Mowa ptaków - recenzja festiwalowa
2019-08-03 09:35:09Film "Mowa ptaków" miał swoją światową premierę podczas 19. MFF Nowe Horyzonty. Xawery Żuławski zrealizował ten obraz na podstawie scenariusza Andrzeja Żuławskiego i trzeba przyznać, że zgodnie z festiwalowym opisem jest to przepiękny filmowy list syna do ojca. Jednak produkcja ta ma w sobie coś więcej niż tylko kolejne odwołania i cytaty z cudzych filmów. Ma niewiarygodną energię, która hipnotyzuje nas od początku i siłę, potrafiącą rozwalać wszelkie lęki, choć jak mówi jedna z bohaterek - Film powinien być radosny, a jeśli straszny to tylko na niby. Ten film Żuławskich nie jest na niby, podobnie jak rodząca się zaraz po seansie myśl, że mamy do czynienia z dziełem kultowym już w dniu premiery.
Film jest podzielony na rozdziały i przedstawia nam w nich historię kilku postaci, które z różnych powodów są odrzucone. Głównym bohaterem jest Marian (Sebastian Fabijański) - nauczyciel, wyrzucony z pracy po incydencie w szkole, ale śledzimy też los jednego z jego kolegów po fachu (Sebastian Pawlak) - także zwolnionego, który staje się „zabawką” w rękach neofaszystowskich licealistów. Mamy tu kulawą kwiaciarkę z talentem wokalnym (Żaneta Palica), mamy nastolatkę (Katarzyna Chojnacka), kręcącą swój pierwszy film smartfonem, mamy trędowatego współlokatora głównego bohatera (Eryk Kulm jr) oraz jego dziewczynę (Jaśmina Polak)pracującą jako pomoc domowa u pięknej kobiety w ciąży (Marta Żmuda Trzebiatowska), która całymi dniami przesiaduje zamknięta w „złotej klatce” przez zdziecinniałego bankiera (Borys Szyc).
Losy ich wszystkich w jakiś sposób, w danych chwilach splatają się, a kilka historii śledzimy jednocześnie, bo postacie spotykają się w dialogach i mają nieraz wspólne cele. Dominuje tu natomiast Marian, dla którego wyrzucenie z pracy w liceum stało się zaskakująco oczyszczające. Ewidentnie facet odnajduje w sobie szaleństwo, które do tej pory zdawało się tylko w nim drzemać. Teraz przebudziło się na 100% i choć bohater ten nadal zdaje się szukać siebie, to jednak jego relacje z innymi postaciami potrafi zdominować błyskawicznie – charyzmą, prezencją i sposobem mówienia, tak poetyckim i tak belferskim, że postać Adasia Miauczyńskiego w sekundę pojawia się w głowach widzów.
Tutaj trzeba zaznaczyć, że Sebastian Fabijański jest w tej roli po prostu… tak dobry, że aż strach pomyśleć, jak wiele czasu zmarnował, grając gangsterów w filmach Patryka Vegi czy też innych produkcjach szufladkujących go jako introwertycznego przystojniaka. W tym filmie Fabijański gra tak dobrze, że pewnie sam nie wiedział, że tak potrafi. Cały film zdominowany jest przez festiwal genialnego aktorstwa, a w drugiej części pojawiają się też na przykład Daniel Olbrychski i Andrzej Chyra oraz (świetni!) bracia Rafał i Marcin Mroczek.
Takie coś musi być zasługą wybitnej reżyserii i oczywiście w tym przypadku tak jest. Xawery Żuławski zrobił film szalony, a jednocześnie całkowicie zrozumiały dla przeciętnego widza. Nie jest to zarazem film prosty, bo zawiera on w sobie kilka niezwykłych paradoksów. To dzieło, w którym każdy widz odnajdzie inną tematykę i inne wartości. Dla jednych będzie to opowieść o współczesnej Polsce – wspaniałej i romantycznej, a jednocześnie pełnej paskudnych postaw, poglądów i manifestów. Dla innych będzie to film o szukaniu siebie, a dla innych o byciu artystą, konfrontacji z ojcem (bardzo ważny wątek) czy nawet o uczeniu się okazywania uczuć. Ilu widzów – tyle tematów, choć sam reżyser zrobił film, który jest dla niego zapewne hołdem złożonym ojcu i jego twórczości.
Tu zaczyna się zabawa w nawiązania i cytaty, a musicie wiedzieć, że "Mowa ptaków" jest nimi tak przepełniona, że dla jednych będzie to fascynujący pretekst do kilkukrotnego seansu, a dla innych wada, sprawiająca, że przez większość czasu będą zastanawiali się – To musi być jakiś cytat, ale nie wiem, nie pamiętam skąd. Dzieło Żuławskich jest przeładowane odniesieniami do innych filmów, różnych znanych reżyserów, ale też do powieści, wierszy czy nawet wyrobów współczesnej popkultury. Czy to zaszkodziło tej produkcji? Zdecydowanie nie, bo na szczęście "Mowa ptaków" to historia, która potrafi obronić się sama, stojąc „na własnych nogach”. Widzowie w różnym wieku, z różnym życiowym i kulturowym doświadczeniem, po prostu odbiorą ten film inaczej, choć faktem jest, że im więcej zacytowanych tytułów poznaliśmy, tym lepiej będziemy się bawić podczas seansu.
Mówiliśmy wcześniej o paradoksach. Kolejnym jest niejednoznaczność gatunkowa. Film ten bywa dłuższymi fragmentami jak dokument, by zaraz potem zafundować nam poetycką etiudę, płynnie przechodzącą w rasowy dramat, jaki z kolei przekształci się w kino sensacyjne, zwieńczone łamiącym czwartą ścianę teledyskiem w stylu Michaela Jacksona. To wszystko jest wyjątkowo ryzykowne, bo mogło doprowadzić do pięknej katastrofy, popaść groteskę, której nikt nie weźmie na serio. Jakimś cudem tak się nie stało. Dostaliśmy film z gigantycznym potencjałem do wielokrotnego powtarzania, który z każdym razem stawać się będzie jeszcze lepszy. Musicie to zobaczyć!
Ocena końcowa: 9/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe 19. MFF Nowe Horyzonty/dystr. Velvet Spoon