Noc Dziękczynienia - recenzja
2023-11-29 09:14:4524 listopada 2023 roku do polskich kin wszedł horror pt. „Noc Dziękczynienia”. Aktor i reżyser Eli Roth tym razem stanął za kamerą, aby pokazać nam slasher z aspiracjami do powtórzenia sukcesu serii „Krzyk”. Czy faktycznie mu się to udało? Czy warto zobaczyć ten film? Przeczytajcie recenzję!
O czym jest film?
Obszerny prolog filmu rozgrywa się w mieście Plymouth, kolebce Święta Dziękczynienia, akurat w trakcie Black Friday. Święto przecen i zakupów zamienia się w szaloną jatkę z oszalałym tłumem, szturmującym sklep z elektroniką jak jakaś horda zombie w innych horrorach. Doprowadza to do śmierci niektórych osób w markecie, a całe wydarzenie zostaje nagrane przez lidera grupki licealistów.
Materiał szybko staje się viralowym hitem w sieci, a rok później zamaskowany morderca, znany jako John Carver, w akcie zemsty postanawia ukarać osoby odpowiedzialne za tragedię sprzed 12 miesięcy. Uzbrojony w siekierę mężczyzna planuje pozbierać ofiary, by pełniły rolę gości przy jego wynaturzonym, dziękczynnym stole.
Horror krzykopodobny
Jeśli śledziliście choćby dwa ostatnie filmy z serii „Krzyk”, szybko zobaczycie, że Eli Roth w swoim horrorze czerpie z nich pełnymi garściami. Jest niewielkie miasto jako miejsce akcji. Jest grupka licealistów, na którą składa się kilka prześlicznych dziewczyn i kilku przystojnych i umięśnionych sportowców. Jest oczywiście kwestia rozterek miłosnych i wewnętrznych konfliktów, ale wszystkich da się polubić, co jest szalenie istotne, byśmy chcieli trzymać kciuki za bohaterów, a nie zamaskowanego mordercę.
No właśnie. Zabija ubrany na czarno facet w modnej masce, którą nosi pół miasta, a w toku akcji ciągle staramy się odgadnąć, kto i dlaczego pozbawia życia (albo porywa) kolejne osoby. Mamy też grupę starszych postaci, w tym przystojnego detektywa, prowadzącego śledztwo. W finale dostajemy wszystkie odpowiedzi i obietnicę kontynuacji.
Brutalny, krwawy i straszny
Nie znaczy to jednak, że omawiany slasher jest tylko kalką bardziej znanych produkcji. Zrealizowane zostało to wszystko wyjątkowo dobrze, a fabuła wciąga nas od początku do końca. Powiedzieć, że „Noc Dziękczynienia” trzyma w napięciu to jak nic nie powiedzieć. Tytuł ten jest naprawdę interesujący, bo nie dość, że chcemy poznać tożsamość zabójcy, to jeszcze poszczególne sceny morderstw (albo ich prób) są wyśmienite, może poza dwiema pierwszymi (tak niefortunnie się złożyło), które są niedopracowane. Boli też kilka głupot logicznych w tzw. międzyczasie.
Później jest doskonale – bardzo krwawo, pomysłowo i strasznie! Scena z ucieczką w domu mordercy, scena „kolacji” czy finałowy pojedynek to momenty, które przyspieszają bicie serca i wbijają w fotel. Dawno nie było horroru tak mocnego, który do tego stopnia by nas wystraszył i to bez dennych jumpscare'ów. Ostatecznie możemy bez wątpienia polecić wam ten tytuł. To wielkie, pozytywne zaskoczenie i już nie możemy się doczekać kontynuacji!
Ocena końcowa: 7,5/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe