Kino japońskie, choć posiada u nas sporą rzeszę zwolenników, wciąż z pewnym oporem wdraża się w polską kulturę. Pierwszy był Appleseed, który zszedł z ekranów niemal niezauważony, ale utorował drogę kolejnym produkcjom. 19 marca swoją premierę miał następny film stworzony przez reżysera z Kraju Kwitnącej Wiśni – Vexille.Sytuacja rozgrywa się w dość odległej przyszłości. W 2067 roku ONZ proponuje rządowi japońskiemu podpisanie regulacji o ograniczeniu zastosowania robotyki. Politycy nie tylko nie zgadzają się z dokumentem, ale też podejmują niezwykle radykalny krok. Tak samo jak miało to miejsce kilkadziesiąt lat temu, zamykają granice, oddzielając terytorium kraju od reszty świata. Pomaga im w tym niezwykle zaawansowana technologia, która zagłusza wszelkie przekazy radia i obrazu.
Wszyscy cudzoziemcy zostali przymusowo wydaleni tuż przed wprowadzeniem tej niecodziennej zmiany. Przez dziesięć lat kraj funkcjonuje „poza światem”, a po upływie tego czasu rząd japoński wysyła do Ameryki swoich polityków na tajne spotkanie wszystkich najważniejszych głów rządzących światem. Zaniepokojony dziwnymi doniesieniami, zrobotyzowany amerykański odział SWORD wkracza na teren prywatnej posiadłości Japończyków i przez przypadek dowiaduje się, iż ich ojczyzna jest w posiadaniu zakazanej technologii. Aby odkryć, jak wielkie zasoby nowej techniki mogącej zagrozić istnieniu świata posiadają, Amerykanie do akcji na teren Kraju Kwitnącej Wiśni wysyłają kilku ludzi ze SWORD. W tym tytułową Vexille - kobietę-żołnierza, niezwykle zdeterminowaną, by wykonać zadanie do końca. Tajemnica, jaką kryje „bariera” okaże się dopiero początkiem dramatycznych wydarzeń…
Produkcja święciła w Japonii triumfy w roku 2007. Film został wykonany zaawansowaną technologią 3D. Ta
technika dała możliwość stworzenia w cyfrowym świecie krajobrazów i postaci, których ukazanie na taśmie filmowej byłoby niewykonalne. Wszystkie postaci zostały celowo ustylizowane na anime. Niestety ten aspekt może sporą część widzów zniechęcić do zobaczenia filmu. Styl ten ma bowiem zarówno wielu przeciwników, jak i zwolenników. Krzywdząca opinia, krążąca w mediach, że anime to mało ambitne historie, powoduje ograniczenie prezentacji takich filmów w kinach.
Tła rozgrywającej się akcji są wykonane perfekcyjnie, co nie zawsze można powiedzieć o postaciach. Często poruszają się one „nienaturalnie” lub sztywno. Ich twarze momentami przypominają kamienne maski, które mrugają, poruszają ustami bez jakiejkolwiek głębszej emocji. Muzyka wykorzystana w filmie to mieszanka rytmów - Basement Jaxx, Boom Boom Satelites, Dead Can Dance, Paul Oekenfold, a nawet The Prodigy.
Jeśli lubicie mieszankę akcji, futurystycznych motywów i macie ochotę na chwilę odmiany od standardowego kina, to polecam. Fanów japońskiej animacji zachęcać nie będę. Zapewne byli na premierze.
Recenzja powstała dzięki uprzejmości:
Słowa kluczowe: Vexille,anime, Recka vexille, kino japońskie, Joon-ho Bong, cinema city, recenzja