Oczy diabła - recenzja
2021-02-03 12:42:142 lutego 2021 na kanale YouTube Patryka Vegi zadebiutował film dokumentalny o handlu dziećmi pt. "Oczy diabła". Dokumentalna forma oraz poważny temat wskazują, że może to być wartościowa produkcja. Czy tak właśnie jest? Odpowiadamy w recenzji filmu "Oczy diabła".
Jak spotkałem handlarza żywym towarem
"Oczy diabła" to opowieść o kobiecie w zaawansowanej ciąży, która chce (oczywiście nielegalnie) sprzedać swoje dziecko. Patryk Vega nawiązuje z nią kontakt, a później trafia na kolejne osoby, zaangażowane w cały proceder handlu dziećmi. Poznajemy zatem pośredniczkę między matką a handlarzem, a także samego handlarza.
Film w 90% składa się z rozmów Vegi z ludźmi, którzy zgodzili się rozmawiać ze słynnym reżyserem i to przed kamerami, choć naturalnie zmieniono im głosy oraz zamazano sylwetki i twarze. Przedstawiane w rozmowach kulisy okrutnego procederu są tak mocne, jak można się było tego spodziewać.
Dowiadujemy się o "drugim dnie" portalu z ogłoszeniami o adopcji, gdzie tak naprawdę zamieszczane są oferty sprzedaży dzieci. Poznajemy sposoby "wyławiania" i "urabiania" matek, które potencjalnie będą skłonne sprzedać swoje dzieci. Są to głównie skrajnie samolubne i pozbawione instynktu macierzyńskiego osobny, dla których sprzedaż dziecka będzie sporym i łatwym zyskiem i pozbyciem się problemu jednocześnie.
Nie jest dla nich nawet istotne, czy dziecko trafi w ręce sekty albo pedofila w burdelu, czy też zostanie przeznaczone "na części", czyli uśmiercone w celu pobrania organów dla innego, chorego dziecka, którego zdesperowani rodzice są gotowi słono zapłacić za taką "operację".
Zabij dziecko za 500 tysiecy Euro
Opisuje nam się jakie są procedury, jakie są ceny i jak wygląda "perfekcyjna organizacja" tego wszystkiego. Bohaterowie filmu z drobnymi szczegółami opisują losy dzieci i rzeczy, jakie wyprawia się z nim w zależności od wieku. 3-4 letnie dzieci w rękach sekty pedofilskiej czeka inny los niż te w wieku 10-12 lat, które w świecie nielegalnej prostytucji są już uznawane za "dorosłe".
Dowiadujemy się także, jak od strony prawnej wygląda proces wywozu dzieci z Polski, w taki sposób, aby nie istniała możliwość wyśledzenia ich. Tu główną rolę mają odgrywać arabscy przemytnicy, gdyż w ich wierze (Islam) można brać ślub z nieletnimi. Potem zmienia się tożsamość dziecka i trop się urywa.
Vega bardzo dużo czasu poświęca na rozmowy o rzeczach, które klienci domów publicznych robią z przetrzymywanymi tam dziećmi. Jest to wyjątkowo bestialskie i prawdopodobnie nigdy wcześniej nie zdawaliście sobie sprawy, za co ludzie (a raczej potwory) chcą płacić dziesiątki tysięcy Euro. Za możliwość uśmiercenia nawet do pół miliona!
Zbyt wiarygodne, aby było prawdziwe?
Interesujący jest fakt, który ujawnia rozmówca Vegi, dotyczący umiejscowienia takich przybytków w Europie. Podobno są 4, w tym w Niemczech, Belgii czy... Polsce, a konkretnie gdzieś w Trójmieście. Tu pojawia się też pierwsze z kilku pytań o to, gdzie jest polska Policja i co robi w tej sprawie? Vega kilka razy mówi w filmie, że nie zwróci się do Policji o pomoc. Nawet, kiedy dowiadujemy się (razem z reżyserem) o tym, że przechwycenie dziecka bohaterki przed tym jak trafi ono w ręce handlarza jest niemal niemożliwe. Vega musiałby albo zapłacić krocie, albo wyszukać kogoś w zamian za dziecko.
Jednak na koniec Vega prosto do kamery oświadcza, że "rozwiązał tę sytuację". Nie dowiadujemy się najważniejszego - w jaki sposób? A jakby tego happyendu było mało, to powiedziane jest też, że pozbawiona skrupułów matka, która owe dziecko chciała sprzedać, nagle zmieniła zdanie i postanowiła legalnie przejść proces oddania córki w ręce Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego w Warszawie. Vega na zakończenie mówi nam, że "uratował jedno dziecko, ale razem możemy uratować tysiące".
Natomiast z filmu "Oczy diabła" nie dowiadujemy się, jak tego dokonać. Nawet on sam ostatecznie nie pochwalił się, ani jak mu się udało wyrwać dziecko z rąk sprzedajnej matki i bezwzględnego bandyty, nie wspominając już, jakim cudem zarabiający ogromną kasę handlarz miał ochotę tak bardzo zaryzykować, opowiadając o swych działaniach przed kamerą. Ten finał niestety działa na nas odwrotnie niż Vega zaplanował. Zaczynamy myśleć, czy obierając formę dokumentu reżyser nie nabrał nas wszystkich.
Ten film jest aż zbyt mocny, zbyt realistyczny i zbyt naszpikowany szczegółami, by uwierzyć w jego prawdziwość. Wiecie, na zasadzie, że najlepsze kłamstwo musi zawierać detale, by odbiorca dał się nabrać. A wiemy, że Vega ma nas za idiotów, skoro ciągle chodzimy do kina na jego okropne fabuły.
Michał Derkacz
fot. screen youtube.com/Patryk Vega