Krew i złoto - recenzja
2023-05-29 11:12:11„Krew i złoto” to nowy film o nazistach, którzy szukają złota pod koniec II wojny światowej. Produkcja zadebiutowała na platformie Netflix w dniu 26 maja 2023 roku i już wiemy, czy warto polecać wam ten tytuł, czy raczej nie znajdziecie tu niczego interesującego. Przeczytajcie recenzję!
„Krew i złoto” to film, w którym krwi jest tylko trochę, a złoto pojawia się dopiero pod koniec, jednak nie oznacza to, że reżyser Peter Thorwarth nie ma nam nic do pokazania. Twórca „Krwawego nieba” przedstawia nam dość standardową opowieść o zbuntowanym dezerterze, który zrobi wszystko, by wrócić do swojej córeczki, przez co angażuje się w walkę przeciw oddziałom SS na tropie ukrytego złota. W tego typu produkcji najważniejsza jest akcja i sceny mordowania Niemców, a to akurat udało się naprawdę nieźle. Nie ma tu mowy o brutalności i krwawych pojedynkach jak ostatnio w „Sisu”, ale i tak „Krew i złoto” ogląda się dobrze.
Szybko rozumiemy motywacje protagonisty, a Robert Maaser jak zawsze daje radę w scenach akcji, choć z drugiej strony jego bohater zostaje ranny i w zasadzie w połowie seansu znika na dłuższy czas, wracając w finale. Pierwsze skrzypce zdaje się grać Marie Hacke, jako silna kobieta, której wojna nie oszczędziła. Twórcy nie poszli łatwym tropem robienia z nich pary, ale i tak można się domyślać co wydarzy się miedzy tą dwójką po napisach końcowych.
Niestety film traci dobre tempo gdzieś w połowie, a strzelaniny i inne emocjonujące wydarzenia ustępują miejsca gadaniu o potencjalnym miejscu ukrycia złota, a wątek ten jest nudny i zdaje się odwracać naszą uwagę od pojedynku głównego bohatera z antagonistami. Ci dwaj (widoczni na zdjęciu) są nieźle zagrani, ale dowódca oddziału SS jest zbyt karykaturalny, niczym podobnie częściowo zamaskowana Dr Maru z „Wonder Woman”. Scena jego śmierci może jednak zaskoczyć widzów, którzy sądzili, że czarny charakter musi żegnać się z życiem dopiero w finale.
„Krew i złoto” to film, który idzie w realizm, ma dobrze odwzorowane kostiumy, rekwizyty oraz scenografie, ale kilkukrotnie można złapać się za głowę patrząc jak scenariusz chroni głównego bohatera, którego przeciwnicy nie potrafią ani skutecznie powiesić, ani trafić serią z karabinu z kilkunastu metrów. Jeśli takie głupoty wam przeszkadzają, to seans powinniście sobie odpuścić. Jeśli lubicie drugowojenne kino akcji, gdzie nie wszystko musi mieć sens, to ta propozycja na Netflix może być godna uwagi.
Ocena końcowa: 5/10
Michał Derkacz
fot. materiały Netflix