Ocalić i zginąć - recenzja przedpremierowa
2019-04-10 13:45:59Historia jednego z najlepszych strażaków w Paryżu, który po wypadku musi zaczynać życie od nowa, to kino mocne i trudne, ale także emocjonujące i po ludzku mądre, z przesłaniem, trafiającym w serca widzów. Przeczytajcie recenzję filmu „Ocalić i zginąć”!
Frédéric Tellier zrealizował film, który jest w stanie poruszyć nas na kilku płaszczyznach. Produkcja ta działa zarówno jako pochwała niezwykle trudnej i niebezpiecznej pracy strażaków, jak i szczera opowieść o budowaniu swojego życia od nowa, ale też jako zwrócenie uwagi na nieocenioną rolę lekarzy i bliskich w procesie powrotu do normalności po traumie fizycznej i psychicznej.
Obserwujemy tu niebywałą drogę, jaką przechodzi główny bohater – Franck (znakomity Pierre Niney). Od sprawnego fizycznie, paryskiego strażaka, który ledwo dostaje awans i jest szczęśliwym mężem i ojcem, poprzez wypadek, w którym jego twarz zostaje mocno poparzona, późniejszą rehabilitację i walkę o powrót do normalności, aż do załamania i przezwyciężaniu tego stanu.
Wszystkie te etapy twórcy zaprezentowali z odpowiednim wyczuciem, wyważeniem i rozłożeniem akcentów. Tempo filmu jest dobre i w żadnej chwili nie czujemy, że jest tu czegoś za wiele, za długo, za bardzo. Choć momentami powaga dramatycznych, trudnych scen może nas przytłoczyć, to jednak z czasem dostajemy emocjonalny oddech, gdy w końcu bohater wstaje z kolan, zarówno fizycznie jak i psychicznie.
Tak naprawdę jego słowa ocalałem i zginąłem, wypowiedziane do kolegów po fachu stanowią idealną metaforę do wszelkich sytuacji, które widzimy od sceny wypadku w płonącym magazynie, który dosłownie zwala się Franckowi na głowę. Później nic już nie było jak wcześniej. „Śmierć” bohatera objawia się w najważniejszych aspektach jego dalszego życia.
Pokiereszowane ciało nie pozwala na powrót do zawodu strażaka, oszpecona twarz sprawia, że dzieci płaczą na jego widok, intymność z żoną wydaje się wymuszona, a poszukiwania nowego zajęcia w pośrednictwie pracy kwitowane są stwierdzeniem, że Pan przywyknie do spojrzeń ludzi, ale oni zawsze patrzyć będą z pewnym zaskoczeniem.
Jednak, jak wiemy, wszystko zaczyna się i kończy w głowie. Tak samo jest z naszym bohaterem, który początkowo odpycha od siebie przyjaciół i rodzinę, bo ich zainteresowanie jego osobą wydaje mu się aktem litości dla polepszenia własnego samopoczucia. Dopiero po kilku istotnych wydarzeniach, Franck jest w stanie pojąć, że sam nie da rady i to nie zmieniło się od czasu, kiedy jeszcze nie wstydził się odbicia w lustrze. Bohater musiał zrozumieć, że bliscy to coś z czego nie wolno mu zrezygnować.
„Ocalić i zginąć” nie jest tylko kolejnym filmem ku pokrzepieniu serc. To zdecydowanie bardziej wartościowe dzieło, pokazujące na przykładzie jednego człowieka, szersze zjawisko powrotu wykolejonych ludzi na nowy tor. Ta historia dotyczy nie tylko ludzi poparzonych, ale też tych, którzy w jednej chwili stają się kalekami czy dowiadują o śmiertelnej chorobie. To mocny tytuł w temacie budowania siebie na nowo, kiedy nagle wszystko staje się inne, ale wcale nie jest powiedziane, że gorsze.
Michał Derkacz
Ocalić i zginąć, reż. Frédéric Tellier, prod. Francja, czas trwania 116 min, dystr. Hagi, polska premiera 12 kwietnia 2019
fot. materiały prasowe