Dzieje się - Kino

Mateusz Damięcki o roli w filmie "Furioza": Mój bohater zaczął żyć własnym życiem [Wywiad]

2021-10-15 10:41:38

7 października 2021 roku w strefie VIP Cinema City Wroclavia odbył się przedpremierowy pokaz filmu „Furioza”, połączony ze spotkaniem z twórcami. Z publicznością rozmawiali reżyser Cyprian T. Olencki oraz aktorzy Mateusz Damięcki i Konrad Eleryk. W czasie seansu przeprowadziliśmy  wywiad z Mateuszem Damięckim, który opowiedział nam o swojej niesamowitej metamorfozie, przygotowaniach do roli „Goldena”, ale też o postrzeganiu aktorstwa i sensu kina ogólnie. Film wejdzie do kin w całej Polsce już 22 października!

Furioza, Mateusz Damięcki

Michał Derkacz, dlastudenta.pl: Jak wyglądało Twoje wejście w świat pseudokibiców. Czy wiedziałeś o ich świecie cokolwiek, zanim zacząłeś przygotowania do roli w „Furiozie”?

Mateusz Damięcki: Nic nie wiedziałem, poza tym, że kiedyś pływałem w jednym z warszawskich klubów sportowych, który miał również drużynę piłkarską. Dzięki klubowej legitymacji mogłem wejść na każdy mecz, ale niespecjalnie z tego korzystałem, bo po prostu mnie to nie kręciło. Z tym światem zetknąłem się dopiero, kiedy Cyprian [T. Olencki - reżyser filmu - przyp. red.] zaproponował mi udział w filmie. To była dość kuriozalna sytuacja, przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo ja kibicem nie jestem, nigdy nie byłem i pewnie nigdy nie będę, a on zaproponował mi rolę człowieka, który tym żyje i jest w tym świecie mocno podstawiony. Ma wielką pasję, ale bardziej związaną z tym, co dzieje się wokół piłki nożnej, niż z samym sportem. 

W ramach przygotowań do roli, byłem na meczu raz i to mi wystarczyło, żeby wiedzieć, że w chodzeniu na stadion nie mecz jest najważniejszy. Mogłem zrozumieć co powoduje moim bohaterem, by tworzyć strukturę, którą opisujemy w „Furiozie”. To jest świat ocierający się o przemoc, przestępstwa, zło, czarną stronę tego wszystkiego, co medialnie widzimy jako sport, walkę fair, współzawodnictwo, pomoc charytatywną, to, co reprezentują sobą najznakomitsi piłkarze. 

A to są dwa zupełnie różne światy, które praktycznie nie mają ze sobą nic wspólnego. „Furioza” to historia o tym jak na pozytywnych podstawach, tego świata sportu, buduje się świat alternatywny - zorganizowanej przestępczości, przemytu narkotyków, bicia się i zabijania się. Dla przeciętnego widza to temat tabu i z tego powodu jest bardzo interesujący. Jest oczywiste, że jak się wkroczy w ten świat, to bardzo trudno z niego wyjść. To jest droga w jedną stronę i o tym jest ten film. 

Czy oglądałeś albo czytałeś jakieś reportaże o tzw. kibolach i ustawkach? Jednak trochę o tym jest materiałów. 

Nie, nic. Na potrzeby pracy nad filmową postacią punktem wyjścia było dla mnie to, żeby zbudować ciało. Wiedziałem, że jeśli uda mi się stworzyć zewnętrzność, to z czasem, zacznę wchodzić w głąb bohatera i tak się stało.

Jak wyglądał ten proces?

Poddając się regularnym… w zasadzie torturom, związanym z budowaniem sylwetki, wiedziałem, że ta konsekwencja, z którą muszę to robić ja, jako Mateusz Damięcki, w pewnym momencie musi udzielić się bohaterowi. 

