Podły, okrutny, zły - recenzja przedpremierowa
2019-05-06 10:22:38Przystojny, czarujący, charyzmatyczny czy podły, okrutny, zły? Kochający partner czy bezwzględny morderca i gwałciciel? W końcu - winny czy niewinny? Takie pytanie stawia przed nami nowy film Joe Berlingera, w którym Zac Efron gra Teda Bundy'ego, a Lily Collins zakochaną w nim, wieloletnią partnerkę - Liz Kloepfer , która nie była w stanie uwierzyć, że jej wymarzony facet jest jednocześnie sprawcą brutalnych zbrodni na młodych kobietach. Czy "Podły, okrutny, zły" to udana produkcja? Przeczytaj recenzję!
"Podły, okrutny, zły" to film dość… dziwny i w zasadzie trudno określić nie tylko jego gatunek, ale też cel w jakim powstał. Wszystko zaczyna się od sceny w więzieniu, kiedy podczas „widzenia” Teda odwiedza Liz. Finał tej rozmowy jest pokazany na końcu filmu, by zamknąć całość klamrą, ale tak naprawdę wszystko, co obserwujemy pomiędzy nie sprawia, że czekamy na ostateczne wyznanie Bundy’ego z wypiekami na twarzy.
Przecież, już na starcie, jako widzowie, wiemy, że Ted jest psychopatycznym sadystą i mordercą kobiet, który na trudne do opisania sposoby potrafił obchodzić się ze swymi ofiarami. Tymczasem w filmie jest nam przedstawiony jako przystojny uwodziciel, odpowiedzialny i wierny partner, którego w zasadzie przez cały seans nie widzimy w roli „tego złego”, podobnie jak Liz, dla której szokiem były doniesienia prasy o poszukiwaniach (i później) aresztowaniu Teda, który na nią nawet nigdy nie podniósł głosu, nie mówiąc o rękoczynach. Jasne, taki początek z jej perspektywy jest ciekawym pomysłem twórców, ale ostatecznie obraca się przeciw nim, bo "Podły, okrutny, zły" staje się przez to zwyczajnie nudnawy, a emocji jest tu jak na lekarstwo.
Jeśli oczekujecie, że w filmie o legendarnym seryjnym mordercy będą jakieś drastyczne sceny, to uprzedzamy, że się rozczarujecie. Oprócz króciutkiej retrospekcji pod koniec, film nie prezentuje nam żadnej zbrodni Teda, niemal wyłącznie prezentując jego (oraz Liz) punkt widzenia, z którego jest on człowiekiem niewinnym, pomyłkowo, niesprawiedliwie i pochopnie uwięzionym, do którego dobiera się odpowiednie dowody, by obarczyć go winą za nierozwiązane zbrodnie z kilku lat. A jak wiemy, Ted w latach 1974-1978 zabił wiele młodych kobiet, jednak wyrok śmierci usłyszał za ledwie kilka udowodnionych na Sali sądowej.
Mówiliśmy, że produkcję tę trudno zaklasyfikować. Film z nieokreślonego romansu, poprzez elementy biograficzne, z czasem staje się typowym dramatem sądowym, kiedy to Ted postanawia bronić się samodzielnie i jest w tym równie bezczelny co skuteczny, aż do czasu, kiedy ekspert porównuje ślady jego zębów z tymi, które sprawca zostawił na ciele jednej z ofiar. Nie zmienia to jednak faktu, że Ted na tym etapie jest już bardzo daleko od szczęścia u boku Liz, a coraz bliżej do krzesła elektrycznego. Natomiast całej rozprawie towarzyszy medialne show bez precedensu. Losy Bundy’ego śledzi cała Ameryka i jest to pierwszy proces w historii transmitowany przez telewizję. Na Sali rozpraw, w roli obserwatorek, stawiają się zakochane w Tedzie kobiety. Bundy zyskuje medialną sławę oraz rzeszę wierzących w jego niewinność fanek.
Niestety wszystko to nie sprawia większego wrażenia, bo "Podły, okrutny, zły" to film bez polotu, zbyt rozmyty, by utrzymać naszą uwagę, a przecież tego oczekujemy od produkcji o seryjnym mordercy. Natomiast trzeba przyznać, że całość ratuje Zac Efron, który jest świetny w głównej roli i umiejętnie oddaje oblicze Teda, choć z drugiej strony, nie mamy tu scen, w których mógłby pokazać mordercze alter ego bohatera. Jest wyłącznie piękny, przebojowy i bezczelny w igraniu z prawem. Solidnie grają także Lily Collins oraz (w sądowej części filmu) John Malkovich (jako sędzia Edward Cowart) i Jim Parsons (jako prokurator Larry Simpson). Szkoda, że ich aktorskie popisy nie zdają się na wiele, a seans kończymy z poczuciem zaprzepaszczonego potencjału.
Ocena końcowa: 5/10
Michał Derkacz
Film zobaczyłem na pokazie przedpremierowym w Dolnośląskim Centrum Filmowym we Wrocławiu.
"Podły, okrutny, zły", reż. Joe Berlinger, prod. USA, czas trwania 108 min, dystr. Best Film, polska premiera 10 maja 2019
fot. materiały prasowe