Diuna - recenzja
2021-10-25 08:53:00„Diuna” w reżyserii Denisa Villeneuve'a to nowa ekranizacja bestsellerowej powieści Franka Herberta pod tym samym tytułem, a konkretnie - jest to jej pierwsza część, bo twórca wyraźnie podzielił swoją adaptację w taki sposób, że trudno oceniać „Diunę” z 2021 roku jako samodzielne dzieło, przynajmniej pod kątem fabularnym.
Audiowizualny majstersztyk
Denis Villeneuve, zgodnie z oczekiwaniami, zrobił film tak epicki, monumentalny i spektakularny, jak tylko potrafił, ale... tylko jeśli chodzi o sferę audiowizualną. To jest przepięknie nakręcony film, w którym poszczególne kadry i całe ujęcia są przemyślane, wysmakowane i tak skomponowane, że spokojnie można by sobie drukować stopklatki jako ozdoby na ścianę, a seans w technologii IMAX 3D dodatkowo potęguje te niesamowite wrażenia, choć głębia obrazu zdaje się być tu słabo wykorzystana.
Muzyka Hansa Zimmera jest kapitalna – pełna nieoczywistych dźwięków, intrygujących kompozycji i motywów, które doskonale pasują do konkretnych scen, ale działają też, gdy słucha ich poza seansem, już w domowym zaciszu. Wielokrotnie muzyka w „Diunie” wybija się na pierwszy plan, ale nigdy nie przeszkadza, nie jest głównym bohaterem.
Problem z bohaterami
Jest nim Paul Atryda, grany przez Timothée Chalameta. 25-letni aktor, powszechnie uznany za pięknego i utalentowanego, tym razem nie jest w stanie przełożyć swego uroku na postać, nie mówiąc już o wypełnieniu jej charyzmą, by widzowie byli w stanie sympatyzować i kibicować młodemu następcy tronu w rodzie Atrydów. Jego rozmarzone spojrzenia przeplatają się z próbami zagrania głębszych emocji, ale nic z tego nie udziela się widzom, przez co trudno dostrzec w nim geniusza, wybrańca, któremu pisane jest wspaniałe przeznaczenie. Postać ta daje też pole do popisu zwolennikom przeróżnych nadinterpretacji, bo ci z łatwością zobaczą w postaci Paula białego mesjasza, który pośród „talibów przyszłości” zaprowadzi pokój i poprowadzi ich w stronę lepszego jutra.
Znacznie lepiej, ale też nie doskonale, jest w temacie postaci drugoplanowych. „Diuna” to film z absurdalnie napompowaną gwiazdami obsadą, bo poza Chalametem zobaczymy tu takie sławy jak Rebecca Ferguson, Oscar Isaac, Dave Bautista, Jason Momoa, Stellan Skarsgard, Josh Brolin, Javier Bardem, Charlotte Rampling czy Zendaya, jednak nie każda z nich dostanie więcej niż kilka ekranowych minut, ale sama prezencja tych osób sprawia, że nawet najmniejsze rólki są pamiętne i po wyjściu z kina będziemy doskonale pamiętać, kto był kim i jaką pełnił rolę w całej intrydze.
Natomiast można mieć ogólny zarzut do postaci w nowym dziele Villeneuve'a, że są one nazbyt teatralne, podobnie jak protagonista – wyprane z ludzkich, wiarygodnych emocji, skręcając w stronę olśniewająco wyglądających (charakteryzacja i kostiumy mają oscarowy poziom) posągów, a nie osób które coś łączy, na których będzie nam zależało, po których zapłaczemy gdy stracą życie. Z całej obsady na plus wybija się tylko Lady Jessica (świetna Rebecca Ferguson) oraz Duncan (zaskakująco wiarygodny i przekonujący Jason Momoa).
To dopiero połowa
Denis Villeneuve nie śpieszy się. Jego film trwa aż 155 minut, ale ten czas nie jest zmarnowany, bo nudy tutaj nie uświadczymy. Fabularna ekspozycja jest przeplatana ze scenami akcji, a dla osób, które z powieścią się jeszcze nie poznały, mamy dobrą wiadomość - „Diuna” to nie jest skomplikowana historia, a już na pewno nie w postaci najnowszej ekranizacji. To nie jest „Gra o tron” w kosmosie, ani „Gwiezdne wojny” dla dorosłych, jak niektórzy lubią porównać. Ton jest tu poważny, ale twórcy nie serwują szczególnie brutalnych scen, ani zwrotów akcji, które kogokolwiek mogą szokować.
Problem stanowi tu bardziej tempo, które bywa nierówne, zwłaszcza pod koniec. Przez ostatnie 45 minut seansu wielokrotnie odnieść można wrażenie, że widzimy już ostatnią scenę, po czym „Diuna” trwa i trwa i nie wie, kiedy się skończyć. Mimo to, kończy się tak, że nie ma mowy o traktowaniu tej „części pierwszej” jako skończonej historii. To dopiero połowa i widać, że twórcy większość czasu poświęcili na wprowadzenie, przedstawienie postaci i rozstawienie pionków na szachownicy. Teraz ruch należy do widzów, bo jeśli „Diuna” z 2021 roku będzie klapą finansową, to Villeneuve przegra kolejną partię przez poddanie.
Ocena końcowa: 7/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Warner Bros.