Simpsonowie trzymają poziom
2007-08-07 15:14:57Społeczności, których życie toczy się w dwóch nurtach. Oficjalnym – tolerancyjnym, otwartym, religijnym oraz tym drugim, zepchniętym gdzieś głęboko w domowe pielesze, ale co jakiś czas boleśnie o sobie przypominającym. Pełnego zabobonów, zdewocenia i ksenofobii. Odległego od oficjalnie lansowanego „american dream”, pozowania na naród indywidualistów i nonkonformistów, a pełnego sfrustrowanych, zakompleksionych ludzi.
Kinowa wersja serialu trochę za mało skupiała się na ukazywaniu w krzywym zwierciadle amerykańskiej minispołeczności, obśmiewania jej firmowych tradycyjnych wartości (takich jak rodzina, patriotyzm graniczący z nacjonalizmem, religia). A to właśnie było solą serialu.
Film Silvermana i Groeninga to raczej zbiór mniej lub bardziej wybrednych gagów. Diagnoza amerykańskiego społeczeństwa została zepchnięta gdzieś na drugi plan. Wciąż zauważalny, lecz nie najważniejszy.
Ale co trzeba przyznać, twórcy wciąż nie oszczędzają nikogo – oberwało się czołowym politykom, muzykom, aktorom. Otwarcie drwią z wszechobecnej politycznej hiperpoprawności. Gdy znienawidzony przez Homera sąsiad Ned Flanders wstaje, by złożyć „ważne oświadczenie”, Simpson zaciska kciuki i powtarza „gej, gej, gej, gej”. Innym razem po słowach Lenny’ego „czarny to najpodlejszy kolor”, jego czarnoskóry przyjaciel odpowiada „spoko, przyzwyczaiłem się”.
Czy komukolwiek innemu żarty na temat mniejszości uszłyby na sucho?
Wersja kinowa„The Simpsons” to produkcja zabawna, pełna różnorodnego humoru. Z pewnością nie zawiedzie oczekiwań widzów, którzy do tej pory nie za bardzo interesowali perypetiami rodzinki ze Springfield, ani najstarszych fanów. Tym drugim może pozostać jednak lekki niedosyt.
Marcin Szewczyk