Baywatch. Słoneczny patrol - słońce, plaża, narkotyki [RECENZJA]
2017-06-13 11:14:56"Słoneczny patrol" to kultowy serial lat 90-tych. Choć miejscami kicz aż wylewał się z ekranu, to jednak produkcja ta miała swój niewątpliwy urok, a seksowne ratowniczki w kusych strojach kąpielowych rozgrzewały wyobraźnię widzów. Pomysł, by zrealizować filmową adaptację tego serialu był całkiem dobry i wydawało się, że może być to kawał wakacyjnej rozrywki na przyzwoitym poziomie. Niestety produkt pod tytułem "Baywatch. Słoneczny patrol", który ostatecznie wszedł do kin, zawodzi na prawie każdej płaszczyźnie.
Głównym problemem filmu w reżyserii Setha Gordona jest pewna spora sprzeczność stylistyczno-fabularna. Otóż "Baywatch. Słoneczny patrol" stoi w widocznym rozkroku pomiędzy durną komedią dla napchanych popcornem nastolatków (jednak z kategorią R), a sensacyjną wariacją o życiu ratowników z elementami dramatu. Dysonans ten charakteryzuje zarówno całość filmu, jak i wiele pojedynczych scen czy dialogów.
Jako przykład może posłużyć tu choćby czołowy bohater - Mitch Buchannon (Dwayne Johnson), który z jednej strony jest szanowanym guru plaży i wzorem dla innych ratowników, a z drugiej strony co rusz wplata w swe górnolotne przemowy tanie dowcipasy o penisach i jądrach. Z resztą, żenujący, rynsztokowy poziom humoru z genitaliami w roli głównej to wizytówka tej produkcji.
Tak więc nawet najbardziej emocjonująca i dramatyczna scena ratowania topielców jest tu przerywana tego typu żarcikami. A jeśli o akcji mowa, to nie ma jej tu zbyt wiele. Dwa pościgi, dwie akcje ratunkowe, jakieś mordobicie i tyle. Są też dwie sceny na dyskotece (niezłe) i jedna w kostnicy (bez komentarza).
A co z historią? Oto nasza grupa ratowników z Mitchem na czele stawia sobie za punk honoru zwalczenie działalności głównej antagonistki - egzotycznej piękności, która zarządza handlem narkotykami w okolicach plaży. W filmie jest chyba z 10 scen dialogu naszych bohaterów z policjantami, którzy starają się wytłumaczyć im, że pościgi za bandytami, śledztwa i infiltracja szajki bandytów nie należą do zadań ratownika. Bezskutecznie, a przecież mają rację.
Cóż, ideą filmu jest chyba pokazanie opieszałości policji, a fabuła z uporem maniaka odchodzi od wątków typowo ratowniczych, a skupia się na akcji rodem z takich produkcji jak "Starsky i Hutch" czy "Policjanci z Miami". Jedyny ciekawy wątek dotyczący naszych bohaterów to ten dotyczący Matta (Zac Efron). Chłopak ma ciekawą przeszłość. Jest dwukrotnym mistrzem olimpijskim, który na skutek kilku wpadek medialnych stoczył się na dno.
Teraz stara się odbudować jako ratownik i członek zespołu, co nie przychodzi mu łatwo. Szkoda, że motyw ten potraktowano tak pobieżnie, ale oczywiście wiadomo dlaczego tak się stało. Postać Matta musiała pasować do beztrosko biegających po słonecznym nabrzeżu, półnagich bogiń seksu, których osobowość kończy się na jędrnych pośladkach. Ostatecznie jedyna postać w filmie, która mogłaby zainteresować widza, kończy z głupawym uśmieszkiem i mentalnością 5-latka.
W filmie na chwilę pokazują się gwiazdy z serialu - prawdziwy Mitch i prawdziwa CJ, czyli David Hasselhoff i Pamela Anderson. To jedyne momenty seansu, kiedy z ekranu bije niepowtarzalny klimat pierwowzoru, bo "Baywatch. Słoneczny patrol" z 2017 roku po prostu się nie udał.
Michał Derkacz
Baywatch. Słoneczny patrol, reż. Seth Gordon, prod. USA, czas trwania 116 min, dystr. United International Pictures, polska premiera 9 czerwca 2017