Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży - recenzja
2023-11-14 10:10:06Ekranizacje „Igrzysk śmierci” Suzanne Collins z Jennifer Lawrence w roli głównej były naprawdę świeżymi, ciekawymi i wciągającymi filmami. Po 8 latach od zakończenia 4-częściowej serii Francis Lawrence znów złapał za kamerę, aby pokazać na prequel tej popularnej opowieści. W filmie „Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży” widzimy Dziesiąte Głodowe Igrzyska, a w centrum wydarzeń jest zarówno silna postać kobieca, jak też dobrze znany (choć tutaj ledwie 18-letni) Coriolanus Snow. Czy warto poznać tę historie? Przeczytajcie naszą recenzję po pierwszym pokazie w Polsce, który odbył się 13 listopada w Kinie Nowe Horyzontu we Wrocławiu. Wybór tego miasta na premierę nie był przypadkowy. To właśnie w Hali Stulecia w stolicy Dolnego Śląska przez 2 tygodnie realizowano sceny tytułowych igrzysk!
Ten sam świat, ale znacznie wcześniej
Bardzo często w przypadku prequeli można mieć obawy o zasadność pokazywania nam losów postaci, którą przecież już znamy. Wiadomo, że nie może zginąć, a jedyne co mogą zaoferować twórcy to droga jaką przebył i ewentualna przemiana charakteru. Tak tez jest w tym przypadku, ale nowe „Igrzyska śmierci” mają do zaoferowania znacznie więcej, a dla fanów serii będzie to prawdziwa uczta.
Jeśli śledziliście dramatyczne wydarzenia z Katniss Everdeen w roli głównej, to błyskawicznie odnajdziecie się także w świecie „Ballady ptaków i węży”. Nie ma wątpliwości, że jest to to samo uniwersum, a Francis Lawrence zrobił wiele, aby wiarygodnie pokazać zarówno wczesne losy Kapitolu i Dystryktów jak też kulisy i przebieg morderczych zawodów dla pechowo wylosowanych dzieciaków. Chociaż oglądamy już 10. edycję igrzysk, to lepiej pasuje tu określenie „dopiero”, bo do ich kształtu jaki widzieliśmy podczas zmagań Katniss brakuje naprawdę wiele.
Stosunkowo mała arena (Hala Stulecia to jedyne miejsce dla całych zawodów), brak kamer w niektórych miejscach czy wadliwe drony dostarczające pomoc dla uczestników to tylko niektóre elementy, jakie na przyszłość wypadałoby poprawić i żartuje z tego nawet sam prowadzący telewizyjne show. No właśnie – to dopiero pierwsze wydanie igrzysk z instytucją mentora z Kapitolu dla trybutów z dystryktów i pierwsze zorganizowane według sugestii młodego Coriolanusa. Bohater już wtedy rzucał pomysłami na rozkręcenie popularności igrzysk jak z rękawa, a na jego pracy „zaliczenie na 5” chciała dostać także mniej ambitna koleżanka, powtarzając przy każdej okazji „pracowaliśmy w tandemie”. Gdyby na studiach takie osoby kończyły jak ona, byłoby znacznie mniej magistrów...
Coriolanus Snow i Lucy Gray Baird
Nie ma co się jednak dziwić inwencji twórczej 18-letniego Snow. Motywacją jest nie tylko kariera w Kapitolu, ale też pieniądze i jedzenie dla biednej rodziny oraz… kiełkujące uczucie do Lucy Gray Baird, dziewczyny z Dystryktu Dwunastego, która bez jego pomocy zginie w pierwszych minutach walki na arenie. Tu dochodzimy do kluczowej kwestii, sprawiającej, że „Ballada ptaków i węży”, choć trwa aż 165 minut, jest filmem naprawdę szalenie interesującym.
Relacja głównych bohaterów, jej rozwój i niespodziewany finał, została fantastycznie poprowadzona, a wartka akcja (przed igrzyskami, w trakcie i po) wciska nas w fotel, sprawiając, że kompletnie nie myślimy „Jak on doszedł do statusu złoczyńcy?” kilkadziesiąt lat później. Ta sprawa jest zaznaczona pod koniec, niestety średnio udanie, jednak jako widzowie trzymamy raczej kciuki za Lucy, która jest dziewczyną inną niż Katniss. To wrażliwa performerka i śpiewaczka, a nie sprawna łuczniczka i zawzięta rewolucjonistka. Szkoda zatem troszkę, że zakończenie wątku Lucy jest jakoś tak rozmyte i niemrawe.
Aktorstwo i efekty wizualne
Przymykamy oczy na te potknięcia, bo Tom Blyth i Rachel Zegler grają swoje role bardzo dobrze, mają „ekranową chemię”, a reżyser (w pełni świadom ich talentu i potencjału) nie boi się trzymać długich ujęć ze zbliżeniem na twarze, abyśmy w pełni zrozumieli i współodczuwali emocje postaci w danej chwili. Jeśli już chwalimy aktorstwo, to nie można zapominać o kapitalnych drugoplanowcach, jak Peter Dinklage, Viola Davis i Jason Schwartzman. Może ich bohaterowie są nazbyt karykaturalni i przerysowani, ale przecież teatralność igrzysk zawsze była ich wiodącą cechą charakterystyczną.
Na koniec pochwalić musimy również zdjęcia i efekty specjalne. Bez względu na to, czy widzimy walące się wnętrze wrocławskiej Hali Stulecia, kolorowe węże oplatające bohaterów czy dziewicze lasy z drobnym deszczem padającym na bohaterów, wszystko jest przepiękne, dopracowane i przemyślane. Jeśli ta popularna seria miała dostać drugie życie, to film „Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży” będzie ku temu idealnym początkiem. To także świetny pretekst do rozmowy po seansie, kiedy już odpowiemy sobie na pytanie „Po co są organizowane Igrzyska śmierci?” i poznamy ukryte oblicza każdego z nas.
Ocena końcowa: 8/10
Michał Derkacz
Film zobaczyłem w Kinie Nowe Horyzontu we Wrocławiu.
fot. materiały prasowe Forum Film Poland