Piła X - recenzja

29 września 2023 roku do polskich kin wszedł horror „Piła X”, najnowsza odsłona słynnej serii, która ma już za sobą zaskakujące wzloty i spektakularne upadki. Tym razem twórcy postanowili umiejscowić akcję między „Piłą” i „Piłą 2”, przywracając do życia (i głównej roli) postać Johna Kramera. Czy twórca śmiertelnych pułapek, mających karać albo dawać nowe życie powrócił w dobrym stylu? Czy Jigsaw jest w formie? Przeczytajcie recenzję filmu „Piła X”!

O czym jest film?

Nie ma wątpliwości, że „Piła” bez Johna Kramera to nie to samo. Po śmierci bohatera w części trzeciej, stosowano różne fabularne kombinacje, aby postać ta jeszcze się pojawiała, ale seria mocno cierpiała na jego odejściu, bo naśladowcy i kontynuatorzy jego chorej misji nie byli już tak charyzmatyczni. W filmie „Piła X” Tobin Bell znów gra główną rolę, co jest strzałem w dziesiątkę, ale oczywiście ma swój efekt uboczny, bo 81-letni aktor nie może wyglądać jak 17-lat temu, gdy widzieliśmy go na łożu śmierci w „Pile 3”. To naprawdę potrafi przeszkadzać, ale chyba komputerowe odmładzanie go byłoby jeszcze gorszą decyzją. Ten stan rzeczy po prostu trzeba zaakceptować.

Trudniej jest przyjąć do wiadomości, że geniusz, jeśli chodzi o planowanie i przewidywanie cudzych decyzji, da się nabrać naciągaczom, podającym się za chirurgów, niczym babcia odbierająca telefon „od wnuczka”. W dodatku ta sytuacja z wyjazdem do Meksyku i udawaną operacją zajmuje mnóstwo czasu ekranowego, przez co seans wydłuża się niepotrzebnie do prawie 2 godzin.

Nowa "Piła" jest naprawdę ostra!

Na szczęście, kiedy już Jigsaw dostaje motywacji, aby dać nauczkę całej grupie ludzi, akcja rozkręca się, a przewidywalny i średnio wyreżyserowany dramat zamienia się w ekscytujący, brutalny i szalenie krwawy horror. Nowa „Piła” jest naprawdę ostra! Kolejne gry, proponowane przez Kramera, są proste, ale nie zawsze da się przewidzieć zachowanie danej postaci. Jest naturalnie schemat „od wyparcia, przez bunt aż po walkę o życie”, jednak rozstrzygnięcia często nie są banalne.

Możemy mieć tu tylko zastrzeżenia dotyczące uczciwości niektórych „gier” proponowanych przez Jigsaw. Motyw przewodni filmu to bez wątpienia „fałszywe nadzieje”, a paradoksalnie nie dotyczy to tylko wstępu z oszukańczą operacją, ale też czasu jaki protagonista daje swym ofiarom na uwolnienie. 3 minuty na odpiłowanie nogi i pobranie sobie szpiku? Serio? Pomijając fakt, że 99% ludzi zemdlałoby w trakcie, to fizycznie jest to niemożliwe, co widzimy na ekranie. To tylko jeden przykład, by nie wchodzić w spoilery, ale podczas seansu ta nieuczciwość gier powtarza się kilkukrotnie.

Zasady gry złamane jak kości

Główny bohater gra tu zgodnie z własnymi zasadami i zależy mu na zdrowiu ofiar, które przetrwały, ale one też czasem potrafią go zaskoczyć, dzięki czemu podczas seansu mamy poważne obawy o losy Kramera, co jest sporym sukcesem twórców, skoro przecież wiemy, że bohater ten musi przeżyć, bo wymusza to chronologia filmów z serii. Najpewniej dzieje się tak dzięki świetnej grze Tobina Bella, który w „Pile X” gra najlepiej w historii „Pił”. Jego pewność siebie, zaskoczenie, gniew czy strach są tu absolutnie wiarygodne.

Finał, jak to w tej serii, jest zaskakujący i może wydawać się wręcz absurdalny, ale taki już urok „Piły” od samego początku. Bardziej przeszkadza nam ostateczne rozwiązanie wątku osoby najbardziej pilnej do ukarania. Szkoda też, że skoro już pokazana jest scena po napisach, to jest ona naprawdę głupia, głównie ze względu na kolejną grę bez ustalonych zasad. Miało to być fajne, ale kompletnie nie wyszło. Nie zmienia to jednak faktu, że „Piła X” z 2023 roku to solidny, udany horror, który ma na siebie pomysł, jest zrobiony w duchu pierwowzoru i potrafi nas konkretnie zestresować, a o to tu przecież chodzi.

Ocena końcowa: 6/10

Michał Derkacz

Film zobaczyłem w Multikinie Pasaż Grunwaldzki we Wrocławiu.

fot. materiały prasowe