Niewierni w Paryżu - recenzja
2023-11-28 12:14:4687-letni Woody Allen nadal nie kończy kariery. Jego nowy film (scenariusz i reżyseria) pt. „Niewierni w Paryżu” to klasyczna dla tego twórcy historia z pogranicza romansu i kryminału, a przejście pomiędzy gatunkami jest tak nagłe jak uczucie rodzące się między Fanny (zjawiskowa Lou de Laâge) a Alainem (znany z „Wyśnionych miłości” Niels Schneider). Czy jednak tytuł ten zdołał nas czymś zaskoczyć? Przeczytajcie recenzję!
Kiedy jakaś para robi wrażenie idealnej, to zazwyczaj znaczy to, że… no właśnie - robi wrażenie. Nie inaczej jest z Fanny, której artystyczna dusza i chęć poczucia wolności nijak ma się do związku z wyjątkowo zaborczym i dość ekscentrycznym bogaczem, traktującym ją z miłością, ale ja trofeum, nie jak istotę z własnym życiem, problemami i potrzebami. Poczucie całkowitej kontroli zabiło już nie jedną relację i teraz będzie podobnie, zwłaszcza gdy bohaterka dostanie impuls od losu, wskazujący jej drogę ku szczeremu szczęściu, a nie wystawnym bankietom i absurdalnie drogiej biżuterii, jaka kompletnie do niej nie pasuje. Katalizatorem zmian staje się Alain, były kolega z liceum, niegdyś zakochany w niej po uszy, co jak szybko się okazuje, nie zmieniło się ani odrobinę. Romans wisi w powietrzu, potem wpada do łóżka, by za chwilę skończyć się zniknięciem kochanka.
Czy Woody Allen naszykował dla nas historię w stylu „kto zabił?” i od tej chwili będziemy razem z Fanny szukać sprawcy zaginięcia/morderstwa? A skąd! Słynny reżyser nie gra z nami w kotka i myszkę, pokazując wszystko od razu i sprawia, że wiemy znacznie więcej od zmartwionej i zdezorientowanej protagonistki. Coraz ważniejsze stają się postacie drugoplanowe, przejmując jej zadanie, ale i tu nie ma żadnej zagadki. Dostajemy pewne tropy (w tym iście teatralna strzelba, która musi wypalić w ostatnim akcie), kropki (a raczej kropy) do połączenia i wskazujące na ostateczne rozwiązanie fabuły niuanse - tak wielkie, że to określenie zupełnie do nich nie pasuje.
„Niewierni w Paryżu” to film bardzo przewidywalny – nie tylko dla znawców dorobku Allena, ale po prostu kinomaniaków, dla których pewne schematy są już tak oklepane, że możliwe scenariusze rozwoju wypadków pojawiają się w głowie automatycznie. Niestety w tym przypadku sprawdza się niemal wszystko, o czym sobie pomyślimy. Zaskakuje wyłącznie pierwszy punkt zwrotny z zaginięciem kochanka. Później wydarzenia ekranowe brną do finału jak po sznurku – prostym, gładkim i solidnie napiętym, by nic nie zmąciło przewidywanej trasy kolejnych scen.
Nie oznacza to jednak, że „Niewierni w Paryżu” to produkcja totalnie zbędna i niewarta sprawdzenia. Od początku do końca olśniewa wizualna strona filmu – od baśniowych plenerów Paryża i okolic, przez śliczne wnętrza i kostiumy, aż po znakomite zdjęcia genialnego laureata trzech Oscarów - Vittorio Storaro. Urzeka także muzyka (głównie jazz), płynnie wypełniając śliczne kadry, co buduje wyjątkowy klimat poszczególnych scen. „Niewierni w Paryżu” to film, który dobrze się ogląda. Można kilka razy się zaśmiać, klika razy zastanowić nad związkami naszymi i wokół nas i klika razy przyłapać na grzeszkach mniejszych i większych.
Ocena końcowa: 6/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe