Król - recenzja serialu
2020-12-28 08:31:23Końcówka 2020 r. przyniosła nam bardzo ciekawą premierę. Szumnie zapowiadany serial na podstawie powieści Szczepana Twardocha został przygotowany z rozmachem, a osoby nieznające oryginalnego "Króla" mogły zostać do niego przyciągnięte, chociażby przez nazwiska twórców i zaangażowanych w jego tworzenie aktorów. Czy jednak ceniony pierwowzór i bogata realizacja wystarczyły, by dostarczyć nam dobry serial? Odpowiedź znajdziecie w naszej recenzji!
Zobacz też: Kim jest Szczepan Twardoch? Poznaj autora "Króla".
O czym jest serial "Król" od CANAL+?
Serial "Król" skupia się na dwóch rzeczach. Pierwsza z nich to przedwojenna Warszawa oraz kulturowy i światopoglądowy tygiel, jakim była w 1937 r. Druga to zaś gang prowadzony przez Jana "Kuma" Kaplicę, który z jednej strony żeruje na haraczach, a z drugiej niesie na sztandarach równość i walkę o dobro klasy robotniczej. Jego członkiem i prawą ręką "Kuma" jest Jakub Szapiro - żydowski bokser i protagonista serialu, z którym na ekranie spędzimy najwięcej czasu.
Całość opowiedziana jest z perspektywy jednego z bohaterów, który zdaje nam relację z wydarzeń wiele lat później. Intryg w tej produkcji nie brakuje, warto jednak zaznaczyć, że o ile wątki polityczne (w tym takie, na najwyższych szczeblach władzy) oraz gangsterskie porachunki są w tej historii motorem napędowym, to najważniejsi ostatecznie są bohaterowie, ich emocje oraz wynikające z nich wewnętrzne i zewnętrzne konflikty. Ta mieszanka pozwala nie tylko opowiedzieć coś ciekawego, ale też zrobić to w wyjątkowo angażujący sposób.
Czy "Król" to dobry serial?
Zacznijmy od zalet. Przede wszystkim, "Król" robi świetne wrażenie od strony realizacji. Można co prawda usłyszeć głosy, że ulice są miejscami zbyt sterylne, jednak w ogólnym rozrachunku scenografia wydaje się bardzo dobrze oddawać klimat przedwojennej Warszawy. Ulice, kamienice czy bardzo istotny dla interesu Kaplicy Kercelak wyglądają przekonująco, a tam, gdzie trzeba, udaje się podkreślić przepych oraz mrok, jaki był niejednokrotnie potrzebny tej historii.
Kolejnym plusem są na pewno aktorzy i chemia, jaką udało się pomiędzy nimi uzyskać. W zasadzie każda kreacja odznacza się czymś charakterystycznym. Najprędzej poznajemy Kacpra Olszewskiego, który świetnie wywiązał się ze swojej, z jednej strony pobocznej, a z drugiej kluczowej, roli. To samo można powiedzieć o Magdalenie Boczarskiej, czyli serialowej Ryfce. Arkadiusz Jakubik jak zawsze pokazał klasę, a jego Kaplica jest odpowiednio wielowymiarowy i ekscentryczny. Podobnie Borys Szyc w roli Radziwiłka, który z pewnością nie był prostą postacią do zagrania i o ile na początku może irytować, tak szybko się do tej interpretacji przyzwyczajamy - bo taka ona po prostu miała być.
Na największe wyróżnienie zasłużył jednak Michał Żurawski. Postawił on na ograny na subtelnościach i bardzo stonowany występ. Przynajmniej przez większość czasu. I to sprawdza się świetnie. Nie ma się co dziwić, ponieważ do roli Jakuba Szapiry aktor zaczął się przygotowywać od razu po przeczytaniu książki (jeszcze przed powstaniem pomysłu na serial), m.in. zapisując się na boks. Jego interpretację pochwalił też sam Szczepan Twardoch, który nie tylko pomagał przy produkcji serialu, ale też dostał w nim małą rolę. O tych i kilku innych ciekawostkach można posłuchać w "Prologu" do serialu, gdzie rozmawiają Twardoch, Żurawski oraz reżyser - Jan P. Matuszyński.
Wszystko to sprawia, że serial od CANAL+ po prostu bardzo dobrze się ogląda. Problemy zaczynają się niestety później, kiedy oprócz samego obcowania z dziełem, przychodzi pora na jego zrozumienie i konsekwencje w tym, co nam oferuje.
"Król" - serial a książka
Oczywiście, adaptację powinno się oceniać przede wszystkim jako coś autonomicznego, niejako odciętego od oryginału. W przypadku znajomości obydwu dzieł ciężko jednak ich nie porównać. Tym bardziej, kiedy wydaje się to tak zasadne, jak w tym przypadku. Największy problem "Króla" to niestety pewien brak czytelności, w kluczowych momentach historii. Motywacje dla pewnych decyzji i towarzyszące temu rozterki łatwiej jest pokazać w tekście, na ekranie zaś, takie coś mogłoby razić wymuszoną i sztuczną ekspozycją.
Tak jak na początku nie ma z tym problemu i możemy po prostu cieszyć się angażującą historią, tak pod koniec, kiedy rzeczy zaczynają się komplikować, całość zaczyna mocno tracić. Jest to w końcu opowieść o emocjach bohaterów, które nie tyle są pokazywane źle, ale bardziej są przedstawiane nie do końca. Nie jest to co prawda tutaj problem nagminny, ale niestety, dotykający najbardziej istotne momenty. Nielogiczne i błędne decyzje ludzi to nie jest wada - to bardzo silne i dodające autentyczności narzędzie narracyjne. Kłopot zaczyna się wtedy, kiedy takie rzeczy wydają się pojawiać znikąd, a właśnie z tym mamy tutaj miejscami do czynienia.
"Król" w ogóle sporo traci pod koniec. O ile pierwsza połowa jest dosyć wierna książce, odbiegając od niej raczej nieznacznie i zachowując pewną wiarygodność i stonowanie, o tyle potem serial dokłada coraz więcej akcji, co niekoniecznie wychodzi tej historii na dobre. Być może huczne kończenie wątków, takie ze strzelaniem i (o zgrozo) karabinem maszynowym jest efektowne, ale raczej nie po to się zasiada do oglądania "Króla". Jest to tym bardziej widoczne, kiedy spojrzymy na pięknie zrealizowane zakończenie tej historii.
Czy warto obejrzeć serial "Król"?
Trzeba jednak przyznać, że nie jest to zły serial. Kłopot w tym, że sam w sobie, jest ostatecznie "ok" i najlepiej sprawdza się jako pewnego rodzaju dodatek dla fanów książki, którzy znają cały kontekst najważniejszych momentów tej historii i mogą je przeżyć jeszcze raz, z pełnym spektrum emocji bohaterów, tym razem podkreślonych przez wspaniałą grę aktorów i świetną muzykę.
Mamy tu więc bardzo dobry początek i obniżenie lotów pod koniec. Osoby nieznające książki mogą ocenić "Króla" jako serial dobry, z paroma dołkami. Ci zaś, którzy przeczytali oryginał, adaptację mogą ocenić jako dobrą, z paroma dołkami i kilkoma świetnymi, jeśli nie wybitnymi momentami.
Ocena końcowa: 7/10
Kamil Suyon Kenig
fot. materiały prasowe CANAL+