Lucyfer - recenzja drugiej części 5. sezonu
2021-06-08 16:23:09Czarujący Diabeł i reszta jego nietypowej rodziny, wracają w emocjonującej drugiej części 5 sezonu. „Lucyfer" jak zawsze zadziwia, otwierając nowe, niespodziewane wątki i budując napięcie w oczekiwaniu na finał… który nie następuje. Twórcy serialu zapowiedzieli bowiem kolejny sezon, który doprowadzi historię do końca. Jak rozwinęła się akcja drugiej części 5. sezonu, który od niedawna można zobaczyć na Netflixie? Przeczytaj recenzję bez spoilerów!
Pomieszanie z poplątaniem
Pierwsza część 5. sezonu zakończyła się w pełnym napięcia momencie pojawienia się postaci Boga, czyli ojca wszystkich ludzi, ale przede wszystkim Lucyfera i jego braci. Przerwało to również walkę toczącą się między głównym bohaterem, a jego „złym” bratem bliźniakiem, Michaelem. Początkowo odcinki skupiają się na trudnej, zawiłej relacji ojca z synem, na próbie naprawiania popełnionych błędów, nadrobieniu straconego czasu. Okraszone jest to bardzo ciekawym przedstawieniem postaci Boga. Wszechwiedzący, wszechmocny, ale dzień spędza na graniu w golfa z synami i opiekowaniu się wnukiem, dzieckiem Amenadiela (D.B Woodside) i Lindy (Rachel Harris).
Momentami widać, że twórcom kończą się pomysły na ciekawe odcinki. Z jednego z nich postanowili stworzyć coś na kształt musicalu, ale była to nieudana próba, która przypominała jeden z odcinków serialu Riverdale. Nawet kolejne zagadkowe morderstwa, czyli główna oś każdego odcinka, która tworzy osobną historię, przestają być intrygujące i stają się tylko tłem dla skomplikowanych relacji między głównymi bohaterami. Tym bardziej sceptycznie patrzę na nadchodzący kolejny sezon, bo, choć finałowy, będzie musiał zaciekawić widza na tyle, żeby chciał on zostać jeszcze na kilka odcinków.
Ciekawa kreacja postaci drugoplanowych
Dramaty i zawiłe sytuacje dotyczące Chloe (Lauren German) i Lucyfera (Tom Ellis) nużą, ale na ratunek przychodzą bohaterowie drugoplanowi. Rozterki Lindy związane z macierzyństwem, próba odnalezienia się na nowo w rzeczywistości przez Dana (Kevin Alejandro), który dopiero co dowiedział się o prawdziwej tożsamości Lucyfera i poznał świat rządzony przez boską świtę. W tym sezonie powraca również Eve (Inbar Lavi), która na nowo oczarowuje zimną i bezduszną Maze (Lesley-Ann Brandt). Ciekawe było poświęcenie całego jednego odcinka Danowi i poprowadzenie trochę innej historii, która na końcu okazała się czymś zupełnie niespodziewanym. Kilka więc takich perełek znajdziemy w tym sezonie, ale jest to zdecydowanie mniej, niż w poprzednich.
Zdecydowanie na plus jest ujęcie psychologiczne i wejście w głowę np. Lucyfera. Towarzyszące mu rozterki związane z powrotem ojca pokazują jego wrażliwość i obnażają go, jeszcze bardziej skłaniając widza ku tej postaci. Jest to fajne złapanie oddechu w niekończącym się dramacie rozgrywającym się na linii Lucyfer - Chloe.
Co dalej?
Sezon 5., a zwłaszcza druga część, na tle wcześniejszych, wypada blado. Przez cały czas widz ma nadzieje na finalne rozwiązanie pewnych wątków, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Finałowy odcinek sezonu jest wręcz groteskowy. Długo zapowiadana walka pomiędzy braćmi o to, kto przejmie władzę nad światem, okazuje się być śmieszną potyczką, po której Lucyfer po raz kolejny poświęca się dla Chloe. Brzmi znajomo? Może dlatego, że w podobny sposób kończyły się wcześniejsze sezony.
Oglądając 5. sezon można wysnuć kilka tropów dotyczących tego, czego możemy spodziewać się w sezonie 6. Na pewno twórcy domkną wszystkie otwarte wątki, a także pokażą czy Lucyfer odnajdzie się w swojej nowej roli, która mu przypadła w ostatnim odcinku. Jaka to rola? Sprawdźcie sami!
Ocena końcowa: 6/10
Karolina Ryś
fot. materiały prasowe Netflix