Ariana Grande: Excuse Me, I Love You - recenzja
2020-12-23 11:12:4917 sierpnia 2019 w Londynie odbył się koncert Ariany Grande w ramach trasy Sweetener World Tour. Film dokumentalny poświęcony temu wydarzeniu właśnie zadebiutował na platformie Netflix. Czy warto zobaczyć "Ariana Grande: Excuse Me, I Love You"? Dla kogo jest ta produkcja? Przeczytajcie recenzję!
Film "Ariana Grande: Excuse Me, I Love You" jest określany jako dokument muzyczny i w zasadzie trudno się z tym nie zgodzić, ale tak naprawdę jest to po prostu 1,5-godzinny zapis koncertu. Oczywiście, jest to bardzo efektowne widowisko multimedialne, a fani 27-letniej gwiazdy pop z pewnością chętnie je zobaczą, ale po materiale zapowiadanym jako dokument, pokazujący trud pracy za kulisami trasy, zwyczajnie oczekiwaliśmy czegoś więcej.
Seans składa się z dwóch głównych elementów. Pierwszy to sceny z Arianą wykonującą kolejne utwory, kiedy na scenie występuje razem z zespołem muzyków i tancerzy. Trwa to łącznie ponad godzinę. Drugi to kulisy, składające się z dość przypadkowych scen z prób, rozmów z udziałem samej piosenkarki czy komentarzy kolejnych osób z ekipy Sweetener World Tour, określanych jako "best friend".
Problem polega na tym, że twórcy filmu powinni odwrócić te proporcje i pokazać nam przede wszystkim kulisy, a tylko czasem, albo wcale, ujęcia z samego koncertu, o którym wiemy, że jest dopięty na ostatni guzik i interesuje nas bardziej, jak do tego doszło. Tymczasem o ciężkiej pracy Ariany i jej zespołu tylko się mówi, ale nie widzimy na czym to polega. Co jest takie wyczerpujące? Jak wszyscy to znoszą? Jakim kosztem osiągnięto tak gigantyczny sukces z wyprzedanymi do ostatniego biletu występami? Niczego się z tego filmu nie dowiadujemy, a zadowolić nas musi dosłownie jedna scena, podczas której Ariana Grande dziękuje swojej ekipie za pracę po zakończonym koncercie, dając do zrozumienia ile to dla niej znaczy.
"Ariana Grande: Excuse Me, I Love You" wygląda jak film zrobiony na siłę i bez konkretnego pomysłu. Zapis koncertu, który niczym nie różni się o setek wydań DVD z koncertami różnych gwiazd, poprzeplatano krótkimi, nic niewnoszącymi, banalnymi scenkami, jakie pewnie po prostu udało się nagrać w taki sposób, by przypadkiem nie pokazać czegoś, co dla artystki byłoby niezręczne czy zbyt prywatne.
Ten dokument to jeden wielki zawód. Dla fanów Grande nie ma wartości informacyjnej, nie przybliża nam jej sylwetki. Natomiast osoby, których ta piosenkarka nie interesuje, nawet nie powinny odpalać tej pozycji, bo film "Ariana Grande: Excuse Me, I Love You" niczego nie zmieni. Miejmy tylko nadzieję, że kiedyś jeszcze powstanie poważny, pełnoprawny dokument o Arianie Grande, bo bez wątpienia jest to obecnie największa na świecie gwiazda muzyki pop, zasługująca na szczery i wnikliwy portret, a nie pozbawioną emocji laurkę.
Michał Derkacz
fot. kadry z filmu "Ariana Grande: Excuse Me, I Love You" / Netflix