Napisałem sobie kilkustronicową eksplikację - jaki jest bohater, czemu jest taki, jaki jest, dlaczego robi to, co robi i dlaczego wygląda tak, jak wygląda. Z dnia na dzień, budując postać, chodząc na siłownię 2 razy dziennie przez 60 dni, skacząc jak szalony na skakance, a tu zaznaczę, że już wyskakałem ponad 1,5 miliona skoków, zaczynając właśnie od takiej pracy nad rolą „Goldena”, spotykając się z trzema trenerami, ludźmi od sztuk walki, kaskaderami, choreografiami walk, stawałem się nim, tym „Goldenem” z całą jego fizycznością i psychiką. Potem na planie wystarczyło dać mi człowieka, którego moja postać miała pobić i mój bohater sam potrafił znaleźć sobie motywację, dlaczego ma to zrobić tak szybko albo czemu ma mu to zająć trochę dłużej, jeśli ma ochotę pastwić się nad nim. To on wiedział, co jest ważniejsze - czy honor, czy barwy klubowe, czy miłość, czy przyjaźń. 

Mój bohater zaczął żyć własnym życiem i to jest coś, o czym zawsze marzyłem w mojej pracy, w kinie, które tworzymy. Pragnę, by nasi bohaterowie stali obok nas, choć są w nas. „Golden” odbiega wizerunkiem od tego, co ja prezentuję, a co pokazywałem przez niemal 30 lat mojej pracy. Pierwszy raz zagrałem w teatrze mając 5 lat, w serialu 10 lat, a w kinie jako 12-latek. W maju 2020 roku skończyłem 40 lat, a zanim powstał „Golden” przez około 20 lat budowałem bohaterów na podstawie mojego zewnętrza. 

Tyle czasu musiało minąć, bym zrobił postać, której moc nie polega tylko na tym, że jest „Goldenem”, ale też na tym, że to ja go gram. Ja, w rozumieniu człowieka, po którym nie spodziewano się, że mógłby zagrać taką postać. Tutaj wielkie ukłony w stronę producenta, który mnie do tej roli zaproponował i reżysera, który po latach przyzwyczajania ludzi, że jestem miłym chłopcem w koszuli w kratę, który ma się uśmiechać i dobrze całować na ujęciach, postanowił, że wyrwie mnie z tego stereotypu. Postawił mnie przed zadaniem, które było dla mnie całkowicie nowe, a jednocześnie wiedział, że ja szykowałem się do tego od wielu lat. Wiedział, że pragnę takiego zadania i jestem na nie psychicznie gotowy. Chciałem zrobić wszystko, by udowodnić, że aktorstwo to nie jest odcinanie kuponów i sympatyczny wygląd. To jest także, a może przede wszystkim, tworzenie zupełnie innego człowieka. 

To jest chyba najfajniejsze w aktorstwie. Nie jesteś sobą, możesz być kompletnie kimś innym. Są to słowa Zbigniewa Zapasiewicza, mojego profesora z Akademii Teatralnej [im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie - przyp. red.], które do dziś dudnią mi w głowie. Myślę, że mógłby być teraz z tej mojej roli „Goldena” zadowolony. Zawsze kazał nam przyczepiać sobie sztuczne wąsy, brody, garby, brwi, charakteryzować się jak tylko można, chodzić o lasce. Mówił: - Jeśli się ładnie uśmiechasz, to zrób wszystko, aby w sztuce, w której grasz nie uśmiechać się wcale. Jeśli nigdy się nie uśmiechasz prywatnie, to rób wszystko, by w każdej sekundzie na scenie być uśmiechniętym, emanować pozytywną energią. Jak jesteś stary, to graj młodego i odwrotnie. Ja tego przez lata nie rozumiałem, bo nikt nie chciał mnie tak obsadzać. Jak Damięcki, czyli facet z miłą powierzchownością, sympatyczny chłopak, to niech zagra ładnego i miłego. Reżyser, Cyprian T. Olencki i Marcin Zarębski, producent filmu, przyszli i powiedzieli: - On jest po szkole aktorskiej, on wie co zrobić. Potrzebujemy profesjonalisty, człowieka, który zrobi coś innego. Masz i zrób coś z tym.

Furioza, Mateusz Damięcki

Zdaje się, że gdy chcesz się dostać do szkoły aktorskiej, to komisja też daje zadania wbrew warunkom.

