Cicho i spokojnie
2008-11-28 13:14:26„Ciche światło" to wyjątkowo ascetyczny film. Jego twórcy postawili na artyzm i niezależność. Z jednej strony jest to spójnie opowiedziana religijna historia, a drugiej - duchowość przenikająca każdą scenę może zmęczyć.
Słońce nieśmiało wschodzi nad pustą łąką. Jest cicho i spokojnie. Delikatnie pojawiają się głosy poranka. To pierwsze sceny filmu „Ciche światło" w reżyserii Carlosa Reygadasa, które wprowadzają nas w stan skupienia.
Przy śniadaniu towarzyszymy wielodzietnej rodzinie. Zachowują się bardzo specyficznie. To mennonici z północnego Meksyku. Mało kto o nich słyszał. Reprezentują anabatyczny odłam protestantów. Powstali w XVI wieku. Do tej pory kierują się w życiu bardzo rygorystycznymi zasadami. Komunikują się archaicznym staroniemieckim językiem. Osią ich życia jest praca. Nie zwracają uwagi na rozrywkę. Prowadzą ciche i ubogie życie. Cenią szary dzień. Rozwody nie wchodzą w grę. Kobiety nie ekscytują się modą. Noszą bardzo proste sukienki. Obrazy życia tych ludzi przedstawione są autentycznie i naturalnie. Przez to „Ciche światło" ogląda się po części jako dokument etnograficzny.
W tym filmie niewiele się rozmawia. Zdania mają podwójne dno. Pauzy są bardzo wymowne. Dużo w tym obrazie ciszy. Kochankowie też nie krzyczą. Często za to pojawiają się odgłosy natury. Ale to też podkreśla jak bardzo mennonici są związani z przyrodą. Realizm przeplata się z metaforyką.
Nie każdy widz dotrwa do końca tego filmu. Nie każdemu starczy siły, żeby kontemplować przez 127 minut. Nie każdy będzie towarzyszył mennonitom w ich surowej drodze do świętości.
Marta Jadwiga Chowaniec
(marta.chowaniec@dlastudenta.pl)