Miłość, śmierć i roboty - recenzja 3. sezonu
2022-05-23 12:44:0220 maja 2022 roku na platformie Netflix pojawił się 3. sezon antologii „Miłość, śmierć i roboty”. Tym razem dostaliśmy 9 animowanych filmów krótkometrażowych, które dość luźnie odnoszą się do tytułowych tematów. Jak to zazwyczaj w przypadku takich form bywa, jedne produkcje są zdecydowanie lepsze od drugich, ale całość warto zobaczyć nawet dla tych kilku bardziej pomysłowych epizodów. Poniżej omówimy każdy tytuł oddzielnie, dzieląc się subiektywną oceną.
Trzy roboty: Drogi ucieczki
Ulubieńcy publiczności 1. sezonu powracają, by znów pośmiać się z niezdolnych do przetrwania ludzi. Tym razem trzy roboty sprawdzają, jak w różnych zakątkach świata (w tym na platformie wiertniczej milionerów czy rządowym bunkrze) ludzie starali zbudować odporne na apokalipsę schrony. Bohaterowie w żartobliwy, ale też bardzo trafny sposób punktują ułomności naszego myślenia i strategii, jakie doprowadziły do (samo)zagłady. Te niespełna 10 minut mija bardzo szybko i przyjemnie, ale seans nie ma już w sobie tej iskry pomysłowości co za pierwszym razem. Ocena: 7/10
Niekomfortowa podróż
Gdy ogromny, krabopodobny potwór dostaje się na statek, załoga musi wymyślić sposób na przetrwanie. Okazuje się, że skazany na pożarcie mężczyzna potrafi z nim dogadać, ale jednocześnie musi podjąć trudną moralnie decyzję. Pomysł był prosty, ale ciekawy, natomiast poprowadzenie akcji już nie do końca się udało. W czasie 20 minut nagromadzono zbyt wiele zwrotów akcji, z których nie każdy broni się logiką. Animacja jest efektowna, ale wszystko dzieje się w takich ciemnościach, że nie zawsze jesteśmy w stanie docenić starania twórców. Ocena: 5/10
Puls własny maszyny
Po wypadku łazika kosmicznego, gdzieś na księżycu Jowisza, bohaterka musi walczyć o przetrwanie, mając dziwne (ale bardzo ładne) halucynacje. Niestety, oprócz pięknych zdjęć w animacji 2D, odcinek ten nie oferuje niczego wciągającego. Przez większość z 17 minut się nudziliśmy. Ocena: 4/10
Noc mini trupów
Czy da się w około 7 minut pokazać apokalipsę zombie od pierwszego ugryzienia po zniszczenie planety? Jasne, a to wszystko pokazano w tytułowej miniaturce, przy pomocy maleńkich (animowanych) ludzików i w rzucie izometrycznym. Jest to totalna klasyka, jeśli chodzi o podejście do fabuły, ale wykonanie udowadnia, że w temacie żywych trupów jeszcze nie zobaczyliśmy wszystkiego. Ta mini zagłada zasługuje na niewyolbrzymione 8/10.
Kill team kill
Grupa komandosów w klasycznej animacji 2D musi stawić czoła przerośniętemu niedźwiedziowi, który na skutek eksperymentów stał się mechaniczną maszyną do zabijania. Film jest wyjątkowo krwawy, wulgarny i ma elementy czarnego humoru, jednak na tym kończą się jego zalety. Przez 13 minut widzimy tylko kolejne sceny strzelania do miśka, no i nie jest to ani odkrywcze, ani nie powala wykonaniem. Ocena: 4/10
Rój
To miał być ten odcinek „filozoficzny”, który skłoni nas do myślenia i w zasadzie się to udało. Historia pokazuje, jak ludzkość sprawdza się w zderzeniu ze znacznie starszą i zaawansowaną rasą, znów udowadniając, że jesteśmy zbyt chciwi, pewni siebie i skłonni do działań typowych dla pasożytów. Grafika i animacje stoją na bardzo wysokim poziomie, a wizja wnętrza kosmicznego organizmu robi wrażenie. Wadą natomiast jest brak akcji i ogólnie przegadanie całej fabuły. Paradoksalnie nie pomaga też scena seksu, którą ewidentnie dodano tu na siłę, bo nie ma ona żadnej podbudowy ani znaczenia. Ocena: 6/10
Szczury Masona
Co zrobić, gdy w stodole zadomowią się szczury-rebelianci, zdolni do zorganizowanego buntu? Oczywiście, trzeba kupić zawansowane roboty do ich zabijania, a potem patrzeć jak przebiega kolejna „wojna światowa”. Jest to szalenie brutalne i krwawe, ale przy tym zabawne, urocze i błyskotliwe. Sama animacja też jest świetna i pomaga twórcom w obrazowym pokazywaniu rzezi szczurów, których waleczność kruszy serce… samego właściciela posesji. Ocena: 8/10
Pogrzebani w podziemnych korytarzach
To ten odcinek z ultra realistyczną grafiką, w którym śledzimy grupę amerykańskich komandosów. Zapuszczając się w głąb górskich korytarzy, natrafiają na pozaziemskie organizmy i szybko dają dowody na swoją głupotę, strzelając w setki małych krabo-robotów (?), by migiem zostać bez amunicji, zamiast brać nogi za pas. Finalnie stale malejący team trafia na ogromnego potwora, potrafiącego kontrolować umysły, by wyzwolić się z pradawnego więzienia. Zakończenie jest jednak niejasne, a fantastyczna grafika pozostaje największą (i jedyną) zaletą tej produkcji. Ocena: 4/10
Jibaro
To absolutnie najciekawszy wizualnie film z całego sezonu. Mamy tu połączenie bardzo realistycznej grafiki z animacją opartą o motion capture, a jednocześnie kamera ma dodany efekt ziarnistości i masę innych filtrów, by łatwo było nam było pogubić się w tym, czy oglądamy animację, czy prawdziwe zdjęcia w plenerach. Ciekawa jest również sama fabuła, skupiona na tańczącej postaci (odzianej w złoto i kosztowności kobiety), kuszącej niczym zabójcza syrena. Jej wrzaskowi ulegają kolejni rycerze, a wyjątkiem jest tylko głuchy bohater, dla którego niepełnosprawność okazuje się przepustką do wielkiego bogactwa. Cena jednak jest wysoka i poddaje próbie jego moralność. Ocena: 8/10
3. sezon serialu „Miłość, śmierć i roboty” jest nierówny (jak poprzednie), ale potwierdza, że takie projekty mogą być siłą platformy Netflix. Ten przegląd dokonań twórców filmów animowanych jest o wiele ciekawszy niż niekończące się seriale dla nastolatków albo gwałt na prozie Andrzeja Sapkowskiego. Polecamy sprawdzić, bo z pewnością kilka z 9 krótkich animacji przypadnie wam do gustu.
Michał Derkacz
fot. materiały Netflix