Love will tear us apart, again
2010-01-06 17:03:16„500 dni miłości" to produkcja, która stara się zrehabilitować owiany złą sławą gatunek komedii romantycznej.
Głównym bohaterem filmu jest Tom Hansen, pracownik firmy projektującej kartki z życzeniami, niespełniony architekt, fan brytyjskiego gitarowego popu z lat 80. Pewnego dnia w jego firmie rozpoczyna pracę Summer Finn. Po jakimś czasie Tom odkrywa, że oprócz interesującej powierzchowności dziewczyna posiada także podobne do niego zainteresowania, i wtedy zakochuje się w niej na zabój. Tytułowe pięćset dni ich związku pokazane jest achronologicznie, historia co chwilę cofa się i wybiega w przyszłość. Dużo tu zabaw formalnych, czasami bardzo ciekawych, choć bywa też, że naruszających spójność filmu. Całość ogląda się jednak dobrze ze względu na inteligentny, nienachalny humor.
Oprócz rozważań na temat przypadku i przeznaczenia, film podejmuje temat nowoczesnych związków i tego, co dla współczesnych młodych znaczy być parą. Zawiedzeni będą jednak ci, którzy spodziewaliby się jakiejś obyczajowej rewolucji, bo ostatecznie twórcy filmu okazują się konserwatystami w tej dziedzinie. Bohaterowie „500 dni miłości" mimo, że na początku chcą się uwolnić od obowiązujących od lat schematów, w końcu stwierdzają, że wciąż potrzebują tak staroświeckich etykietek, jak „mój chłopak", „moja dziewczyna", „ślub", „miłość".
„500 dni miłości" to, choć na początku może się wydawać inaczej, w swoim najgłębszym rdzeniu tradycyjna komedia romantyczna, ale przynajmniej śmieszniejsza, bardziej inteligentna i ciekawsza formalnie niż większość tego typu produkcji. Niech cię więc, drogi chłopaku, nie przeraża tytuł, bez obaw możesz pójść ze swoją dziewczyną na ten film. Powinniście oboje dobrze się bawić.
Karol Baranowicz