Strażnicy Galaktyki: Volume 3 - recenzja
2023-05-06 10:18:49Strażnicy Galaktyki są z widzami MCU od 2014 roku, kiedy to James Gunn przedstawił nam grupę bohaterów, a ich przygody od dziś są w naszym absolutnym topie wszystkich filmowych produkcji Marvela. „Strażnicy Galaktyki: Volume 3” (polska premiera 5 maja 2023) to pożegnanie wspomnianego reżysera z tym uniwersum, ale też zamknięcie pewnego rozdziału w opowieści o takich postaciach jak Star-Lord (Peter Quill) Gamora (jej drugi wariant), Drax, Nebula, Mantis, Rocket czy Groot.
Rocket w centrum wydarzeń
Cała fabuła filmu kręci się wokół ostatniego z wymienionych wyżej bohaterów, o którym do tej pory wiedzieliśmy chyba najmniej. Jasne było, że ten wygadany, genialny konstruktor najróżniejszych gadżetów kiedyś padł ofiarą nikczemnych eksperymentów, ale jego geneza owiana była tajemnicą. Rocket nigdy nie chciał opowiadać o swych traumach, a nazywanie go szopem czy gryzoniem zawsze traktował jako obelgę.
Teraz James Gunn wszystko nam pokazuje (retrospekcje to dosłownie wyduszający łzy szantaż emocjonalny), a historia jaką dostajemy w zasadzie dotyczy wyłącznie misji ratowania rannego na początku Rocketa. Pozostali strażnicy siłą rzeczy muszą stawić czoła jego twórcy i oprawcy, a złoczyńca zwany High Evolutionary konflikt ten traktuje jako okazję do ponownego złapania futrzaka i wykorzystania jego mózgu do stworzenia idealnej rasy w idealnym społeczeństwie.
Jego mania ulepszania istot żywych, które upatrzył sobie na Ziemi jest wyjaśniona, ale absolutnie nie będzie to czarny charakter, którego motywacje widz będzie szanował. To typowy zły gość, który krzywdzi małe zwierzątka (i nie tylko), więc jako widzowie trzymamy kciuki, aby dostał za swoje. Nie ma też wątpliwości, że bohaterowie, z którymi przez tyle lat zdążyliśmy się już mocno zżyć, nadal się zmieniają i przechodzą drogę, która owocuje licznymi scenami akcji, humorem sytuacyjnym i emocjami, nawet jak sama fabuła jest tak banalna, że można ją opowiedzieć w 3 zdaniach.
Film prosty, ale widowiskowy
Prosta historia urasta do epickiego rozmachu poprzez niesamowicie widowiskową oprawę filmu, a akcja zabiera nas w coraz dziwniejsze, nietypowe, kolorowe i pokręcone planety, gdzie tytułowi strażnicy robią rozróbę, nawet jeśli w początkowych planach chcieli dokonać szybkiego i cichego włamania. Tu warto zaznaczyć, że „Strażnicy Galaktyki: Volume 3” to produkcja bardzo dopracowana pod względem jakości efektów komputerowych i naprawdę nie mamy prawa czepiać się tak jak przy kilku ostatnich tytułach Marvela.
To po prostu zdecydowanie lepszy film niż większość z 4. fazy MCU, co nie oznacza, że brak w nim wad. Nawet jeśli banalna fabuła nie będzie wam przeszkadzać (bo uwielbiamy tych bohaterów, co by im się nie przytrafiało), to jednak trudno nazwać go istotnym w kontekście budowania całego uniwersum. James Gunn odchodząc do konkurencji z DC, postanowił pozamykać wątki bohaterów, ale zrobił to sprawnie, bo po napisach końcowych (i 2 scenach po nich) Marvel może zrobić absolutnie wszystko z każdą z postaci.
Drobne, ale widoczne wpadki
Niestety reżyser nie uniknął kilku wpadek pod względem wewnętrznej logiki wydarzeń. W filmie dwa razy postać, która powinna szybko zginać w przestrzeni kosmicznej wychodzi z tego cało. Dziwi też szybkość regeneracji Groota, który wcześniej z patyczka rósł bardzo długo, a teraz dzieje się to w mgnieniu oka. Jest tu tego znacznie więcej i chyba musimy przymykać oko na głupoty, aby w pełni cieszyć się seansem. Problemy widać też w warstwie humorystycznej, bo bawi średnio co 3 żart, ale to sprawa wybitnie subiektywna.
Kompletnie rozczarowała postać Adama Warlocka, którego sprowadzono tu do memicznego głupka, robiąc dowcip nawet z tego, że na ekranie osobników o niskim ilorazie inteligencji jest coraz więcej (tak, Drax, chodzi też o ciebie). Fajnie natomiast, że istotniejszą rolę dostaje pies Cosmo, a satysfakcjonujący wątek znaleziono nawet dla Kraglina czy nowej Gamory, która raz na zawsze wyjaśnia wszystko z Peterem, by ten na koniec zrozumiał, że jeszcze żyją bliskie mu osoby i nie mamy tu na myśli ekipy strażników!
Może to oczywista kwestia, ale film „Strażnicy Galaktyki: Volume 3” może pochwalić się również genialną muzyką, a kolejne piosenki tradycyjnie mamy ochotę puszczać sobie po seansie. Ten zdecydowanie polecamy, zwłaszcza, że raczej przez dłuższy czas nie zobaczymy tych dzielnych i charyzmatycznych wariatów, pilnujących porządku w galaktyce.
Ocena końcowa: 7/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Disney/Marvel