El Camino: Film "Breaking Bad" - recenzja
2019-10-14 10:34:34Uwaga! Recenzja zawiera spoilery z serialu "Braking Bad"... kto by pomyślał...
"Breaking Bad"… co to był za serial! Chyba każdy kto w latach 2008-2013 interesował się popkulturą, oglądał to dzieło z zapartym tchem. Do dzisiaj jednak, wiele osób mogło się już zmęczyć słuchaniem zachwytów nad historią Waltera White’a, tym bardziej, że informacja o produkcji "El Camino", czyli jej kontynuacji, obudziła fanów oryginału, którzy ponownie zaczęli przypominać wszystkim - "co to był za serial!". Teraz więc, przypomnijmy tylko, że jednym z najbardziej docenianych elementów tego serialu, było jego zakończenie, które w zasadzie było… otwarte. Przynajmniej w jednej kwestii. I tę właśnie kwestię wyjaśnia nam "El Camino". Pytanie tylko… Po co?
Kontynuacja Breaking Bad
El Camino: Film "Breaking Bad", nie licząc drobnej retrospekcji-matrycy na wstępie, zaczyna się dokładnie tam, gdzie skończył się serial. Walter White zabija neonazistów, uwalnia swojego partnera w zbrodni, Jessego Pinkmana i sam ginie w wyniku rany od jednego z odłamków. Jesse, który był więźniem nie tylko przestępców, ale w pewnym sensie też i samego Waltera, w końcu jest wolny i odjeżdża w nieznane Chevroletem El Camino… przynajmniej, dopóki nie zaczyna się film.
Już tutaj trzeba zaznaczyć, że omawiana jest produkcja jest bardzo, ale to bardzo hermetyczna. Nie jest to żaden spin-off w rodzaju "Better Call Saul", czy inna poboczna historyjka. Jeżeli ktoś nie oglądał "Breaking Bad", to w zasadzie nie ma tutaj czego szukać. "El Camino" za pomocą treści dialogów i komunikatów telewizyjnych bardzo zgrabnie i bez sztuczności przypomina nam kluczowe elementy fabuły oryginału, jednak ktoś bez żadnego kontekstu, o ile jako tako się w tej historii odnajdzie, o tyle w żaden sposób nie poczuje tego, co ci, którzy serial znają… a to właśnie o ich uczucia w tym filmie chodzi.
Czy El Camino to dobry film?
Dalsze losy Jessego Pinkmana w pierwszej chwili brzmią jak absurd, a ukazanie ich odziera oryginalne zakończenie z tej nutki tajemniczości i własnej interpretacji. Początek filmu jest raczej poprawny, żarty nie zawsze siadają, sytuacje ratują dobrze sprawdzający się, powracający aktorzy z Aaronem Paulem na czele, który wyraźnie odżył w swojej ikonicznej roli.
Dalej zaczynają się pojawiać drobne retrospekcje, które rozszerzają historię niewoli Pinkmana ale też otwierają mu drogę do działania w samym filmie. Są one zajmujące i nie odstają poziomem i klimatem od serialu. Co oczywiście jest sporą zaletą. Nie jest to jednak nic szczególnego... czy to oznacza, że "El Camino" jest słabe? Cóż - mimo początkowych obaw, trzeba przyznać, że film się rozkręca... choć nie dosłownie.
Akcja w "El Camino: A Breaking Bad Movie" jest w porządku, ale to co ją wyróżnia jest dokładnie tym, czego moglibyśmy oczekiwać - jest związana z oryginalnym serialem. Film wypełniony jest odwołaniami i stale powraca do wydarzeń z serialu. Nie będziemy tutaj przytaczać konkretów, bo to coś co lepiej odkryć samemu - tym bardziej, że są naprawdę świetne. Dalsza historia Jessego Pinkmana nie jest wybuchowa i mimo kilku emocjonujących i pełnych napięcia scen, nie można powiedzieć, że to film akcji. I dobrze. Bo nie miał nim być.
"El Camino" to klimatyczna i raczej cicha historia, która przypomina nam o tym, dlaczego "Breaking Bad" było aż tak świetne. Ktoś może powiedzieć, że to ciągłe porównywanie filmu do serialu jest nie fair, ale to nie prawda - twórcy kontynuacji bardzo dobrze wiedzieli co robią i dostarczyli nam kawał pięknej laurki dla legendarnego serialu i jego bohaterów... nie tylko samego Jessego.
El Camino - czyli podróż i… coś więcej
I tym właśnie jest "El Camino" - podróżą. Podróżą Jessego Pinkmana, a właściwie jej zwieńczeniem. Nie jest to film wybitny, nie jest to film szczególnie wyróżniający się, ba - nie jest to nawet film, który był komukolwiek potrzebny. Ale jest. Jest tutaj, jest z nami i gra nam na nostalgii, ale gra pięknie, dostarczając naprawdę pięknego przeżycia.
"El Camino" nie jest więc tak naprawdę kontynuacją "Breaking Bad". To bardziej takie wyjście na scenę aktorów, których pokochaliśmy w ciagu 5. sezonów, tylko po to, by wykonali dla nas ostatni ukłon, którego, jak się okazuje, po ponad 6 latach rozłąki, bardzo potrzebowaliśmy.
Ocena końcowa? Obejrzycie! Ale tylko, jeśli oryginalne "Breaking Bad" było kiedyś dla Was kiedyś niezapomnianą przygodą. El Camino to film, który dał nam to, czego nawet nie wiedzieliśmy, że potrzebujemy. Warto.
Kamil Suyon Kenig
fot. materiały prasowe Netflix
Zobacz też: "El Camino" - kulisy powstawania>>