Guwernantka - recenzja
2020-04-30 12:56:22Wychowanie dzieci nie jest proste, zwłaszcza kiedy są to żyjące na odludziu, rozpieszczone sieroty, nad którymi w dodatku wisi jakaś groźna klątwa. O tym doskonale przekona się młoda nauczycielka domowa w filmie "Guwernantka" z 2020 roku, który możecie już oglądać na VOD.
Floria Sigismondi, która do tej pory reżyserowała głównie odcinki kilku seriali (w tym "Daredevil" czy "Opowieść podręcznej") w filmie "Guwernantka" opowiada nam historię Kate (Mackenzie Davis), która dostaje pracę w oddalonej od miejskiego zgiełku ogromnej posiadłości, zamieszkanej przez ledwie trzy osoby. Sieroty Florę (Brooklynn Prince) oraz Milesa (Finn Wolfhard), a także ich wieloletnią gosposię Panią Grose (Barbara Marten).
Koszmar w głowie czy naprawdę?
Wuj rodzeństwa, który zatrudnił Kate, nie chce mieć nic współnego z dziećmi, więc cały ciężar nauki i wychowania spada na główną bohaterkę, bo niania zdaje się być zaskakująco uległa i beztroska jeśli chodzi o podejście do dzieciaków. Zadanie, które wydawało się stosunkowo łatwe zaczyna się komplikować, gdy mieszkającej w wielkiej posiadłości Kate zaczynają pokazywać się duchy byłych pracowników tajemniczej posesji. Zaznaczmy - raczej złe duchy, przez które zginęła tam już niejedna osoba.
A może to wszystko tylko wydaje się przewrażliwionej i zestresowanej Kate, która prawdopodobnie cierpi na Zaburzenia psychiczne, tak jak jej matka, zamknięta w zakładzie psychiatrycznym. Zdaje się, że na tej grze z widzem oparto cały pomysł na film. Czy to tylko w głowie naszej bohaterki, czy jednak na serio dom, jest nawiedzony, a dzieciaki doskonale wiedzą co się święci?
Sieroty bywają upiorne
Niestety, nawet jeśli koncepcja była fajna, to realizacja została już całkowicie położona. "Guwernantka" to film zwyczajnie nudny i pozbawiony większych emocji, a jako horror wypada jeszcze słabiej, niż jako przedstawiciel kina psychologicznego. Oprócz szwendania się po domu i kolejnych problemów wychowawczych, nie dzieje się tu nic nadzwyczajnego, a większość "strasznych scen" okazuje się być tylko "prankiem" rozwydrzonych dzieci.
Choć Flora jest słodka, urocza i raczej grzeczna to nieźle potrafi zestresować Kate, natomiast Miles to już jest ekspert w dziedzinie patologii i irytacji, który do mistrzostwa opanował sztukę błyskawicznego wyprowadzania z równowagi naszej guwernantki. Przy okazji, trzeba przyznać, że Finn Wolfhard zagrał tę rolę doskonale i nie będzie przesadą stwierdzenie, że od czasu Joffreya Baratheona z "Gry o tron" nie widzieliśmy bardziej wkurzającego nastolatka.
Czy warto zobaczyć?
"Guwernantka" zawodzi i nie możemy polecać tego tytułu. Straszenie zaczyna się tu jakieś 20 minut przed końcem, ale i tych kilka pomysłowych scen, nie wynagradza wielkiej nudy z poprzedniej części seansu. Może fani talentu Mackenzie Davis będą w stanie wytrwać, ale im polecamy zabrać się za powtórkę innych produkcji z jej udziałem, jak choćby "Tully" czy "Terminator: Mroczne przeznaczenie". Tak, nawet ten nieudany akcyjniak z zeszłego roku jest lepszy.
Ocena końcowa: 3/10
Michał Derkacz
fot.materiały prasowe Universal Pictures