Miłość do kwadratu jeszcze raz - recenzja
2023-02-15 10:03:4713 lutego 2023 roku na platformie Netflix zadebiutował film „Miłość do kwadratu jeszcze raz”. Jest to kontynuacja komedii romantycznej „Miłość do kwadratu” z 2021 roku. Tytuł z początku wydawał nam się głupi, ale po seansie wszystko stało się jasne. To po prostu jeszcze raz to samo, z kilkoma niewielkimi zmianami.
O czym jest film?
Monika (Adrianna Chlebicka) i Stefan "Enzo" (Mateusz Banasiuk) wracają z wakacji, by od września ona wróciła do nauczania w szkole, a on do testowania samochodów sportowych. Okazuje się jednak, że gigantyczna popularność sympatycznej bohaterki jest przytłaczająca nie tylko dla niej, ale też dla dyrektora (Tomasz Karolak), któremu nie podoba się powstałe zamieszanie wokół nauczycielki.
Tymczasem Enzo zostaje zwolniony z wilczym biletem i szybko traci swój blask i nadmierną pewność siebie. W dodatku Monika zostaje wplątana w rolę współprowadzącej telewizyjny talent show dla dzieci, a przystojny (choć chamski i z przerostem ego) prezenter Rafał (Mikołaj Roznerski) chce kosztem Moniki ocieplić swój wizerunek oraz podbić jej serce.
Miłość do kwadratu, nuda do sześcianu
Monika (i jej szalenie majtający się na boki kucyk) choć pozbyła się wizerunku modelki z poprzedniego filmu, tym razem pakuje się w kolejne kłopoty związane z mediami. Ewidentnie nie potrafi odnaleźć się w roli prowadzącej, ale niczym stary belfer dla dobra dzieciaków stara się ustawiać wszystkich pracowników TV po kątach, paradoksalnie robiąc z siebie gwiazdę numer 1. Rafał natomiast jest tu kopią Enzo z czasów, gdy ten był jeszcze ostatnim dupkiem. Chłopak Moniki nawet przyznaje, że Rafał jest tym, kim on był kiedyś, przewidując kryzys w związku, bo przecież kobiety wolą przebojowych pozerów i bogatych podrywaczy, a nie wiernych i kochających partnerów.
Choć teoretyczni powinniśmy razem z bohaterką zastanawiać się z kim się związać, to emocji z tym związanych kompletnie tu nie ma. Monika od początku do końca jest wierna Enzo, stara się spędzać z nim wolny czas, a nieudolne podrywy Rafała zawsze są przez nią ignorowane. Nie dostajemy tu absolutnie żadnych emocji związanych z sercowymi rozterkami Moniki.
O wiele ciekawszy jest już wątek „telewizyjny”, gdzie protagonistka z czasem wpływa na sposób realizacji popularnego show, tak by dzieci nie były oceniane przez bezwzględne jury, bo nie jest to konstruktywna krytyka, lecz nastawiona na oglądalność jatka. Finał filmu i zakończenie tego wątku jest fajniejsze niż ta mdła i nudna historia „trójkąta” miłosnego. Można jeszcze dodać, że biedny Mirosław Baka znów wpakował się w rolę poczciwego ojca Moniki, który tym razem nie tylko wygaduje wyświechtane i banalne rady, ale też dostał wątek romantyczny - równie beznadziejnie napisany i przewidywalny co losy głównych postaci.
To wszystko sprawia, że zupełnie nikomu nie możemy polecić tej produkcji. Jeśli lubicie oglądać młodych i pięknych ludzi na ekranie to ewentualnie „Miłość do kwadratu jeszcze raz” wam to dostarczy, ale nawet na Netflix jest wiele więcej tytułów z atrakcyjną obsadą przy znaczne lepszej opowieści. Poszukajcie alternatyw.
Ocena końcowa: 3/10
Michał Derkacz
fot. Netflix