Apokawixa - recenzja
2022-10-10 09:12:15„Apokawixa” to nowy film Xawerego Żuławskiego, który po premierze festiwalowej w Gdyni, wszedł do regularnej dystrybucji w dniu 7 października 2022 roku. Czy faktycznie jest to pierwszy polski horror z zombie? Tak, ale to w równym stopniu jego zaleta i wada. Co jest fajne, a co nie zagrało? Przeczytajcie recenzję filmu „Apokawixa”!
Bardziej apoka czy bardziej wixa?
„Apokawixa” to jak sam tytuł wskazuje połączenie wątku imprezy z apokalipsą. Xawery Żuławski proponuje proporcje tych tematów odpowiednio 2/3 do 1/3, co osobom nastawionym na typowy horror może się nie spodobać. Akcja (po brawurowo zrealizowanym wstępie) rozgrywa się w zdecydowanej większości na terenie imponującego pałacu. Ta nadmorska posiadłość należy do bogatego ojca głównego bohatera – Kamila, który po bardzo trudnym (śmierć matki, pobyt w psychiatryku) okresie pandemii koronawirusa postanawia zorganizować epicki melanż dla grupy znajomych oraz wszystkich osób, mających ochotę na szaloną noc z darmowymi pigułami i alkoholem. Tam dochodzi zarówno do licznych miłosnych dram, jak też eskalacji apokalipsy zombie, związanej ze skażoną wodą.
Trzeba przyznać, że film jest świetnie wyreżyserowany i chyba tylko dzięki temu ta zdecydowanie przeciągnięta część imprezowa nie nudzi się aż tak szybko, choć czas oczekiwania na walkę z zombie jest wyraźnie wydłużony - bardziej niż trzeba, by zbudować relacje między bohaterami przed końcówką, gdzie mają one jakieś znaczenie. „Apokawixa” jest na amerykańskim poziomie produkcji, a na ekranowe wydarzenia po prostu dobrze się patrzy. Reżyser zna i sprawnie wykorzystuje różne środki wyrazu, dając radę zarówno w efektownej scenie pościgu samochodowego jak też w klimatycznej, kameralnej scenie mini koncertu w schronie jednego z bohaterów drugoplanowych.
Polski horror z zombie - czy to może się udać?
Najgorzej idzie mu z trzecim aktem, kiedy szalona impreza na kilkaset osób zmienia się w walkę o przetrwanie. Tu też daje o sobie znać fabuła, która cierpi na wszystkie choroby gatunkowe horrorów z żywymi trupami. Na każdym kroku widać, że w naszym kraju nie powstają takie filmy, a Xawery Żuławski skazuje się na czerpanie z hollywoodzkich schematów. Robi to niestety nieudolnie, bo zamiast pokazywać nam rzeczy językiem kina, opowiada nam to językami postaci (jest nawet osobny bohater od tłumaczenia co i jak). Dialogi ekspozycyjne są koszmarnie sztuczne i nie da się nikogo nabrać, że wypowiadane słowa opisujące aktualne wydarzenia nie są skierowane wprost do widza.
Bardzo słabo wygląda też cała geneza apokalipsy zombie, bo już na początku jest nam pokazane, że do zwalczenia zarażenia wystarczy zwykły zastrzyk, będący na wyposażeniu plecaka ratowniczego, co radykalnie obniża stawkę i poczucie zagrożenia. Sceny przemian ludzi w potwory też są słabiutkie i mimo przyzwoitej charakteryzacji wyglądają jak wyjęte z taniej etiudy studenckiej, co jest dziwne biorąc pod uwagę resztę wizualnej strony tej produkcji. Bardzo rzuca się w oczy również niska kategoria wiekowa filmu, bo choć jest to horror z zombie, niema tu krwawych scen gryzienia czy rozszarpywania ludzi i wygląda to strasznie sztucznie. Takie ugrzecznione kino w wykonaniu tego reżysera to negatywne zaskoczenie.
W młodości siła!
Do przyjemnych zaskoczeń zaliczamy natomiast obsadę, która doskonale wywiązuje się ze swych zadań. Choć postacie są w większości chodzącymi stereotypami do opisania poprzez jeden przymiotnik, to zagrane zostały naprawdę nieźle. Miło patrzy się na młodych aktorów i aktorki, którzy jeszcze nie są opatrzeni i większość widzów pewnie nawet ich nie kojarzy, bo nie grają w co drugim filmie jak ich starsi koledzy (Cezary Pazura, Tomasz Kot, Sebastian Fabijański). Przewidujemy jednak, że wkrótce to się zmieni, bo Mikołaj Kubacki to dosłownie polski Timothée Chalamet, Waleria Gorobets jest piękna i charyzmatyczna, Natalia Pitry ma wyraźny talent komediowy, a Alicja Wieniawa-Narkiewicz pokazuje się jako co najmniej równie utalentowana i wszechstronna aktorka jak jej aktualnie popularniejsza, starsza siostra Julia.
„Apokawixa” jak na solidny film przystało nie ma tylko jednej warstwy i poprzez historię o apokalipsie zombie proponuje mocno zarysowany przekaz ekologiczny z takimi wątkami jak niebezpieczne sinice w morzu, zatrucie wody nielegalnymi odpadami toksycznymi oraz weganizm czy krytyka mordowania zwierząt (jest nawet dowcip z wege-zombie). Od nas ten film dostaje 6/10 – na zachętę, bo może sequel będzie już rasowym kinem grozy. Tutaj te wszystkie klisze po prostu nie sprawdzają się, a jeśli twórcy chcieli celowo pokazać je jako dowcip, to nie zasugerowali tego dość wyraźnie.
Ocena końcowa: 6/10
Michał Derkacz
Film zobaczyłem w Kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
fot. Grzegorz Press, TVN Warner Bros. Discovery