Jedna ręka nie klaszcze
2006-09-05 10:21:48Nawet podczas najlepszych czeskich komedii do klaskania niezbędne są obie ręce. Oglądając najnowszy film Davida Ondricka można się jednak bez nich obejść całkowicie. Brawa, niestety, się nie należą...
Początek jest obiecujący. Lekko ciapowaty i mocno dobroduszny Standa(Jiøí Macháèek) zostaje aresztowany za przemyt orłów ze Słowacji. Mocodawca Zdenek(Ivan Trojan) wymaga przyznania się do winy i milczenia. Nasz bohater posłusznie idzie do więzienia w zamian za obietnicę wynagrodzenia po odsiadce. Ale po powrocie nic już nie będzie takie samo.
Poza głównym bohaterem. Ten się w ogóle nie zmienia. Ze stoickim spokojem przyjmuje rzeczywistość i jej kaprysy. Tylko że te, w filmie Ondricka swoim brakiem logiki nie pozostawiają miejsca na obojętność...
Ale zdyscyplinowany scenariuszem Standa nie protestuje. Trwa. Na swojej drodze spotyka ludzi, którzy na siłę chcą go zmusić do działania. Rezutratem ich starań jest pakt osób dochodzących prawdy w sprawie przemycanych orłów.
I to marne porozumienie ma nakręcać akcję! Bez rezultatu. Do pomocy reżyser musi zatem zaangażować sprawdzone chwyty filmowe. I może by się one sprawdziły, gdyby nie były przesadnie celebrowane. Film Ondrićka bowiem zwykłe ludzkie reakcje podnosi do rangi dramatów emocjonalnych. Trudno ucieć przed wrażeniem, że nerwice trapiące bohaterów czeskich filmów przeniosły się na ich twórców...
Na szczęście w tym przypadku starczyło im jeszcze siły na wplecenie w film niebanalnej krytyki nowoczesności. Podglądacki program telewizyjny i szczegółowo zaprogramowana rodzina Zdenka, pokazują zagubienie w jakim tkwią współcześni ludzie.
Pragnienie perfekcji gna Sandrę(Klára Pollertová), żonę Zdenka na granicę absurdu, a konstruowana przez nią rodzina niemal się rozpada. Okazuje się, że wegetarianizm i brak telewizji nie stanowią przepisu na szczęście. Córka zastawia śmiertelne pułapki na brata, a mąż okazuje się mięsnym heretykiem.
Orły były mu potrzebne do karmienia podobnych sobie wegetariańskich dwulicowców. Objadając się ze smakiem, budzą niesmak stylizacją na spiskową hitlerowską organizację. W tym momencie reżyser wyraźnie się gubi i nie potrafi utrzymać filmu w ryzach.
Może gdyby wszyskiemu towarzyszył pierwszorzędny humor, niedociągnięcia możnaby wybaczyć. Ale, jak się okazuje, czeskie komedia mogą nie być w ogóle śmieszne. Wymuszone żarty i na poły gagowe sytuacje uśmiechu nie wywołują. Raczej zażenowanie.
Ondricek zrobił film w polskim stylu. Ostatnie rodzime produkcje pokazują, że nasze kino ma się coraz lepiej. Czyżby zatem miała nastąpić zamiana pozycji polskiej i czeskiej kinematografii?
Marcin Gębicki
(marcin@dlastudenta.pl)