Nawiedzony dwór - recenzja
2023-08-11 11:10:47„Nawiedzony dwór” to nowy film Disneya, zainspirowany popularną atrakcją turystyczną z parku rozrywki Disneyland. Czy ten horror komediowy dla całej rodziny jest wart uwagi czy jednak zaproponowana przez Katie Dippold (scenariusz) i Justina Simiena (reżyseria) przygoda nikogo nie porwie? Przeczytajcie recenzję!
Z Disneylandu na ekran
Tytułowy „Nawiedzony dwór” może i został świetnie przeniesiony z parku rozrywki na ekran, a wiele rekwizytów i elementów scenografii można rozpoznać, jeśli było się kiedyś klientem stacjonarnej atrakcji Disneya, jednak w filmie posiadłość nie robi już tak wielkiego wrażenia. Bardzo fajnie, że twórcy postarali się, aby wiele przedmiotów ożywało i lewitowało, a wnętrza nagle zmieniały się, ale efekt końcowy ani nie straszy, ani nie śmieszy, co swoją drogą jest naszym największym zarzutem wobec całości filmu.
Śmieszne czy straszne?
Czasem dostajemy sceny prosto z kina grozy, które nie są przełamywane żadnym zabawnym elementem, a czasem na ekranie dzieją się rzeczy, po których widać, że miały rozśmieszać, ale tak się nie dzieje. Ogromna ilość duchów, a co za tym idzie efektów specjalnych naprawdę jest okej i dostrzegamy spory budżet, ale stylistyczny rozkrok sprawia, że nie potrafimy się tym wszystkim cieszyć.
W toku opowieści pokazywane są nam różne obrzędy, jak przywoływanie duchów na seansie spirytystycznym czy egzorcyzmy, a bohaterowie obowiązkowo trafiają na cmentarzysko oraz na strych, jednak nie wywołuje to większych emocji. Może dla dzieci „Nawiedzony dwór” będzie straszny, ale z drugiej strony taki mroczny ton nie powinien być utrzymywany zbyt długo, a tutaj nie ma zbyt wielu scen na przełamanie go, bądź są one zrealizowane słabo.
Nierówne aktorstwo
Obrazuje to dobrze sam początek, kiedy opętany rycerz staje naprzeciw matki z synem, on jest przerażony , a ona reaguje jakby nic się nie stało, na chłodno wypowiadając „Uciekamy!”. To dobry moment, aby wskazać kolejny słaby punkt tej produkcji, a mowa tu o aktorstwie. Występ Rosario Dawson i Owen Wilson jest beznadziejny Tiffany Haddish, Danny DeVito i Jamie Lee Curtis nie mają zbyt wielu szans na podwyższenie poziomu, a jedynym jasnym punktem jest Lakeith Stanfield.
Niestety, przypadku jego bohatera pojawia się jeszcze inny rozdźwięk, bo (pomijając żenującą scenę z udawaniem robienia zdjęć) jest to postać dość dramatyczna i ma za sobą tragedię rodzinną, ale przecież musi brać udział w wesołej przygodzie w poskramianie duchów, zatem rozterki moralne i trauma niezbyt tu pasują, a w dodatku poświęca im się naprawdę sporo czasu i dialogów.
Ekspozycji jest tu ogromna ilość, a sekrety domu są wyjawiane podczas rozmów a nie akcji. Gdyby nie fakt, że „Nawiedzony dwór” ma dobre efekty specjalne i może stanowić solidny tytuł na wprowadzenie dzieci w nieco mroczniejsze gatunki filmowe, to uznalibyśmy film nowy Disneya za kompletnie nieudany. Może nie wynudzicie się w kinie jakoś przesadnie, ale skrócenie go do 90 minut tylko podniosłoby tempo i zaoszczędziło zbędnej gadaniny.
Ocena końcowa: 4/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Disney