Krwawe niebo - recenzja
2021-07-27 09:51:24„Krwawe niebo” to nowy horror w ofercie platformy Netflix. Akcja filmu rozgrywa się niemal w całości na pokładzie samolotu, który przechwycili terroryści. Nie przewidzieli jednak, że wśród pasażerów jest... wampirzyca!
Porwali samolot z wampirem na pokładzie...
Twórcy filmu „Krwawe niebo” starali się przełamać schemat klasycznej historii porwanego samolotu, z bohaterem, który ma umiejętności by przeciwstawić się terrorystom i bezpiecznie sprowadzić maszynę na lotnisko. Posłużyła im do tego główna bohaterka - Nadja - matka, która cierpi na chorobę krwi i leci na operację w towarzystwie synka (około 10-letniego). Bardzo szybko okazuje się, że ta jej tajemnicza przypadłość to nic innego jak wampiryzm, którym zarażona została jakiś czas temu (jest retrospekcja).
Nadja już zdążyła nauczyć się, jak hamować i ukrywać swoją naturę, a w dodatku regularnie przyjmuje zastrzyki, które sprawiają, że jej pragnienie krwi słabnie. Jednak w zaistniałej sytuacji, by ratować najpierw własne życie, a później resztę pasażerów, bohaterka poddaje się swej mrocznej stronie, a z każdym łykiem krwi jest coraz mniej podobna do człowieka, tracąc też tą „ludzką” świadomość. Ta przemiana została dość naturalnie i wiarygodnie pokazana, a relacja z synem w dalszych etapach akcji jest interesująca, bo nie wiemy, czy młody da radę przemówić do niej, zanim dojdzie do skrajnego odczłowieczenia.
... i do połowy to było ciekawe.
Film jest wciągający, ale niestety tylko do połowy, kiedy jeszcze uczymy się zasad działania tych wszystkich wampirzych właściwości bohaterki – jak i kiedy się przemienia, jakie ma słabe i mocne punkty itd. Bardzo ważne okazuje się to, że poprzez choćby jedno ugryzienie „wirus wampiryzmu” może zamienić w wampira każdą osobę. W takiej sytuacji bardzo łatwo stracić panowanie nad rozprzestrzenianiem się niebezpieczeństwa.
Działa to identycznie jak we wszystkich filmach o zombie i w zasadzie patrząc na ostatni akt tej opowieści, to mamy do czynienia właśnie bardziej z zombie niż z wampirami. Niby jest tu ten aspekt wrażliwości na światło i picia krwi, ale w praktyce, gdy już niemal wszyscy są zarażeni, to widzimy samolot pełen zombie, a nie wampirów, bo jedynie Nadja potrafi nad sobą zapanować, a reszta „świeżaków” to bezmyślne potwory.
Film w drugiej części jest dość nudny, a mimo kolejnych krwawych scen walki między napastnikami a Nadją, na ekranie nie dzieje się nic ciekawego. Sam finał spina się klamrą z początkiem, a emocje odrobinę rosną, bo nie wiemy, czy uda się powstrzymać hordę zombie-wampirów przed wydostaniem na zewnątrz, już po bezpiecznym posadzeniu samolotu na lotnisku. Nie zmienia to jednak wrażenia, że na tym etapie jesteśmy już mocno zmęczeni tym (zbyt długim) seansem i w zasadzie wszystko nam jedno, co stanie z Nadją, jej synem i całym samolotem.
Ocena końcowa: 4/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Netflix