Nie otwieraj oczu: Barcelona - recenzja
2023-07-16 10:20:4814 lipca 2023 roku na platformie Netflix zadebiutował horror „Nie otwieraj oczu: Barcelona”, pokazując nam rozszerzenie uniwersum ustanowione przez film „Nie otwieraj oczu” z 2018 roku. Czy warto zobaczyć postapokalipsę w stolicy Katalonii? Przeczytajcie recenzję!
W filmie „Nie otwieraj oczu: Barcelona” obserwujemy wydarzenia na lata po tym, jak tajemnicza siła zdziesiątkowała ludzkość, choć tzw. „dzień zero” też zostanie pokazany poprzez retrospekcję. Głównym bohaterem jest Sebastian – mężczyzna, który w tragicznych okolicznościach stracił żonę i córkę, a teraz walczy o przeżycie, przemierzając opustoszałe ulice Barcelony. Zawiązuje kolejne, niełatwe sojusze z grupami innych ocalałych i próbuje opuścić miasto, kierując się w stronę możliwego azylu wewnątrz otoczonego murem zamku.
Protagonista ma jednak mroczny sekret, a duch córki nawołuje go do niemoralnych, podstępnych i zwyczajnie złych zagrań względem pozostałych. W toku akcji nieoczekiwanie pojawia się jeszcze bardziej złowieszcze zagrożenie.
Trzeba przyznać, że twórcy bardzo zaryzykowali robiąc z głównego bohatera niemal głównego złoczyńcę, który będąc odpornym na widok skazujący ludzi na śmierć poprzez samobójstwo, stara się doprowadzać do zdejmowania opasek na oczy przez swoich aktualnych towarzyszy. Trudno kibicować takiej postaci, nawet jeśli rozumiemy jej motywacje. Nie życzymy mu dobrze, a tym bardziej nie trzymamy za niego kciuków, co znacznie ogranicza zaangażowanie w akcję.
Natomiast postacie drugoplanowe szybko giną, co na szczęście zmienia się w drugiej połowie seansu, kierując nasze pozytywne emocje w ich stronę. Szkoda tylko, że wielu bohaterów zalicza głupią śmierć, rezygnując z instynktu samozachowawczego, a notoryczne wpadanie pod samochód w retrospekcjach jest tu wręcz kuriozalne.
Strona wizualna filmu „Nie otwieraj oczu: Barcelona” to jego największa zaleta. Sceny akcji są naprawdę nieźle nakręcone, zarówno te z początków apokalipsy jak też te późniejsze, typowo „horrorowe” i krwawe. Tytułowe miasto w wersji postapokaliptycznej robi także spore wrażenie. Film, który zrobili David Pastor i Alex Pastor (wspólny scenariusz i reżyseria) nie jest już tak odkrywczy jak produkcja z 2018 roku, ale nie jest też tak irytujący i głupi.
Bardzo cieszy nas, że Polska jest krajem kilkukrotnie wspomnianym, gdy słyszymy o apokalipsie w całej Europie. Może Netflix pokusi się niebawem o coś w stylu „Nie otwieraj oczu: Warszawa”, skoro tak bardzo powiększa swoje inwestycje w naszym kraju? Może nawet będzie się dało patrzeć na to bez opaski.
Ocena końcowa: 5/10
Michał Derkacz
fot. Netflix