Godzilla vs. Kong - recenzja
2021-06-04 11:05:59Uwaga: Recenzja zdradza kluczowe elementy fabuły filmu.
Po solowych filmach o kultowych potworach, przyszedł czas na epickie starcie "Godzilla vs. Kong". Odpowiedzialne zadanie pokazania tego starcia dostał Adam Wingard, reżyser m. in. doskonałych thrillerów "Następny jesteś ty" i "Gość". Jak poradził sobie z realizacją widowiskowego kina, gdzie pogodzić musiał nie tylko tytułowych zawodników, ale też gwiazdorską obsadę? Przeczytajcie recenzję filmu!
Godzilla vs. Kong - kto jest większy i silniejszy?
Pojedynek "Godzilla vs. Kong" musiał mieć jakiś powód, prawda? W filmie wytłumaczono to dość prosto. Godzilla po pokonaniu kilku innych pretendentów do miana Króla potworów zniknęła i nie dawała o sobie znać przez trzy lata. W tym czasie Kong żył sobie dalej na Wyspie czaski, gdzie został otoczony kopułą ochronną. Twórcy (ustami bohaterów) dają nam jasno do zrozumienia, że jeśli Kong by opuścił ten azyl, to natychmiast zostałby zaatakowany przez przerośniętą jaszczurkę o atomowym oddechu.
Względny spokój nagle zostaje zaburzony, gdy Godzilla atakuje placówkę badawczą, gdzie trwają podejrzane, ściśle tajne eksperymenty korporacji Apex. Kong musi eskortować ekspedycję badaczy, którzy wyruszają na poszukiwania dawnego domu jego przodków, gdzie ma znajdować się źródło energii zdolnej pokonać Godzillę. Wszystko to jest obudowane pseudonaukowym bełkotem, ale widz nie musi rozumieć z tego ani słowa, by dobrze się bawić. Do pierwszej rundy Godzilla vs. Kong dochodzi już około 25 minuty seansu, a od tej chwili akcja nie ustaje ani na moment.
King Kong od czasu, kiedy widzieliśmy do w filmie "Kong: Wyspa Czaszki" zdążył jeszcze urosnąć i nieco się zestarzeć, co uzasadnia jego imponujące gabaryty i sprawność w walce z Godzillą, która też jest największa w historii swych kinowych występów. Siły zdają się być wyrównane, z lekką przewagą Godzilli, która podczas pierwszej rundy prawie utopiła Konga, a w dodatku pokazała, że promień z paszczy to wyjątkowo niszczycielska siła. Aby runda druga przebiegała inaczej, Kong musiał zdobyć pradawny topór przodków, który potrafi wchłaniać energię przeciwnika. Przedmiot ten udało się dobyć w czasie wspomnianej na początku wyprawy do "Odwróconej Ziemi". Jest to absolutnie przepiękne miejsce, przypominające Pandorę z "Avatara".
Trzy rundy i dogrywka
Druga i trzecia runda walki wielkich potworów odbywa się w Hong Kongu i trzeba przyznać, że zarówno samo starcie, jak i lokacja, robią kolosalne wrażenie. Pogrążone w nocy miast, rozświetlone jest kolorowymi neonami drapaczy chmur, a pośrodku tego zapierającego dech miejsca, na śmierć i życie tłuką się strzelająca z paszczy Godzilla z wywijającym wielkim toporem Kongiem. Chyba nie musimy dodawać, że na kinowym ekranie takie coś powoduje opad szczęki, a w dodatku Adam Wingard reżyseruje to doskonale, w końcu pokazując nam walczące potwory w całej okazałości, na szerokich planach ogólnych. To jest przepięknie nakręcone, a efekty specjalne stoją na najwyższym poziomie, dzięki czemu śmiało możemy stwierdzić, że ten film jest jeszcze bardziej efektowny niż "Godzilla II: Król potworów".
Potem mamy jeszcze trzecią rundę oraz finałowe starcie z Mechagodzillą (jej projekt wygląda świetnie!), która zasilana jest tą pradawną energią z jądra Ziemi, a choć w założeniu miała być sterowana umysłem ludzkiego pilota, to coś poszło nie tak i gigantyczny robot wymknął się spod kontroli. Jego przeznaczeniem było pokazanie Godzilli, że nie może być Alfą i faktycznie na początku Mechagodzilla zamiata nią podłogę. W takiej sytuacji znokautowany Kong musi jeszcze raz wstać i złapać za topór, by dwa kultowe potwory pojednały się w starciu ze wspólnym wrogiem.
Wątek ludzki znów beznadziejny
Pomocna w nakłonieniu go do tej walki jest Jia, młoda sierota, którą z Kongiem łączy wyjątkowa i silna zażyłość. Dziewczynka, wśród całej gwiazdorskiej obsady, jest i tak najlepsza. To dobry moment, by zaznaczyć, że już tradycyjnie tzw. "wątek ludzki" jest najsłabszą stroną widowiska z serii. Grają tu takie gwiazdy jak Millie Bobby Brown, Alexander Skarsgard, Rebecca Hall, Kyle Chandler i Eiza González, ale podczas seansu mamy gdzieś zarówno ich losy, jak i sprawy, którymi się zajmują.
Najważniejsze, że twórcy traktowali ich tak samo i zaserwowali nam długie i szalenie satysfakcjonujące sceny walk z udziałem potworów. Dla takich momentów chodzi do kina na filmy o walczących monstrach, a nie dla dzieciaków, szpiegujących laboratoria złych korporacji. Ostatecznie - dostaliśmy kawał głupiutkiego, ale niesłychanie rozrywkowego kina akcji, które jest efektowne, szybkie i pięknie nakręcone. Polecamy zobaczyć!
Ocena końcowa: 7/10
Michał Derkacz
Film zobaczyłem w Multikinie Pasaż Grunwaldzki we Wrocławiu.
fot. materiały prasowe