Oczywiście. Na tym to polega. Jest taki piękny wiersz ["Po co jest teatr", Joanna Kulmowa - przyp. red.], którego słowa to: - To jest teatr. A teatr jest po to, żeby wszystko było inne niż dotąd. Mnie nie interesuje oglądanie w kinie tego, co mam na co dzień. Chcę wejść w inny świat. Po to są efekty specjalne, by tworzyć rzeczywistość alternatywną, na przykład - pokazać apokalipsę z bohaterami w sytuacji, w której na szczęście (oby) nigdy się nie znajdziemy. Żeby pokazać kosmos! Zresztą mój przyjaciel, reżyser Klim Szypienko właśnie tam poleciał. Jest reżyserem, autorem zdjęć i oświetleniowcem, a poleciała z nim jeszcze aktorka i kosmonauta, który wie jak sterować statkiem kosmicznym. Aktorka Julia Peresild została przeszkolona, jak wrócić na Ziemię, gdyby oni obaj zasłabli. To jest dla mnie jakiś totalny...

Odlot!

Odlot, dokładnie. Napisałem im, zanim polecieli - Wracajcie bezpiecznie na Ziemię. To jest najdziwniejsze co kiedykolwiek napisałem komuś na Facebooku. Totalna abstrakcja! Taka trochę też jest „Furioza”. My pokazujemy świat, którego większość ludzi nie zna, a niektórych pociąga i fascynuje, bo jest tam na przykład maczeta, która utnie rękę za zdradę. Dla człowieka, który chodzi pracować do biura albo uczy w przedszkolu, to jest obcy świat. Po to jest kino, by każdy mógł dotykać innych światów, nie będąc ich częścią. 

Cyprian 2 lata pracował nad „Furiozą” i wraz ze scenarzystą kilkanaście razy zmieniał scenariusz, by dopracować go w każdym calu. Bardzo lubię ten film, bo on spowodował, że czułem się na planie szczęśliwy. Patrzyłem na „Goldena”, jak walczy, jaki ma „kaloryfer” na brzuchu i mówiłem - Przecież to nie ja. On ma tatuaże i jest łysy. Moja żona jak zobaczyła mnie łysego, to już pierwszego dnia chciała żebym znów zapuszczał włosy, a ja wiedziałem, że przede mną 3 miesiące codziennego golenia „pały”. Na początku mój syn mnie prawie nie poznał, musiał dotknąć mojej głowy. 

Nie wierzę, że tatuaże, mięśnie i ogolona głowa to jedyne cechy, które opisują postać „Goldena”. Jaki on jest w środku?

Jest gorący. Na moim Instagramie i Facebooku zacząłem publikować eksplikację „Goldena”. Wrzucam posty razem ze zdjęciami, pokazując jak się narodziła ta postać. Warto się z tym zapoznać przed seansem, bo ten bohater nie zawsze był taki jak go widzimy już w pierwszej scenie filmu. Przykład: Dlaczego zrobił depilację całego ciała? Proste! Jak walczy na ustawkach, to nie lubi gdy ktoś ciągnie go za włosy. Nie lubi tych małych siniaków później. On raz dostał w pysk i stracił ząb - „trójkę”. U dentysty wstawił sobie złoty ząb. Ludzie od razu wiedzą, że on nie jest zwyczajny, bo coś mu tam w gębie świeci. Patrzą na jego ciało i wiedzą, że to twardy zawodnik. Od tego zęba wzięła się ksywka „Golden”. Ale po co jest taki ząb? Kiedy patrzy w lustro, to wie, że taka sytuacja już nigdy nie może się powtórzyć. Z tego powodu jest świetny w defensywie. Jest w stanie zamęczyć przeciwnika obroną, a potem dać w pysk raz a dobrze. Po to są mięśnie. Wszystko bierze się skądś. Nie to jest istotne jak on wygląda, tylko dlaczego. Nie to, że nie ma dziewczyny, tylko dlaczego nie ma i tak dalej.

