Duchy w Wenecji - recenzja
2023-09-19 09:19:5615 września 2023 roku do polskich kin wszedł kolejny kryminał oparty na twórczości Agathy Christie. Kenneth Branagh ponownie reżyseruje i wciela się w postać słynnego Herkulesa Poirot, tym razem zapraszając widzów do Wenecji z 1947 roku. Pierwszy raz w nowej serii ekranizacji książek mistrzyni zagadek kryminalnych pojawiają się zjawiska nadprzyrodzone, duchy i inne niepokojące elementy, sprawiając, że „Duchy w Wenecji” to… prawie horror. Przeczytajcie recenzję filmu!
Od pierwszego zwiastuna można było się zastanawiać, jak mocno
pikantną przyprawą grozy doprawiony został ten kryminał. Po seansie znamy
odpowiedź i trzeba przyznać, że bywa mrocznie i strasznie, ale nie ma co
oczekiwać zmiany gatunku. Choć pokuszono się o bardzo klimatyczny, stary
budynek, w którym rozgrywa się spowita nocą akcja, bohater widuje duchy, w tle
słychać głosy zmarłych dzieci i jest nawet jeden jump scare, to nie ma
wątpliwości, że „Duchy w Wenecji” jest pełnokrwistym kryminałem, a wspomniane zabiegi
są tu tylko dodatkami. Doskonale pasują do opowiadanej historii, ale dla
widzów, którzy boją się na horrorach, seans nowego filmu z detektywem Poirot
nie będzie jakiś szczególnie niekomfortowy.
Bardzo klasycznie, po wprowadzeniu z przedstawieniem postaci, ktoś ginie, a Poirot zamyka cały budynek, aby przesłuchać podejrzanych i na koniec, po imponującym popisie dedukcji i analizie dowodów, wskazać mordercę. Kto zabił? Nad tym zastanawiamy się przez większość seansu, a jak zawsze motyw (mniejszy albo większy) ma każda z osób. Znając już poprzednie ekranizacje powieści Agathy Christie można się spodziewać, że winna będzie nie tylko jedna osoba, a wskazanie zabójcy zaskoczy tych, którzy spodziewali się prostych i klarownych odpowiedzi.
Śledztwo jest interesujące, ale tym razem nie jest to zasługą dobrze napisanych dialogów (są solidne, ale bez rewelacji) czy obsady (grają po prostu poprawnie), lecz… samego detektywa. Nasz główny bohater ma bowiem kryzys światopoglądowy i nawet nie jest w najlepszej formie. Nie pomaga tu zatem opisany wcześniej ponury dom, gdzie ewidentnie dzieje się coś trudnego do opisania w racjonalny sposób. Jak można wskazać mordercę, skoro nie można ufać sobie i własnym zmysłom?
Ostatecznie, gdy już Poirot wygłasza finałowy monolog, znów jesteśmy zaskoczeni. Dlaczego znów? Seria w reżyserii Kennetha Branagha ma to do siebie, że nie zostawia widzom zbyt wiele czasu do analizy. Zanim zdążymy sami cokolwiek poukładać sobie w głowie i pokusić się o wytypowanie zabójcy, główny bohater wyskakuje z przemową, wyjaśniającą wszystko od początku do końca. Jest to efektowne, ale kolejny raz mamy poczucie, że zbyt szybkie.
„Duchy w Wenecji” to mimo wszystko bardzo udany kryminał. Ma nietypowy dla tego gatunku klimat grozy, piękne, ciekawe, często nietypowe zdjęcia oraz wspaniała muzykę. Fani „miasta na wodzie” także będą zadowoleni, natomiast kinomaniacy, szykujący się już na kolejne Halloween, spokojnie mogą dopisać „Duchy w Wenecji” do listy filmów na ten szczególny wieczór.
Ocena końcowa: 7/10
Michał Derkacz
Film zobaczyłem w kinie Cinema City Wroclavia.
fot. materiały prasowe Disney