciętna forma Clive'a Owena, który zagrał na jedną nutę, bez zaangażowania, sztywno i bez wyrazu. Julia Roberts w roli Claire jest natomiast znakomita. Niestety taka różnica poziomów między wykonawcami zaowocowała kompletnym brakiem chemii.
Trzeba oddać Gilroyowi, że jego nierówny film ma wiele znakomicie zrealizowanych scen. Niestety żadna z nich nie jest związana z drugim analizowanym przeze mnie wątkiem. Całe zaangażowanie reżysera w wątek kradzieży receptury daje efekt w końcówce, której tempo jest nareszcie takie, jakie być powinno. Gilroy, z dużą pomocą operatora Roberta Elswita, swojego brata Johna montażysty oraz Jamesa Newtona Howarda odpowiedzialnego za muzykę, zamknął film zaskakującym zwrotem, za co duże brawa.
Nie można nie wspomnieć także o pracy aktorów na drugim planie. Paul Giamatti i Tom Wilkinson to godni siebie rywale, którzy jak zwykle dają z siebie wszystko tworząc zapadające w pamięć epizody. Podobnie zresztą rzecz się ma z Carrie Preston, Denisem O'Hare czy Kathleen Chalfant.
„Gra dla dwojga" to film bardzo nierówny. Nie mogę jednak powiedzieć, że nieudany. Tony Gilroy niestety nie potrafił sprawnie połączyć intrygi szpiegowskiej z komedią obyczajową. Wyszła hybryda rozpadająca się na dwa osobne obrazy - znakomity i słaby. Jednak fani Julii Robert powinni być bardzo zadowoleni. Dla zwolenników Clive'a Owena lepszy będzie „The International".
Maciej Stasierski
(maciej.stasierski@dlastudenta.pl)