Suspiria - recenzja
2018-11-05 10:49:10Luca Guadagnino postanowił zrobić z horroru „Odgłosy” (1977) w reżyserii Dario Argento, kilkurozdziałową epopeję grozy, taneczny dreszczowiec, utrzymany w klimatach lat 70-tych. Jego film trudno określać jako remake, bo wspólny mamy tu tylko ogólny zamysł. A reszta? Reszta jest tak autorska, jak to tylko możliwe. Przed Państwem „Suspiria” 2018, czyli trwające aż 152 minuty dzieło, które jednych zachwyci a innych jedynie znudzi. Przeczytajcie recenzję!
Nowa „Suspiria” wygląda jak film wyjęty z zakurzonej szuflady, gdzie przeleżał na taśmie filmowej ponad 30 lat. Ta retro stylizacja jest widoczna zarówno w samym obrazie, jak i oczywiście plenerach, scenografii, charakteryzacji i strojach. Akcja rozgrywa się praktycznie tylko w szkole tańca, ale czasem kamera pokazuje też ulice Berlina (nie Wiednia jak w oryginale), posterunek policji czy gabinet psychologa.
Ta stylistyka, połączona z doskonałą muzyką, bardzo ciekawą pracą kamery z wieloma pięknymi ujęciami i praktycznymi efektami specjalnymi, daje nam taki specyficzny, nieco niepokojący, nieco dziwaczny „klimat”, który prawdopodobnie jednych wciśnie w fotel a innych po prosty zanudzi. „Suspiria” to taki horror, w którym pierwszą scenę śmierci mamy niemal po godzinie seansu, a trupy ścielą się gęsto dopiero w szalonym i krwawym finale.
W zasadzie nie ma tu niczego, co typowy miłośnik horrorów może kojarzyć. Ani wyskakujących straszaków, ani kolejno zabijanych postaci, a i śledztwo w sprawie (podejrzanych o kontakty z diabłem) nauczycielek tańca wcale nie toczy się jednotorowo. Zatem jeśli nie załapie się tej (nietypowej jak na horror ) konwencji, to seans może okazać się męczarnią, a i obiektywnie rzecz biorąc, film jest zwyczajnie za długi.
Jest tu wiele scen, a nawet całych sekwencji, które za pierwszym obejrzeniem zdają się absolutnie nic nie wnosić do historii i rozwoju postaci. Czy lepiej jest po głębszej analizie kolejnych seansów? Tego jeszcze nie wiemy, ale widać po prostu, że twórcy postanowili położyć akcenty na zupełnie inne rzeczy niż Dario Argento.
Tu taniec jest na pierwszym planie, a postać Susie odgrywa znacznie większą rolę niż w dziele z roku 1977. Doskonale wciela się w nią Dakota Johnson, która daje radę zarówno w scenach tańca, jak i dialogach i tym… tym co wyprawia się w finale. Aktorstwo to wielki atut tej produkcji, a na ekranie popis daje niezawodna Tilda Swinton, grająca nie tylko Madame Blanc, ale też doktora Josefa Klemperera (!) w mistrzowskiej charakteryzacji.
„Suspiria” to film dla wytrwałych, którzy na koniec seansu dostaną nagrodę. Luca Guadagnino zrobił remake absolutny. To dzieło dla widzów, którzy od kina grozy oczekują czegoś więcej niż jump-scare i poszukują cech szczególnych w każdym gatunku filmowym. O tym filmie z pewnością będziemy pamiętać przez bardzo długi czas, ciągle nie będąc pewnym, czy nam się podobał, czy nie.
Michał Derkacz
Film zobaczyłem w kinie Cinema City Wroclavia.
Suspiria, reż. Luca Guadagnino, prod. USA/Włochy, czas trwania 152 min, dystr. Kino Świat, polska premiera 2 listopada 2018
fot. Amazon Studios/materiały prasowe