Co więcej, ja nadałem mu imię i nazwisko, jak robię z każdą moją postacią, bo każdy człowiek przecież je ma. „Golden” to ksywa, ale to jest Krzysztof Stebnicki. Nikt tak nie mówi w filmie, ale w dowodzie osobistym, który  posiada nie jest napisane „Golden” tylko Krzysztof Stebnicki. Wymyśliłem mu też rodziców, bo oni nas kształtują. Matka zgadzała się na wszystko: na przekute ucho, czy pierwszy tatuaż. Ojciec był na to zły i uderzył. Pracował w stoczni i po pracy, po pijaku wypalał w wersalce z lat 80-tych dziury papierosem. Z tego się biorą ludzie, a nie tego jak wyglądają. 

Pracę nad rolą już masz za sobą. Film jest w kinach. Czy coś z tej postaci zostało jeszcze w Tobie?

Niedawno wróciłem z wyjazdu rowerowego, na którym myślałem, że schudnę. Jednak waga pokazuje wciąż  90,4 kg. W scenie z „Dziką” [postać, którą gra Weronika Książkiewicz - przyp. red.] na budowie jako „Golden” ważył 71,4 kg. To dwa lata i prawie 20 kg różnicy. Na szczęście żona prosi, żebym już nie wracał do „stadium Goldena”. W czasie pracy nad rolą, przestałem jeść cukier. Potem zacząłem go jeść i przestałem być „Goldenem”. Te moje przemiany odbywały się w ramach założonych zasad i reżyser nad tym czuwał. Teraz planuję zgubić trochę kilogramów, ale z rozsądkiem. Mój stan, gdy „byłem” „Goldenem” był dość niebezpieczny i nie wrócę do tego, chyba że znowu będzie wymagała tego jakaś nowa rola. 

A wnętrze?

Ta postać ma w sobie agresję, która jest chyba w każdym z nas. Od nas zależy, czy pozwolimy sobie ją obudzić, czy zostawimy uśpioną. W pewnych sytuacjach jest potrzebna, ale na co dzień lepiej trzymać ją na wodzy. Ja wiem, że ona jest i we mnie, bo nie wymyśliłem jej dla „Goldena”, ale nie chcę jej wybudzać.

Rozmawiał: Michał Derkacz

Polecamy przeczytać też: Recenzja przedpremierowa filmu „Furioza” >>

fot. kadry z filmu „Furioza”, materiały prasowe Kino Świat

Słowa kluczowe: rozmowa, role, 2021, kariera, zdjęcia, Golden Furioza

Furioza - kadry z filmu (14)

Furioza - kadry z filmu  - Zdjęcie nr 1
Furioza - kadry z filmu  - Zdjęcie nr 2
Furioza - kadry z filmu  - Zdjęcie nr 3
Furioza - kadry z filmu  - Zdjęcie nr 4
Furioza - kadry z filmu  - Zdjęcie nr 5
Komentarze
Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.
Zobacz także
MÃłj pies Artur
Marcin Dorociński dubbinguje Marka Wahlberga w filmie "Mój pies Artur" [WIDEO]

Polski gwiazdor podkłada głos pod aktora z Hollywood.

Puchatek: Krew i miÃłd 2
Horror "Puchatek: Krew i miód 2" ma polski zwiastun i plakat [WIDEO]

Twórcy shlashera obiecują: mniej miodu, więcej krwi.

Godzilla i Kong: Nowe imperium
"Godzilla i Kong" - przed nami Mini Maraton w kinach Helios

W nowym filmie Kong i Godzilla są zmuszeni stawić czoła kolosalnemu, nieodkrytemu zagrożeniu!

Polecamy
Polecamy
Premiery filmowe
Zapowiedzi filmowe
O nich się mówi
Ostatnio dodane
MÃłj pies Artur
Marcin Dorociński dubbinguje Marka Wahlberga w filmie "Mój pies Artur" [WIDEO]

Polski gwiazdor podkłada głos pod aktora z Hollywood.

Puchatek: Krew i miÃłd 2
Horror "Puchatek: Krew i miód 2" ma polski zwiastun i plakat [WIDEO]

Twórcy shlashera obiecują: mniej miodu, więcej krwi.

Popularne
impresjonisci film
Impresjoniści - recenzja

Film pokazuje przebieg wspólnego życia malarza Pierre Bodnarda i jego ukochanej Marthe. Czy warto to zobaczyć?