Mewa - recenzja festiwalowa
2018-10-26 11:34:54„Mewa” to sztuka Antona Czechowa z 1895 roku. W 2018 roku, w ramach American Film Festival, można było zobaczyć produkcję pod tym samym tytułem. To dramat, melodramat i czarna komedia w jednym, a na ekranie można zobaczyć takie gwiazdy jak Saoirse Ronan, Corey Stoll, Annette Bening, Elisabeth Moss i Billy Howle. Czy to udane dzieło? Przeczytaj recenzję filmu „Mewa”!
Reżyser filmu - Michael Mayer funduje nam film bardzo teatralny. Szybko można sobie wyobrazić, że zamiast montażowego podziału na sceny mamy opadającą kurtynę, a podczas przerwy aktorzy szykują się i ustawiają nową scenografię. Na szczęście nie jest to teatr telewizji, ale film, stylizowany (celowo lub nie) na sztukę. Widzimy to oczywiście w kostiumach z epoki oraz występach aktorów, którzy grają „normalnie”, wzburzone emocje ich postaci często popadają w przesadę.
Fabularnie nie dzieje się tu nic nadzwyczajnego. Mamy obraz rodziny dworskiej, służby i gości, których łączy wspólny pobyt w posiadłości, położonej nad malowniczym jeziorem i lasem. To tam rozgrywają się wszelkie wydarzenia – rozstania, powroty, kłótnie, romanse, spacery, a nawet teatr plenerowy, którego klapa staje się początkiem dramatu jednego z bohaterów. Nie uświadczymy tu nadzwyczajnych zaskoczeń, a punkty zwrotne nie powinny dziwić bardziej doświadczonych widzów.
Świetni są natomiast aktorzy, wymienieni w pierwszym akapicie. To głównie dla nich warto zobaczyć ten film. Natomiast jeśli nie jesteście fanami gwiazd z obsady, to „Mewa” może rozczarować. To taki spokojny film, z kilkoma fajnymi scenami i charyzmatycznymi bohaterami, ale emocji, płynących z ekranu, nie ma w nim zbyt wiele.
Michał Derkacz
Mewa, reż. Michael Mayer, prod. USA, czas trwania 98 min, rok produkcji 2018
Film zobaczyłem podczas American Film Festival 2018 we Wrocławiu.
fot. materiały prasowe