Faworyta - recenzja przedpremierowa
2019-01-25 14:41:56Yorgos Lanthimos to twórca bardzo charakterystyczny, który w swych specyficznie konstruowanych filmach lubi bawić się w destrukcję norm społecznych i eksperymentować z psychologią bohaterów. Stawia ich zazwyczaj w sytuacjach moralnie ekstremalnych, a takie dzieła jak „Kieł”, „Lobster” czy „Zabicie świętego jelenia” stanowią nie lada wyzwanie dla widza, który może, a nawet powinien, odbierać je znacznie szerzej niż nakazywałyby to ekranowe wydarzenia. Jego filmy to niemal eksperymenty psychologiczne, jedynie ubrane w kinową formę, dzięki czemu tak bardzo angażują odbiorcę i zostają z nim na długo po seansie. Jednak przy „Faworycie” wszystko się zmieniło…
„Faworyta” to, jak na Lanthimosa, film zupełnie zwyczajny – ot, dworska historia z intrygami, romansami, zdradami i walką o władzę, pomiędzy dwiema kobietami, zabiegającymi o względy nierozgarniętej, naiwnej i wiecznie schorowanej królowej. Film jest gatunkowo niejednoznaczny, bo znajdziemy tu wyraźne ślady dramatu i thrillera, ale też wiele tu iście komediowych scen, z groteskowymi, przerysowanymi postaciami. Tytuł ten dobrze działa na każdym polu, ale próżno szukać w nim „tego czegoś” co sprawiało, że inne filmy greckiego reżysera wbijały nas w fotel.
Dlaczego zatem „Faworyta” staje się głównym… faworytem Oscarów 2019? Otóż, jest to film fenomenalnie zagrany, znakomicie nakręcony, mistrzowsko zmontowany i kapitalnie udźwiękowiony. Naturalnie, największe wrażenie robią zdjęcia, kostiumy i scenografie, które są zachwycające i sprawiają, że od „Faworyty” nie da się oderwać wzroku. Twórcy bawią się w operatorskie sztuczki, stosują różne obiektywy i ruchy kamery, ale na nic by się to nie zdało, gdyby nie było kogo filmować.
Ale jest, bo Olivia Colman, Rachel Weisz i Emma Stone faktycznie dają tu aktorski popis, godny Oscara dla każdej z nich. To właśnie one są główną siła tej produkcji, sprawiając, że trzymamy kciuki i kibicujemy danej bohaterce. Co ciekawe, film ten ma wielki potencjał, by podzielić widzów, pomiędzy tych, którzy będą chcieli by to filmowa Abigail przypodobała się Królowej Anne, a także tych, którym bliżej będzie do postaci Sarah.
Yorgos Lanthimos wyraźnie bawi się z widzem, co rusz zmieniając sytuację bohaterek. Raz jedna z nich jest górą, raz druga i tak aż do finału. Niestety, samo zakończenie może rozczarować, bo choć domyka poszczególne wątki, jest dość nijakie, bezbarwne w stosunku do emocjonujących zwrotów akcji, jakie serwowano nam wcześniej. „Faworyta” ma też liczne dłużyzny, podczas których w zasadzie nic się nie dzieje. Czy nowy film Lanthimosa jest „piękną wydmuszką”? Przekonajcie się sami, bo nawet jeśli to prawda, zdecydowanie warto go dla tego piękna zobaczyć.
Michał Derkacz
Faworyta, reż. Yorgos Lanthimos, prod. IrlandiaUSA/Wielka Brytania, czas trwania 119 min, dystr. Imperial – Cinepix, polska premiera 8 lutego 2019
Film zobaczyłem na pokazie przedpremierowym w Dolnośląskim Centrum Filmowym we Wrocławiu.
fot. Yorgos Lanthimos, Fox Searchlight/materiały prasowe