Problem trzech ciał - recenzja serialu
2024-03-25 12:41:51David Benioff oraz D.B. Weiss, czyli twórcy słynnej ekranizacji „Gry o tron” w 2024 roku powracają z nowym serialem, także zrealizowanym w oparciu o znaną powieść. „Problem trzech ciał” można oglądać na platformie Netflix od 21 marca, a na przestrzeni 8 odcinków poznajemy niesamowicie skomplikowaną opowieść z gatunku science fiction. Czy warto ją poznać?
Skomplikowane jak tylko można
Czego tu nie ma? Dwie linie czasowe (lata 60’ i współczesność), maile z obcą cywilizacją, nadchodzącą inwazja kosmitów, zaawansowana gra VR, genialni naukowcy, sekty religijne, tajni agenci, wszechmocni prorocy, groźne wynalazki, odliczanie do śmierci, mózg wysłany w kosmos i można by tak jeszcze długo wymieniać.
„Problem trzech ciał” z jednej strony robi wszystko, aby zyskać miano najbardziej skomplikowanego serialu w historii, a jednocześnie jego temat jest już doskonale znany. Za 400 lat na Ziemię przybędzie obca cywilizacja, która traktuje nas jak robaki, wybierając sobie tylko nielicznych do współpracy w przyszłej kolonizacji. Jednak termin ich przyjazdu jest tak odległy, że nikt z obecnie żyjących nie dożyje ewentualnego spotkania. Co zatem robić? Jak planować kroku ludzkości na pokolenia wprzód? Kto ma mandat, by zarządzać grupą (i kto ma w niej być) szykującą reakcję, kroki wyprzedzające przybycie obcych?
Ekranizacja książki po brzegi wypchanej opisami poszczególnych wydarzeń i zjawisk to gigantyczne wyzwanie, które pewnie powinno być rozciągnięte na wiele sezonów. My omawiamy jednak to co zostało już pokazane i nie da się ukryć poczucia, że absolutnie wszystko zostało tu potraktowane bardzo skrótowo. David Benioff i D.B. Weiss kondensują jak mogą i nawet nieźle im to wychodzi, natomiast skutki uboczne są wyraźne i dość bolesne.
Już po 3-4 odcinku tracimy poczucie, że rozumiemy cokolwiek z tych pseudo-naukowych wykładów, stanowiących żmudną ilustrację zarówno tytułowego problemu trzech ciał, jak też innych wydarzeń, które dzieją się teraz, ale również dopiero mają mieć miejsce. Bez względu na to, czy rozumiemy naukowe zawiłości czy nie, z kilometra widać cały szereg głupot i bezsensownych elementów, które może były wyjaśnione w powieści, ale twórcy serialu nie zawracali sobie nimi głowy.
Bohaterowie #nikogo
Mimo to historia potrafi wciągnąć, choćby ze względu na ogromny poziom oryginalności, sprawiający, że z zainteresowaniem włączamy każdy kolejny odcinek. Są tu tony dziwnych pomysłów, ale też kwestii moralnych i światopoglądowych, sprawiających, że o „Problemie trzech ciał” myśli się długo i intensywnie w trakcie i po seansie.
Co więcej, jakość efektów specjalnych (jak na serial) jest imponująca, a i całość realizacji stoi na wysokim poziomie. Zauważalnym problemem jest natomiast kreacja postaci i aktorstwo. Przez 8 odcinków nie byliśmy w stanie zainteresować kimkolwiek z grona głównych bohaterów i bohaterek, nie mówiąc już o kibicowaniu im czy choćby zapamiętaniu poszczególnych imion.
Wszyscy są skrajnie nijacy i obojętni, mino usilnych prób twórców w nadaniu im jakichś cech osobowości. Jest „ta ładna”, „ten stary”, „ten gruby”, „ten chory”, „ta Azjatka” itd. Kiedy ktoś ginie albo ma jakieś dramatyczne przeżycia, to nam nawet brew nie drgnie. To problem ciał każdej gwiazdy w obsadzie tego serialu. Bez fajnych, charyzmatycznych, wielowymiarowych postaci nie da się zbudować wciągającej historii. Jeśli tytuł ten ma jeszcze wrócić i to szybciej niż za 400 lat, to muszą pojawić się w nim jakieś jednostki z krwi i kości, a nie tylko modelki i znajomi twórców z „Gry o tron”.
Ocena końcowa: 5/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe