Czarny Krab - recenzja
2022-03-21 12:28:02„Czarny Krab” to dość specyficzny, szwedzki thriller wojenny, który od 18 marca 2022 roku można oglądać na platformie Netflix. Co w nim takiego wyjątkowego? Czy warto zobaczyć Noomi Rapace w roli łyżwiarki z tajną misją? Przeczytajcie recenzję filmu!
Alternatywna wojna przyszłości
„Czarny Krab” to kryptonim misji, na którą w bliżej nieokreślonej, alternatywnej rzeczywistości, w czasach niekończącej się zimy, szóstka żołnierzy wyrusza w niebezpieczną misję przez zamarznięte morze, aby dostarczyć tajemniczą paczkę, która może położyć kres wielkiej wojnie. Co to za wojna i jakie były jej okoliczności? Tego w zasadzie nie wiemy, a jako widzowie zostajemy wsadzeni w środek konfliktu bez żadnego wprowadzenia, podążając razem z główną bohaterką (Noomi Rapace ) – żołnierką, która bierze udział we wspomnianej misji (niemal samobójczej), bo obiecano jej, że po drugiej stronie lodowej pustyni czeka na nią porwana lata temu córka.
„Czarny Krab” pokazuje dość ponurą, ale też ekscytującą i realistyczną wizję świata, w którym wojna toczy się wszędzie, nie wiadomo jakie są motywacje stron konfliktu, ani kto za tym wszystkim stoi, ale to jest w tej historii najmniej ważne. Kluczowy staje się konflikt między bohaterami, po tym jak okazuje się, co tak naprawdę mają przetransportować do bazy po drugiej stronie zamarzniętego morza. Główna bohaterka musi wybierać między możliwością ponownego zobaczenia się córką, a jedyną słuszną moralnie decyzją, jaką powinno podjąć po odkryciu zawartości przesyłki.
Trochę klimatu, trochę głupotek
Oczywiście w toku misji kolejni członkowie grupy będą ginąć, ale okoliczności śmierci poszczególnych postaci są nie do końca oczywiste i potrafią zaskoczyć. Niestety obok klimatycznych scen, które potrafią trzymać w napięciu, jesteśmy też świadkami zupełnie kuriozalnych akcji (cały trzeci akt wraz z finałem), przez co całość historii bardzo cierpi, a nasze zaangażowanie w losy bohaterki maleją zamiast rosnąć z każdą minutą.
Twórcy wielką wagę przywiązali do zdjęć nocnych, kiedy bohaterowie muszą niepostrzeżenie pokonywać kilometry lodowej tafli, będąc wystawionymi na ostrzał. Podróżowanie od wysepki do wysepki jest niebezpieczne, a motyw z oddziałem wojskowych na łyżwach to nowość, którą warto pochwalić. Sceny u starszego małżeństwa czy z zamarzniętymi ludźmi pod lodem robią wielkie wrażenie, ale duszny klimat zagrożenia często ustępuje głupotom fabularnym i zwrotom akcji, które łatwo jest przewidzieć ze sporym wyprzedzeniem.
Noomi Rapace samotnie dźwiga ten film
Zadowoleni powinni być fani Noomi Rapace, która pokazuje dużą sprawność i wszechstronność, zarówno w scenach akcji, jak też tych typowo dramatycznych, kiedy kamera skupia się na jej twarzy i emocjach bohaterki. Nie jest to jej najlepsza kreacja aktorska, ale stały, solidny poziom jest utrzymywany od początku do końca.
To głównie dzięki niej, chcemy by misja zakończyła się sukcesem, choć słowo „sukces” dla każdej ze stron konfliktu oznacza coś zupełnie innego, a jego znaczenie zmienia się wraz z rozwojem sytuacji. Czy w rozgrywce na zasadach „my albo oni” bohaterka będzie potrafiła wybrać trzecią opcję? Przekonajcie się sami, bo warto, ale bez wygórowanych oczekiwań.
Ocena końcowa: 5/10
Michał Derkacz
fot. materiały prasowe Netflix